Nina.

Mój adopciak. Z Grudziądza.

Długo, bardzo długo rozważałam jej adopcje, ciągle z nadzieją, że przecież ktoś musi ją pokochać, że jest piękna, mądra... A jednak czarne futro i nienajlepsza opinia to wyrok - takich psów nikt nie chce :(

Kiedy gmina z której jest Nina chciała ją przenieść do innego, gorszego schroniska - poddałam się. Zamieszkała z nami.

Mądra, gadatliwa, czasem nieco szalona, nauczyła się lubić cziłały i tolerować swoje koty (oj to było wyzwanie dla niej..).

Nie zawsze jest idealnie grzeczna. Czasem pokazuje rogi. Ale jest i tak moja czarnulą, niedobrulcem, piszczałką....

Wczoraj rano wymacałam guzy na brzuchu Niny ... Nie są jeszcze bardzo duże, ale niepokojąco twarde. Dziś natychmiast wizyta u lekarza, RTG płuc i krew - na szczęście płuca wyglądają na czyste ❤️

W przyszłym tygodniu czeka operacja. Nie ma co czekać, trzeba usunąć całą listwę mleczną i wysłać wycinki na badania histopatologiczne.

Obecnie na tymczasie mam stado kotów, a adopciaki specjalnej troski to stadko staruszków i brakuszkow. Badania i leczenie w tym roku pochłonęło już kilka tysięcy, a zeszły tydzień to - przegrana - walka o 14 letniego Juniora i kolejne ponad 600 zł zostawione w lecznicy :(

Proszę, pomóżcie .. :(