Aby przetrwać najgorsze miesiące
Aby przetrwać najgorsze miesiące
Nasi użytkownicy założyli 1 231 619 zrzutek i zebrali 1 364 420 634 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności1
-
Styczeń - czyli złe Nowego Roku początki
Początek roku nie wskazywał na to, co stanie się w drugim tygodniu stycznia. Szogun czuł się dobrze, odżył na tej remisji, zaczął się bawić, był bardzo kontaktowy. W niedzielę 7 stycznia stracił apetyt i wymiotował żółcią. W poniedziałek przyjęto nas na szpital, gdyż był bardzo odwodniony i dostał kroplówkę dożylnie. W środę znowu stracił apetyt i mimo podania stymulatora nie ruszył z jedzeniem. W czwartek trafiliśmy na szpital, zaczęła się diagnostyka (czy to rak wrócił, czy nerki siadają, może wątroba albo trzustka?). Wieczorem doszła ostra biegunka więc w piątek znowu wylądowaliśmy na szpitalu... USG pokazało dalszą remisję (rak jeszcze bardziej się zmniejszył!), trzustka, wątroba i nerki w normie i jelita też bez widocznych zmian. Jako, że biegunka dalej się pojawiała, to sobota była kolejnym dniem hospitalizacji i tego dnia dowiedziałam się, że Szogun ma zapalenie okrężnicy.
Jest na lekach przeciwbólowych, przeciwzapalnych i kroplówkach już kolejny dzień. Gdy to piszę jesteśmy po pięciu wizytach na szpitalu.
Jego dobre samopoczucie, wolę walki i polepszający się stan zdrowia mówią mi, że to dobrze zainwestowane pieniądze, ale koszty są straszne. Te 5 dni kosztowały mnie 1916,39 zł. A to nie koniec leczenia. Kolejne wizyty są zaplanowane na poniedziałek, wtorek i środę.
Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
Kochani,
jest to dla mnie bardzo ciężki czas i piszę te słowa z ogromnym trudem. Myślę, że po prostu nie zwykłam prosić o pomoc. Jestem jednak w sytuacji, w której wydaję miesięcznie więcej, niż jestem w stanie zarobić. Wielu moich wspaniałych przyjaciół i znajomych doradziło mi utworzenie tej zrzutki, więc się w końcu przemogłam.
Ostatnie miesiące mocno dały mi w kość nie tylko emocjonalnie, ale właśnie też finansowo. Moje dwa ukochane koty, które adoptowałam 9 lat temu ze schroniska w Gliwicach zaczęły chorować. Ponoć to typowe choroby wieku geriatrycznego u kotów, więc nie powinno to nikogo dziwić, ale nie życzę tego żadnemu kotkowi i jego opiekunowi.
Szogun
Szogun ma chłoniaka i wyrwał się cudem śmierci w lipcu tego roku. Weterynarze nawet mówili, że dają mu lek ostatniej szansy przed eutanazją i że mamy po prostu wiedzieć, że zrobiliśmy wszystko, zanim się poddaliśmy. I wtedy zaskoczył wszystkich. Po odpowiedniej dawce sterydu i ludzkiego leku na chłoniaka zaczął z powrotem przybierać na wadze, a jego wyniki z miesiąca na miesiąc zaczęły się poprawiać.
W listopadzie miał kontrolne USG, które wskazuje na to, że rak jest w remisji i zmniejszył się o 7 mm. Dlatego podjęliśmy walkę o jakość jego życia. Jego zęby były w fatalnym stanie i potrzebna była pilna wizyta stomatologiczna. Ostatnio miał też serię zatwardzeń, przez co musiał lądować na kroplówkach, aby nie ulec odwodnieniu. Po zabiegu stomatologicznym jego stan określany jest jako stabilny, a najbliższy miesiąc pokaże, czy organizm osłabł i chłoniak wróci i go po prostu dobije…
Filemon
Ten diabełek zachorował ponoć na typową kocią chorobę wieku starczego, mianowicie na przewlekłą niewydolność nerek. Obecnie jest w II stadium niewydolności. Potrzebne mu są regularne badania krwi i moczu oraz USG, aby na bieżąco monitorować jego stan. Do tego ma problemy z apetytem, potrafi bardzo szybko tracić na wadze, ma często biegunki z krwią i śluzem. Jesteśmy w trakcie diagnostyki przyczyny. Dwa razy wysyłaliśmy kał na badania i nic nie znaleźliśmy. Musimy pogłębić diagnostykę o kolejne badania (w kierunku IBD), wizytę u dietetyka, kardiologa etc. Nie mówiąc o czekającym zabiegu stomatologicznym gdy opanujemy sytuację z jelitami...
