Część z Was pewnie wie, ale niektórzy może nie, że od zeszłego tygodnia jesteśmy praktycznie każdej nocy na granicy. Dorohusk, Dołhobyczów, w następny weekend pewnie Lwów. Do punktu recepcyjnego przywozimy jedzenie, a w zamian zabieramy ludzi, żeby zabrać te osoby w bezpieczne miejsce. Jeździmy zawsze nocą. W dzień jest dużo opcji transportu, są autobusy, wozi straż pożarna, ale późno w nocy nie ma praktycznie opcji, żeby z Punktu Recepcyjnego dostać się do miasta, na jakąś kwaterę. A ludzie są tam po dniu albo dwóch podróży, często w strasznych warunkach, bez żadnych prywatnych rzeczy. Koniec wstępu, do brzegu: jestem w tym ja, Dorota, Arwo i Karol, chłopak którego nie znacie. Daliśmy radę przywieźć i znaleźć nocleg prawie 30 osobom. Część z nich daliśmy też radę wysłać do Niemiec (z ubezpieczeniem, szansą na pracę, itd.), część jest z przyjaciółmi, którzy byli w Polsce... Piszę ponieważ wiem, że też macie duże serducha i może w którymś momencie będziecie szukali pomysłu, żeby swoją pomocą naprawdę zrobić różnicę. Jeżeli w ramach Stoner Sunday chcielibyście zrobić zakupy do punktu w Dorohusku/Dołhobyczowie - bardzo pomożecie. Każdy nasz wyjazd to 200-250pln w zakupach + Dorota dostarcza pomoc od Okręgowej Rady Adwokackiej (serio, to ma znaczenie). O cenach paliwa nie myślę, bo przestałem zaglądać na konto.