Napisanie oraz wydanie książki
Napisanie oraz wydanie książki
Nasi użytkownicy założyli 1 272 772 zrzutki i zebrali 1 478 900 237 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Witam,
Mam na imię Sebastian i mając głowę pełną pomysłów, postanowiłem napisać książkę. Od jakiegoś czasu jestem w trakcie pisania. Ze względu na pracę i inne zajęcia, nie idzie mi to w szybkim tempie. Chcę, aby książka była ciekawa, wciągająca i spójna. Postanowiłem więc założyć zbiórkę, by móc w całości skupić się na jej pisaniu. Jeżeli masz ochotę mnie wesprzeć, poza tym, że byłoby mi miło, włożyłbyś/włożyłabyś swój własny wkład w to dzieło. Wspierając mnie, możesz napisać imię postaci, którą chciałbyś/chciałabyś abym umieścił.
Książka z gatunku fantasy, opowiada o grupce znajomych/przyjaciół z zakonu, którzy wspólnie przemierzają kontynent. Ich teoretycznie głównym zajęciem, jest niesienie pomocy słabszym. Akcja osadzona w naszym słowiańskim klimacie, w średniowiecznych czasach. Pojawią się w niej nasze rodzime problemy oraz potwory. Bohaterowie jak wiadomo: ludzie, krasnoludy, elfy..., nie są postaciami idealnymi i zdarza im się kierować własnymi zasadami, spychając zakon na dalsze tory. Sam zakon, przesiąknięty żądzą zysku oraz posiadania ziem, nie raz nagiął zasady.
W książce nic nie jest czarno-białe. Wszystko zależy od wyborów każdego z poszczególnych bohaterów, którzy mają własną przeszłość i cele.
W ogólnym skrócie to połączenie zakonu w rodzaju templariuszy, średniowiecznej Polski, potworów, biedy, polityki, wojny, ludzkich zachowań.
Jeżeli masz ochotę mnie wesprzeć, będę wdzięczny.
Fragment książki:
Po kilku kolejnych dniach dojechali do Sisymbrium, miasta położonego nad rzeką Ulmus. Zatrzymali się przy głównym rynku, który tętnił życiem. Asortyment nie był bogaty, w końcu miasto nie leżało na głównym szlaku handlowym, tylko pobocznym, prowadzącym z Cotininus, słynącym ze skór i soli. Konia uwiązali do belki przy karczmie. Najcenniejsze rzeczy jeździec zabrał ze sobą.
- Najpierw pójdziemy coś zjeść, dość mam suszonego jedzenia, najchętniej zjadłbym pieczoną rybę z warzywami i popił zimnym piwem. Potem pójdziemy do łaźni, ciągle widzę jak ludzie oglądają się na nas z obrzydzeniem. Miejmy nadzieję, że w karczmie nie brakuje miejsca
na nocleg. Przespałbym się na czymś wygodniejszym niż przyklepana ziemia.
W karczmie wrzało od hałasu rozmów, śmiechu i brzdęku kufli. Pachniało pieczonym mięsem, kiełbasą, piwem i dymem. Światło wpadało przez dwa małe okna i nie było go wystarczająco, by zwinnie poruszać się po sali.
- Większość z nich otumaniła się brakiem tleniu niźli piwem. – Pomyślał, po czym podszedł
do lady, za którą stał karczmarz. – Karczmarzu! Znajdzie się u was posłanie na tę noc?
- Nic nie ma, szukajcie gdzie indziej. – Odkrzyknął karczmarz, energicznie wycierając kufel.
- Jak to? Nie ma ani jednego wolnego pokoju?
- Nie ma, mówię przecie, szukajcie gdzie indziej, u Figusa abo Macieja spytajcie, u mnie nie przenocujecie. – Odpowiedział zdenerwowany, wycierając kufel z jeszcze większą zawziętością. Karczmarka biegała z garnkiem zupy jak poparzona.
- Na nic mi się błąkać po mieście, to duża i zadbana karczma, na pewno znajdziecie jakiś kąt. – Powiedział zachwalająco.
- Nie ma miejsca, mówiłem przecie! – Krzyknął zdenerwowany i splunął do kufla, po czym wytarł szmatą. – Pytajcie u Figusa abo Macieja, to niedaleko, z łatwością traficie.
- Żegnam więc. – Odpowiedział ozięble. Odszedł zrezygnowany. - Chodź mały, poszukamy gdzie indziej.
