Pomóż mi ocalić mój dom. Samotna walka z niesprawiedliwością
Pomóż mi ocalić mój dom. Samotna walka z niesprawiedliwością
Nasi użytkownicy założyli 1 271 726 zrzutek i zebrali 1 476 261 132 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Cześć, mam na imię Maria.
Od ponad 10 lat projektuję wnętrza. Zawsze była to moja pasja, misja i zawód, który dawał mi ogromną satysfakcję. Przez te wszystkie lata pomagałam ludziom urządzać ich domy tak, aby mogli tam żyć, otaczać się miłością, wychowywać dzieci i czuć się bezpiecznie.
Dziś sama stoję na skraju utraty mojego własnego mieszkania.
Wszystko przez sytuację, która nie powinna była się wydarzyć.
Zaufałam klientowi, z którym współpracowałam przy jednym z projektów. Niestety – po miesiącach przeciągającej się współpracy, niedotrzymywanych ustaleń i braku finalnych decyzji z jego strony – nasza relacja przerodziła się w napięty konflikt.
Wiele jego działań miało charakter manipulacyjny, jakby celowo chciał pokazać mnie w złym świetle i zmusić do przyjęcia odpowiedzialności za rzeczy, które nie były moją winą.
Byłam zmuszona rozwiązać współpracę na samym finiszu projektu, czując, że dalsze działanie może się dla mnie źle skończyć – i niestety miałam rację.
Mój były klient zaczął wysyłać mi wezwania do zapłaty – m.in. za zatrudnienie innego projektanta, mimo że wykonałam 90% prac projektowych: zmiany lokatorskie, układ ścian działowych, instalacje elektryczne, wod-kan, sufity podwieszane, wszystkie kluczowe decyzje – wszystko powstało według mojego projektu.
Potem sprawa przycichła. Aż do chwili, gdy – po niemal dwuletnim milczeniu – dostałam pismo z propozycją ugody, która miała polegać na... zapłacie mu blisko 75 tysięcy złotych. Dla porównania: cały projekt był wyceniony na 30 tys. zł, a ja otrzymałam wynagrodzenie w wysokości 13 500 zł, pracując nad tym przez ponad pół roku. Nie zgodziłam się na taką "ugodę".
W odpowiedzi klient złożył pozew – żądając zwrotu kosztów innego projektanta, kosztów przestoju ekipy, rzekomego błędu w instalacjach i innych nieprawdziwych roszczeń.
Do pozwu dołączono faktury, które – po analizie – prawdopodobnie pochodzą z innych mieszkań i nie mają związku z moją pracą. Ich prawdziwość jest dziś przedmiotem wątpliwości.
Najgorsze w tym wszystkim jest to, że cała sprawa rozegrała się poza mną.
Dowiedziałam się o niej dopiero w chwili, kiedy dostałam od komornika pismo o zajęciu wszystkiego, co posiadam. Nie otrzymałam żadnych wezwań do sądu, nie miałam możliwości obrony ani nawet wiedzy, że toczy się przeciwko mnie sprawa. Pozew został złożony w trybie upominawczym, a mój były klient zawnioskował, by przesłuchano tylko jego i jego partnerkę – jednocześnie prosząc sąd, żeby nie przesłuchiwać mnie i nie brać pod uwagę żadnych moich dowodów. Wnioskował też, by jeśli nawet sąd nie zgodził się na tryb uproszczony, to i tak żeby zabezpieczyć mu całą kwotę na moim majątku. To wszystko brzmi jak zły sen. I nadal nie mogę uwierzyć, że można zostać tak po prostu pominiętym w całym postępowaniu, które decyduje o Twoim życiu. Ni zostały mi dostarczone żadne pisma, ani wyrok, nic. Dopiero uprawomocnione zajęcie komornicze.
Dziś toczy się przeciwko mnie egzekucja komornicza z mojego mieszkania. Mam nóż na gardle. Działam z prawnikiem. Złożyłam również zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa – wyłudzenia. Walczę, ale czas ucieka, a nie jestem w stanie sama zgromadzić takiej kwoty w krótkim czasie.
Obawiam się, że jeśli ruszy wycena mieszkania, pojawią się kolejne koszty – oczywiście po mojej stronie – a mój dług zacznie jeszcze rosnąć. Nie mogę dopuścić do tego, żeby mieszkanie, które stworzyłam z miłością, zostało wystawione na licytację za bezcen.
Jestem samotną mamą. Wychowuję 12-letnią córkę. Od wielu lat jestem po rozwodzie. Nie mam się do kogo zwrócić o tak dużą pomoc.
Dlatego proszę – jeśli kiedykolwiek coś, co zrobiłam, miało dla Ciebie wartość, a może nawet się nie znamy, ale chcesz zrobić dla mnie coś dobrego –
pomóż mi zebrać 50 000 zł, które pozwolą mi:
- zatrzymać egzekucję komorniczą,
- uregulować niesłusznie naliczony dług,
- ocalić dach nad głową – mój i mojej córki.
Moja praca wymaga kreatywności, skupienia i spokoju.
A ja od dwóch miesięcy żyję w permanentnym stresie. Nie potrafię się skoncentrować, nie jestem w stanie pracować tak, jak wcześniej. Ten stan wpływa na każdą sferę mojego życia – zawodową, osobistą, rodzinną. Mam wrażenie, że cały mój świat się zatrzymał i codziennie budzę się z tym samym ciężarem w środku. Staram się funkcjonować, ale w takim napięciu to po prostu bardzo trudne. I właśnie dlatego tak bardzo potrzebuję pomocy – żeby móc znów normalnie oddychać i wrócić do życia.
Działam. Walczę. Nie poddaję się. Ale wiem, że w tym tempie sama sobie nie poradzę. Wierzę w ludzi. Wierzę, że dobro wraca.
Zawsze starałam się wspierać innych, motywować do zmiany, do działania. Kiedyś – dzięki zbiórce – uratowałam życie mojego psa. I wiem, że gdy ludzie łączą siły, dzieją się cuda. Jeśli możesz – pomóż. Jeśli nie możesz – udostępnij. Każdy gest ma dla mnie znaczenie.
Z całego serca – dziękuję.
Maria

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Marysiu, okropna historia, ale wiem że dasz radę ♥️♥️
:*** Maryś trzymaj się
Szczerze współczuję! Trzymajcie się!! Dla córki to też pewnie ciężki czas 😔
Polskie sądownictwo jest do dppy...
Trzymaj się Maria! Jesteś silna i nie jesteś sama 💪 Wutektura Weronika i Sandra