Pomóżcie mi wydać książkę o wojnie
Pomóżcie mi wydać książkę o wojnie
Nasi użytkownicy założyli 1 233 749 zrzutek i zebrali 1 371 396 539 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Cześć, dzień dobry!
Tu Grażyna, z Krakowa. Choć czasem mówią na mnie Kobieta-Rakieta.
Jestem pedagogiem specjalnym. Nawet zdarzyło mi się doktorat z tego napisać. Odkąd pamiętam, jakoś od wczesnych lat gimnazjum, jestem zanurzona w środowisko osób z niepełnosprawnością.
I kiedy zaczęła się wojna na Ukrainie, wraz z przyjaciółmi z krakowskiego stowarzyszenia Klika nie umieliśmy zostać obojętni na los osób, którym ze względu na niepełnosprawność wojna drastycznie zmniejszała szansę na przeżycie.
Przez ponad cztery miesiące koordynowałam w Krakowie pracę punktu wspierającego osoby z niepełnosprawnością uciekające z rejonów objętych działaniami wojennymi. Robiliśmy właściwie wszystko - od kupowania leków, przez zapewnianie miejsc do życia, po bezpośrednie ewakuacje osób w najcięższych stanach zdrowia.
A potem na tę wojnę pojechałam.
Razem z moim Przyjacielem zamieszkałam w Charkowie. Wtedy jeszcze - kilka kilometrów od linii frontu.
W mieście, gdzie nadal zostało mnóstwo osób starszych, chorych, niepełnosprawnych, leżących, zapomnianych.
Robiliśmy tam mnóstwo rzeczy. Rozwoziliśmy pomoc humanitarną. Towarzyszyliśmy ludziom w ich codzienności, a czasem w zupełnie niecodziennych chorobach, szpitalach i umieraniu. Robiliśmy zakupy. Organizowaliśmy sprzęt rehabilitacyjny. Trzymaliśmy za ręce, słuchaliśmy, pocieszaliśmy. Ubieraliśmy choinki, przywoziliśmy świętego Mikołaja. Robiliśmy grille i potańcówki pod rozgwieżdżonym niebem. Wszystko po to, żeby złagodzić choć trochę ból, strach i samotność.
Bo doświadczanie niepełnosprawności na wojnie, kiedy nad głową latają ci bomby, rakiety i drony kamikadze, kiedy każda chwila może być tą ostatnią, a ty nie masz możliwości samodzielnie się ewakuować, schronić - no to naprawdę, nie jest zadanie na siły jednego człowieka.
I to się nigdy nie powinno wydarzać.
Niepełnosprawność w trakcie wojny drastycznie zmniejsza twoje szanse na przeżycie. I jeszcze sprawia, że mało komu stajesz się potrzebny. Twoje życie przestaje należeć do ciebie. Stajesz się niewidzialny, przezroczysty, najlepiej, żebyś zniknął i nikomu nie sprawiał problemu. No bo sam wiesz, rozumiesz, w czasie wojny mamy poważniejsze problemy niż przejąć się twoim życiem. Wybacz, musisz zrozumieć, w końcu przecież jesteś niepełnosprawny...
Dlatego cały czas miałam poczucie, że dotykam wyjątkowego, całkowicie surrealistycznego kawałka rzeczywistości. Tak wyjątkowego, że nie można o tym nie pisać i nie mówić.
A potem, w styczniu 2023 roku wpadliśmy w Bachmucie pod rosyjski ostrzał artyleryjski. Cudem przeżyłam. Z amputowaną nogą.
Dej pory sama towarzyszyłam ludziom z niepełnosprawnością, którym wojna zastukała do życia. Teraz - sama wskutek działań wojennych stałam się osobą z niepełnosprawnością.
Licznik surrealizmu tego doświadczenia wybił poza wszelką skalę.
A ja? Nauczyłam się na nowo chodzić, z protezą i wróciłam do kontynuowania swojej pracy na wschodzie Ukrainy.
I teraz napisałam o tym wszystkim książkę.
Bo kiedy widzisz taki ogrom cierpienia i dramatu - nie możesz o tym nie krzyczeć na wszystkie sposoby.
Jeszcze wierzę, że ta opowieść może wzruszyć ogłuchłe piekło tego świata.
I chcę Was prosić o pomoc w tym przedsięwzięciu.
Taki tryb życia, jaki na ostatnie lata wybrałam, nie daje zbyt wielu możliwości zarabiania pieniędzy - choć zdarzało mi się z ostrzeliwanego Charkowa prowadzić zdalne wykłady dla studentów. Ale to jest praca, która z pewnym wysiłkiem pozwala mi utrzymać samą siebie. Na duże marzenia - po prostu mi nie starczy.
Na co zbieram te pieniądze?
Pierwsza wersja książki jest już gotowa.
Teraz chcę ją oddać w ręce profesjonalnej redaktorki, która bez litości wytknie mi wszystkie błędy warsztatowe i językowe. I pomoże mi ją poukładać w sensowny kształt. Tak, żebyście byli w stanie to przeczytać! Bez jej pomocy - nie poradzę sobie, jestem nauczycielką, nie pisarką...
To będzie koszt ok. 8 000 zł.
Dalsze etapy zależą od tego, czy jakieś wydawnictwo mnie przyjmie pod swoje skrzydła.
W lepszej wersji - to będzie koniec wydatków.
W gorszej - będę potrzebować kolejnych pewnie 20 000 zł na skład, korektę, grafikę, druk, oprawę. I kolejnych 20 000 na jej tłumaczenie - tak mi się marzy, że moi ukraińscy przyjaciele też będą mogli ją przeczytać.
Bardzo wierzę, że ta książka powinna ujrzeć światło dzienne.
Jeśli razem ze mną w to wierzycie - proszę Was dzisiaj o Wasze parę złotych.
Po to, żeby może w końcu z którejś wojny świat się czegoś nauczył...
Moją dotychczasową pracę można podglądać na Facebooku:
www.facebook.com/klikawcharkowie
oraz troszeczkę na YouTube: www.youtube.com/klikawcharkowie
Pieniądze obiecuję wydawać oszczędnie, a każdą nadmiarową złotówkę przeznaczyć na kontynuowanie mojej pracy wśród osób z niepełnosprawnością z Ukrainy :)
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Dh Szczepowa, alléz, alléz ‼️👌🙏🏻✌️😍⚜️
Wydaje, Grażyno, książkę i wydaj na potrzeby Kliki pieniądze.
Trzymam kciuki!
Niech wszyscy się dowiedzą, że to nie jest Counter-Strike tylko dramat dla całych rodzin. Zwłaszcza tych słabszych, biedniejszych, którzy nie mieli środków i sił żeby uciec. A wystarczyło zostawić suwerenny kraj w spokoju.