Były niesione w wiaderku przez Pana który miał z nimi "zrobić porządek" ale nie miały zostać utopione tylko zabite łopatą. Nie wiem która śmierć wydaje się gorsza. Niewinne i bezbronne kociątka miały zginąć z rąk cZŁOwieka. Udało się je zabezpieczyć ale to nie koniec, walka o ich życie dopiero się zaczyna. Maluchy maja zaawansowany koci katar, biegunkę, są zagłodzone i wyniszczone. Oba mają kłopoty z oddychaniem i nie trzymają temperatury. Teraz już bezpieczne i zaopiekowane grzeją dupki w inkubatorze, jestem tak chora że chętnie położyła bym się tam z nimi ale jak mogłyśmy przejść obok nich obojętnie? Leczenie będzie długie i ciężkie ale zrobimy wszystko żeby dzieciaki odzyskały wzrok i zobaczyły jak piękny może być świat. Rodzeństwo dostało imiona Dexter i Debra na cześć serialu który towarzyszy mi i mojemu przeziębieniu od kilku dni. Musimy zaopatrzyć się w leki, suplementy na odporność i artykuły higieniczne. Maluchy napewno muszą mieć zrobiony test w kierunku panleuko ze względu na okropna biegunkę a także testy fiv/felv. Przydała by się też kuracja zylexisem... postawienie na łapki kociakow w takim stanie generuje ogromne koszta, pomożecie nam je uratować?