By nie stracić przyjaciela.
By nie stracić przyjaciela.
Nasi użytkownicy założyli 1 231 341 zrzutek i zebrali 1 363 572 269 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Cześć,
Nie wiem, od czego zacząć, więc może zacznę od pytania do Ciebie: Czy przypominasz sobie coś, co ostatnio zmieniło Twoje życie?
Pytam, bo u mnie życie zmieniło się ostatnio o 180 stopni. Nie chcę mówić, czy na lepsze, czy na gorsze – po prostu na inne. Nauczyłem się, że każda zmiana jest potrzebna, z każdej należy wyciągać wnioski, bo każda zmiana kształtuje nasze życie.
Chciałbym na samym początku napisać, o jakiego przyjaciela chodzi. A chodzi o najbliższego przyjaciela człowieka – psa. Nie, nie jest chory i ma się naprawdę bardzo dobrze (oprócz problemów z tchawicą, ale to nie o tym). Każdy z Was, kto miał zwierzę, zapewne pokochał je jak członka rodziny. Nie inaczej jest ze mną. Jednak w moim przypadku posiadanie psa zmieniło moje życie, priorytety i cele. Od małego, w każdej wolnej chwili, oglądałem Animal Planet oraz programy typu „Patrol dla zwierząt w Miami” czy inne produkcje związane ze zwierzętami. Zawsze uważałem, że zwierzęta to słabsze stworzenia, którym należy pomagać. Pochodzę z rodziny, gdzie jako pięcioletni dzieciak zostałem półsierotą, i piszę o tym, bo to również wpłynęło na moją wrażliwość wobec ludzi, zwierząt i ogólnie świata. Dodam tylko, że mój pies znaczy dla mnie najwięcej – po prostu jest całym moim życiem, moją motywacją, ale i ogromnym stresem w tym momencie.
Ale od początku: dlaczego miałbym stracić swojego przyjaciela, całe moje życie? Prawie rok temu popadłem w problemy osobiste – rozpad związku, utrata pracy, a co za tym idzie, poważne problemy psychiczne i fizyczne. Wizyta u psychiatry przyniosła „odkrycie”, że mam syndrom DDA i zaburzenia lękowe. SZOK! Wreszcie w jakikolwiek sposób zrozumiałem siebie. Zrozumiałem siebie i mogłem coś z tym zrobić, czyli spróbować pójść na terapię. Ale za co? Pomimo chęci, zostały mi tylko rozmowy na forach internetowych z ludźmi o podobnych problemach. Nie mogę zaprzeczyć, że mi to pomaga, ale moim marzeniem jest móc pójść na terapię osobiście. Co do marzeń, to mam ich kilka, całkiem przyziemnych. Oprócz problemów o podłożu psychicznym, okazało się, że mam ostrą dyskopatię kręgów L4-L5-S1. Podobno chorowałem na to już wiele lat, ale jedynym objawem była drętwiejąca noga. W tym momencie nie jestem w stanie spać ani siedzieć, i poważnie obawiam się o swoją pełnosprawność. Niestety, operacja na NFZ to czekanie jeszcze co najmniej kilka miesięcy, a po krótkim L4 lekarz orzecznik „orzekł”, że jestem w pełni zdrowy (nie spoglądając nawet na kartę choroby, którą dostarczyłem). Podejrzewam, że silny stres zaczął wpływać na moje zdrowie fizyczne. Przyznam, że ostatni rok to wodospad pesymistycznych myśli.
Po dosłownym dotknięciu dna chciałbym się odbić i zacząć wypływać na powierzchnię. Chcę podjąć pracę, w której otrzymam możliwość korzystania z prywatnej opieki zdrowotnej, aby jak najszybciej podjąć terapię oraz rehabilitację. Ale tutaj zaczynają się ogromne schody: moje wydatki są większe niż dochody (otrzymywałem do 10 września zasiłek dla bezrobotnych), co pogłębia moje problemy finansowe i niszczy mnie od środka. Zabija mnie strach przed utratą psa. Pomimo że kocham go ponad życie, myślę racjonalnie i wiem, że jeśli nie będę miał grosza na utrzymanie mojego przyjaciela, będę musiał go oddać. Po moich problemach osobistych musiałem wrócić do małego miasteczka, w którym mieszkam z tatą. Niestety, nasze relacje nie są najlepsze. W tym miasteczku naprawdę trudno znaleźć pracę, której mógłbym się podjąć mimo problemów zdrowotnych. Niestety, już od kilku miesięcy brak odzewu na moje aplikacje.
Wrócę do moich marzeń. Największym z nich jest wyjście na prostą, przestać martwić się o utratę psa i móc pracować na tyle, na ile pozwala mi zdrowie. Potem chciałbym skończyć kurs behawiorysty i pracować z psami. Tak właśnie mój pies zmienił moje życie.
Ale wiem również, że tej pracy tutaj nie znajdę, a każdy dzień to coraz większy stres i niepewność, co dalej. Moje wydatki nie pozwalają mi na wyprowadzkę do większego miasta, nie mam możliwości nawet wzięcia kredytu, aby jakoś ruszyć i zacząć stawać na nogi. Dlatego jestem tutaj. Wierzę w ludzi i nie mogę bać się prosić o pomoc. Dla mnie kwota 20 tysięcy złotych jest ogromna. Ta kwota pozwoliłaby mi wyjechać i spłacić długi, co dałoby mi szansę na spokojne rozpoczęcie życia w większym mieście, nawet za najniższą krajową. W tym momencie, z moimi kredytami, nie byłbym w stanie się utrzymać, nawet mając pieniądze na start.
Jest mi strasznie trudno prosić Was o pomoc, ale dla mnie każda złotówka, każde 5 złotych, zbliża mnie do rozpoczęcia walki o swoje życie i zatrzymania przy sobie mojego przyjaciela, Bonia.
Dziękuję każdemu z osobna za wpłatę. Dziękuję z całego serca.
Miłosz
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!