Nasza historia rozpoczęła się w styczniu tego roku, kiedy moja siostra zauważyła coś niepokojącego z oczami swojej ukochanej malutkiej córeczki. Pełna troski, udała się do szpitala, licząc na szybką pomoc. Niestety, po błędnej diagnozie i powrocie szpitala za kilka miesięcy otrzymaliśmy przerażającą informację - podejrzenie raka oka.

Załamani zaczęliśmy jednak działać, w naszym kraju nie mieliśmy dostępu do odpowiedniego leczenia dla Kanii, więc udaliśmy się po pomoc za granicę. W Kirgistanie tego typu raka się nie leczy, tam po prostu usuwa się oko.

Po wielu trudnościach i wyczerpujących podróżach, wreszcie udało się postawić prawidłową diagnozę - obustronny siatkówczak trzeciego stopnia lub grupy C.

Aktualnie Kania i moja siostra znajdują się w szpitalu gdzie poddawane są intensywnemu leczeniu. Koszty są ogromne, dlatego potrzebujemy waszego wsparcia. Nie myślałam nawet o proszeniu o pomoc w Polsce, ale mieszkam i pracuję tutaj już od czasów studiów, a przyjaciele podpowiedzieli mi, że takie zbiórki są tutaj czasem zakładane i warto spróbować.

Będziemy ogromnie wdzięczni za każdą wpłatę. Każda złotówka przyniesie nadzieję i pokaże, że jesteśmy otoczeni wsparciem i miłością. Razem możemy przeprowadzić Kanię przez tę trudną walkę, dając jej jasną przyszłość pełną zdrowia i radości.