Listopad, czyli dlaczego proszę o pomoc
Ten miesiąc okazał się najgorszym w całej historii ich leczenia. Obydwoje mieli gorszy apetyt, Filemon biegunki z krwią, Szogun zatwardzenia, obydwoje potrzebowali kroplówek i witamin. W tym miesiącu tylko Szogun powinien był mieć badania kontrolne, ale Filemonowi się bardzo pogorszyło i trzeba było o wiele szybciej zrobić pełen pakiet badań. U weterynarzy lądować zaczęliśmy kilka razy w tygodniu, byliśmy u kociego nefrologa z Filemonem, u kociego kardiologa z Szogunem. Wszystkie te wizyty z listopada przewyższają wysokość mojej miesięcznej pensji. A mówimy tylko o opiece nad kotami. Na sobie staram się oszczędzać jak tylko mogę, by nie generować kolejnych kosztów.
Wydatki za listopad:
4462 zł - wizyty u lekarzy weterynarii (po paragonach i płatnościach kartą widzę, że było około 15 wizyt w tym miesiącu, w tym wizyty internistyczne, pobyty na szpitaliku Szoguna, kroplówki, wizyta kardiologiczna, wizyta nefrologiczna, wizyta stomatologiczna z zabiegiem sanacji)
468 zł - leki, suplementy, probiotyki (kupione online, aby było trochę taniej)
Nie doliczam tutaj wydatków na benzynę i takich podstawowych rzeczy jak karma mokra i żwirek.
Poniżej część paragonów za listopad:
Pierwszy tydzień grudnia, czyli zaczynamy z grubej rury
Grudzień jest miesiącem diagnostyki Filemona. Byliśmy na wizycie kardiologicznej (koty chorujące na nerki mają często problemy z sercem i nadciśnieniem, więc musieliśmy odbyć taką wizytę), dietetycznej (jego biegunki z krwią i śluzem muszą zostać jak najszybciej zdiagnozowane, dlatego wdrażamy odpowiednie leczenie zapalenia jelit i modyfikujemy dietę) i na wizytach internistycznych (kroplówki, leki przeciwóbolowe i przeciwzapalne).
Dostrzegliśmy problemy neurologiczne - ból w odcinku lędźwiowym kręgosłupa. Mamy skierowanie do neurologa w Gliwicach (koszt tej wizyty to 280 zł, osobno liczony będzie RTG). Filemon od 2 miesięcy głośno wokalizuje, szczególnie w nocy. Okazuje się, że może to mieć podłoże nie tylko behawioralne ale niestety też bólowe z powodu kręgosłupa... Szybka diagnoza pozwoli nam na skuteczne leczenie.
Jak widać po paragonach poniżej, w pierwsze dni grudnia już poszło 1423 zł na same wizyty weterynaryjne. Obydwoje znowu potrzebowali kroplówek i leków. Tracili apetyt i byli odwodnieni. Cały czas jesteśmy przed wizytą u neurologa i przed RTG. Obecnie u Filemona testujemy nowy probiotyk, olej omega-3 i karmy komercyjne niskofosforowe od pani doktor, która specjalizuje się w dietetyce. Oby zapalenie jelit przeszło i już nie wróciło. Już kilka dni nie było biegunek z krwią i oby tak zostało. Gdy sytuacja się ustabilizuje przechodzimy na BARF.
