Walka z rakiem złośliwym kory nadnercza
Walka z rakiem złośliwym kory nadnercza
Nasi użytkownicy założyli 1 231 892 zrzutki i zebrali 1 365 384 190 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Ciocia - Aniela Musik
i
Mama - Agnieszka Baranowski
Organizują tę zbiórkę dla Jonathana Baranowskiego.
Oto jego historia:
Moi Kochani
Dzisiaj chcę Wam opowiedzieć moją historię, ponieważ potrzebuję Waszej pomocy. Nazywam się Jonathan i mam 22 lata. W lipcu zeszłego roku dostałem straszliwą diagnozę, nowotwór złośliwy kory nadnercza. Jest to bardzo rzadki i bardzo złośliwy nowotwór i dlatego też nie ma prawie żadnych metod leczenia. To była dla mnie szokująca wiadomość, która wywróciła moje życie do góry nogami. Na początku nie chciałem tego zaakceptować, niestety jak być może wielu z Was osobiście się przekonało, ta choroba może dopaść każdego. To był dla mnie naprawdę cios, pomimo niewielu możliwości chciałem i dalej chcę walczyć żeby wyzdrowieć.
Do tego momentu moje życie przebiegało całkiem normalnie; szkoła, wybór zawodu, dorabianie jako kelner. Na zawód wybrałem Doradca ubezpieczeniowy- co za ironia losu. Już po pierwszym roku musiałem przerwać moje wykształcenie i pozostać na zwolnieniu lekarskim.
Moim hobby był sport, bieganie po lesie, czasami coś extremalnego, jak skok ze spadochronem.
Do tego rozdziału życia chętnie bym powrócił.
Niestety nie jest to takie proste, już dwa tygodnie po otrzymaniu diagnozy nastąpiła pierwsza operacja, która nie była taka łatwa. Wycięto mi prawe nadnercze,trochę wątroby i część żyły głównej. Lekarze orzekli, że operacja się udała i usunięto nowotwór w całości. Po tej operacji potrzebowałem cztery miesiące aby dojść do siebie.
Zaraz po operacji otrzymałem cytostatyk – Mitotan w postaci tabletek, jedyny lek podawany w takim przypadku. Myślałem ok, góz wycięty, biorę leki, będzie dobrze. Niestety już po czterech miesiącach nadszedł następny cios – przerzuty w płucach obustronne. Większość niemożliwa do wycięcia. I tak z pacjenta adiuwantowego stałem się pacjentem paliatywnym, to wręcz usunęło mi grunt spod nóg, to było gorsze niż pierwsza diagnoza.
W celach diagnostycznych przeszedłem operację na płucach w wyniku której usunięto dwa małe guzki na obrzeżu prawego płuca. Do tego po operacji nastąpiły komplikacje, wewnętrzne krwawienie z rany do opłucnej i jeszcze tego samego dnia wieczorem następna operacja. Kiedy doszedłem do siebie zaproponowano mi chemoterapie w postaci wlewów dożylnych jako uzupełnienie do tabletek. Wszystko jako metody przedłużające życie, o ile? Może 12-24 miesiące, nie wiadomo, nie ma wystarczających statystyk w tym wypadku. Nie mogłem się z tym wyrokiem śmierci pogodzić.
Zacząłem szukać innych metod, które dają lepsze rezultaty. Przy pomocy metod naturalnych zacząłem odbudowywać swój system immunologiczny, który po operacjach i chemii w tabletkach był bardzo osłabiony. Już same suplementy i wlewy kosztują nie mało. Jako uczeń na zwolnieniu lekarskim jestem zależny w tym względzie od pomocy moich rodziców. Niestety, rodzinie też nie wiedzie się najlepiej finansowo. Mój Tata po długim chorobowym z uszkodzonym kręgosłupem, cukrzycą i po zawale, musiał przejść na rentę chorobową, a to nie są duże pieniądze u normalnego pracownika budowlanego.
Dowiedziałem się że klinika w Würzburgu prowadzi badania w Immunoterapii i szuka chętnych (probantów). Dostałem zaproszenie, pobrano próbki i po różnych testach otrzymałem wiadomość,że niestety mój nowotwór nie nadaje się do leczenia tą metodą. Kolejne rozczarowanie.
Czas pędzi i następny problem nie dał na siebie długo czekać. Na początku tego miesiąca z mocnymi bólami brzucha wylądowałem w szpitalu na intensywnej terapii z krwawieniem wewnętrznym. Okazało się, że w brzuchu jest guz między żołądkiem, śledzioną i trzustką. Operacja nie wchodzi w rachubę bo nie wiadomo jak daleko wdrążył się do organów. Lekarze zalecają chemoterapię aby zmniejszyć trochę guza, by ponowne krwawienie nie wystąpiło zbyt szybko.
To był ten ostateczny cios, ja już chciałem się poddać. Moja mama która od początku bardzo mnie wspiera, szukała jednak dalej możliwości. I tak trafiliśmy do profesora we Frankfurcie, który łączy ze sobą najnowsze metody. W brzuchu chce zastosować lokalną chemoterapię, która ma być wycelowana bezpośrednio w guza i nie jest taka szkodliwa dla pacjenta jak normalne wlewy. W płucach chce zastosować laser, który wytwarza miejscowo wysoką temperaturę, to ma zniszczyć komórki rakowe.
To dodało mi otuchy i może mi dać trochę czasu, który moja rodzina i ja potrzebujemy a finanse nie powinny być w tym względzie przeszkodą.
Obecnie ledwo pokrywamy moje wizyty w gabinetach terapii alternatywnych , tej nowej nie damy radę sami opłacić.
Dlatego potrzebujemy waszej pomocy, małego datku który mi da trochę więcej czasu.
Bardzo proszę spełnijcie moją prośbę , żebym mógł jeszcze trochę czasu spędzić z moją rodziną i przyjaciółmi na tej Ziemi .
Dziękuję wszystkim, którzy poświęcili czas na przeczytanie mojej historii. Nie było mi łatwo publicznie opowiedzieć o mojej sytuacji, ale bardzo potrzebuję Waszej pomocy.
Dziękuję serdecznie i życzę Wam i Waszym rodzinom dużo zdrowia.
Tutaj można składać datki przez paypal:
https://www.paypal.com/cgi-bin/webscr?cmd=_s-xclick&hosted_button_id=T8SFVNWRLGAEN&source=url
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!