Małe kocięta umierają szybko.

Czasami od zdrowego biegającego i bawiącego się malucha wystarczy godzina aby zmienił się kociaka w stanie agonalnym.

Te wakacje to dla naszej Fundacji ciężki czas, bardzo, bardzo ciężki. Nie tylko ze względu na ilość zwierząt jakie mamy ale także na bardzo zły stan kotów, które trafiają pod naszą opiekę. Zły stan oznacza zazwyczaj ciężką ale i bardzo kosztowną walkę o życie. O życie tych najmłodszych.

Pod nasze skrzydła w ostatnim czasie trafiła malutka, 5 - tygodniowa koteczka. Na początku wydawało się, że nie ma tylko oczka. Była całkiem aktywna i jadła. Po kilku godzinach zaczęła po prostu UMIERAĆ na naszych rękach.

W trybie natychmiastowym trafiła do całodobowej kliniki gdzie zaczęła się nierówna walka ze śmiercią. Nierówna bo kocięta ważące zaledwie 400-500 gramów tą walkę po prostu zazwyczaj przegrywają. Wiedzieliśmy, że nie możemy się poddać. Bo nie ma nic cenniejszego niż życie.

Po przyjęciu na szpital okazało się, że Piratka nie trzyma samodzielnie temperatury ani glukozy. Do tego ma biegunkę i nie chce jeść. Szybkie testy pokazały aktywne zakażenie koronawirusem jelitowym ale także silną anemię związaną ze stanem zapalnym ale także bardzo dużym zapchleniem i zarobaczeniem.

Zaczęła się nierówna walka. Całodobowa hospitalizacja, podaż płynów, glukozy i leków. Do tego pilna transfuzja krwi bez której ta mała kruszynka nie miała by szans.

Walka o jej zdrowie nadal trwa ... i choć jest lepiej to doskonale wiemy, że w każdej chwili tak mały kociak może znowu zacząć umierać.

Na razie za ratowanie jej życia musimy zapłacić 5 tysięcy złotych. Wiemy, że taniej było by ją po prostu poddać eutanazji ale nie po to walczymy każdego dnia aby tylko lub aż pieniędzace zabierały im szanse na ŻYCIE!

W imieniu Piratki błagamy Was o wsparcie. Mamy dwa tygodnie na opłacenie faktury ratującej tą małą koteczke :(