Wyszli przed karczmę i rozejrzeli się, na targowisku nadal wrzało, ze środka karczmy wydarł się okrzyk tłumu zachwyconych mężczyzn. Jeździec obejrzał się, przez domykające się drzwi zobaczył wylany garnek zupy i leżącą obok karczmarkę, gdy drzwi się zamknęły spojrzał przed siebie. Stała przed nimi dziewczynka z wyrazem twarzy jakby chciała coś powiedzieć.
- Chcesz czegoś? – Zapytał jeździec.
- Pan jest wojem z zakonu? – Zapytała podekscytowana.
- Tak, jestem. Mogę Ci jakoś pomóc?
- Dziadek opowiadał mi przed snem opowieści o waszych dokonaniach, odtąd zapragnęłam spotkać jednego z was. – Dziewczynka miała z 9 lat, była ubrana w brudne, pocerowane ubranko, na głowie jaśniały miedziane włosy, posypane obficie mąką.
- Bardzo się cieszę młoda damo, niestety nie czas mi, na wywoływanie podziwu, mam sprawy, które muszę wykonać.
- Tak tak, słyszałam spod szynkwasu, szukacie miejsca na nocleg. Jestem córką Figusa, zaprowadzę was do karczmy mojego ojca.
- Jesteś córką Figusa? Co robiłaś pod szynkwasem tej karczmy? – zapytał ze zdumieniem.
- Przyszłam odebrać pieniądze za ryby, które moja matka rano przyniosła karczmarce na zupę. Podobno miał dziś przybyć do nich jakiś koneser, a ta karczma zasłynęła z polewki rybnej. Ciekawe czy zasmakowała koneserowi.
- No bardzo ciekawe. – Jeździec stłumił uśmiech. – Prowadź więc dziewczynko, wezmę tylko mego konia. – Koniuch wyraźnie czekał na napiwek od jeźdźca, lecz ten nie zaszczycił go nawet spojrzeniem. – Chodźmy więc! – Krzyknął.
Po kilkunastu minutach i przejściu przez solidny drewniany most, dotarli do karczmy Figusa. Okolica była dużo brzydsza. Zaniedbane domy, błoto na drodze, pełno sieci rybackich i zapach ryb. Karczma nie wyróżniała się spośród brzydkich domów, miała krzywe drzwi i nadproże.
- Wyjście stąd po upojnej nocy musi być wyzwaniem. Błoto na zewnątrz na pewno nie ułatwia sprawy.
W karczmie było prawie pusto, dwóch rybaków siedziało przy stole, jedząc solone ryby, które pijali piwem. Śmierdziało dymem wędzenia.
- Witam przybyszów z dalekiej krainy! – Krzyknął entuzjastycznie Figus. – W czym mogę służyć jaśniepanu? – Zapytał uprzejmie. Karczmarz był w średnim wieku, na głowie nosił beżową chustę, która zapewne kiedyś była biała, miał jednodniowy zarost i wystające włosy z nosa.
- Czy pokój… Znajdzie się u Ciebie karczmarzu? – Zapytał odwracając twarz, by ukryć grymas odczuwalnego odoru z ust.
- Ależ oczywiście, na ile nocy jaśniepan sobie życzy? – Dziewczynka pobiegła i zniknęła za drzwiami prowadzącymi do kuchni.
- Na jedną. Strawę ciepłą jakąś macie? – Zapytał znowu, odwracając głowę.
- Ależ oczywiście, na co ma jaśniepan ochotę? – Zarzucił ręcznik na bark.
- Rybę pieczoną z warzywami, a do popicia piwo. Dla chłopca kaszy. – Apetyt malał z każdym pytaniem.
- Rybka pieczona oczywiście jaśniepanie, ale co do warzyw, ciężka sprawa. – Złożył ręce i skrzywił minę.
- Dobrze…, trudno. Piwo chociaż macie?
- Oczywiście jaśniepanie, już nalewam. Jedna ryba z pieca! – Krzyknął w stronę kuchni. – Rybka za chwilę będzie. Proszę sobie usiąść, gdzie dusza zapragnie. - Usiedli niedaleko lady za którą stał gospodarz. Stół był brudny i klejący. Muchy przelatywały co jakiś czas obok ich głów. Rybacy patrzyli spode łba popijając piwo. Gdy jeździec spojrzał w stronę lady, zobaczył nachylonego karczmarza i dziewczynkę szepczącą mu coś do ucha. Karczmarz patrzył na jeźdźca i po chwili uśmiechnął się.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.