Gdy ogarniemy jelita, to po Nowym Roku musimy zrobić mu zabieg sanacji jamy ustnej. Nie znam jeszcze kosztów, ale sam zabieg to 500-1000 zł, a oprócz stomatologa potrzebujemy anestezjologa, gdyż kot chory na nerki musi mieć taką opiekę podczas sedacji...
EDIT: całkowite wydatki za grudzień to 4 000 zł z czego 2 000 zł to wizyty lekarskie.
Styczeń - czyli złe Nowego Roku początki
Początek roku nie wskazywał na to, co stanie się w drugim tygodniu stycznia. Szogun czuł się dobrze, odżył na tej remisji, zaczął się bawić, był bardzo kontaktowy. W niedzieję 7 stycznia stracił apetyt i wymiotował żółcią. W poniedziałek przyjęto nas na szpital, gdyż był bardzo odwodniony i dostał kroplówkę dożylnie. W środę znowu stracił apetyt i mimo podania stymulatora nie ruszył z jedzeniem. W czwartek trafiliśmy na szpital, zaczęła się diagnostyka (czy to rak wrócił, czy nerki siadają, może wątroba albo trzustka?). Wieczorem doszła ostra biegunka więc w piątek znowu wylądowaliśmy na szpitalu... USG pokazało dalszą remisję (rak jeszcze bardziej się zmniejszył!), trzustka, wątroba i nerki w normie i jelita też bez widocznych zmian. Jako, że biegunka dalej się pojawiała, to sobota była kolejnym dniem hospitalizacji i tego dnia dowiedziałam się, że Szogun ma zapalenie okrężnicy.
Jest na lekach przeciwbólowych, przeciwzapalnych i kroplówkach już kolejny dzień. Gdy to piszę jesteśmy po pięciu wizytach na szpitalu.
Jego dobre samopoczucie i polepszający się stan zdrowia mówią mi, że to dobrze zainwestowane pieniądze, ale koszty są straszne. Te 5 dni kosztowały mnie 1916,39 zł. A to nie koniec leczenia.
Jak wygląda moje życie?
Każdy dzień zaczynam od ważenia kotów wagą dla niemowląt. W skali kilku tygodni czy miesiąca daje to obraz progresu ich chorób. Notuję każdy brak apetytu i podawanie stymulatora apetytu. Zapisuję konsystencję kału i ilość wypróżnień. Robię zdjęcia by pokazać weterynarzom (szczególnie gdy nie jestem pewna, czy widzę krew w kale). Odnotowuję też zmiany behawioralne, aby wychwycić ewentualne symptomy bólowe.
Codziennie dostają leki. Szogun pozwala sobie wkładać tabletki do pyszczka codziennie od lipca, rzadko się buntuje. Filemon nie daje mi takiej przyjemności i większość leków albo daję w strzykawce po rozpuszczeniu z wodą, albo proszę weterynarzy o zastrzyki do domu, abym mogła sama aplikować. Dobrze, że probiotyki można im wymieszać z mokrą karmą i jest problem z głowy. Teraz będziemy wprowadzać reżim mycia jamy ustnej, aby zminimalizować ryzyko kolejnego kamienia. Każdy zabieg pod znieczuleniem jest ogromnym obciążeniem zarówno dla kota z rakiem, jak i kota z chorymi nerkami, dlatego profilaktyka jest najważniejsza.
Nie chcę brzmieć, że narzekam, ale jestem z tym wszystkim na co dzień sama i jestem tym bardzo zmęczona. Nikt inny nie poda im leków, nie zabierze do weterynarza. Jestem tylko ja i czuję za nie ogromną odpowiedzialność. One były ze mną w najgorszych momentach mojego życia, gdy chorowałam na depresję i traciłam grunt pod nogami przed rozwodem. Teraz ja chcę zrobić dla nich to samo. Dlatego chowam dumę do kieszeni i proszę o pomoc, abyśmy jakoś przetrwali do końca roku.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!