Jestem prywatną osobą, która od lat pomaga bezdomnym kotom znajdywać domy, dbam o ich kastrację i leczenie na tyle, na ile pozwalają mi finanse, jednak obecna sytuacja jest dla mnie i moich podopiecznych dramatyczna. 

Wszystko zaczęło się od Milki - kotki znalezionej w starej stodole, jej oczy były zaropiałe, a oddech bardzo ciężki, nie mogłam jej zostawić, była chora i przerażona. 

Podczas opieki nad zwierzętami, wraz z przyjaciółką spotkałyśmy wiele kotów z kocim katarem, ale tym razem ropiejące oczy i charczenie to był wierzchołek góry lodowej… Badania wykazały kalciwirozę i mykoplazmozę, a po Milce na moje podwórko podrzucony został Czarek, piękny czarny kocur. Chciałabym, żeby i oni znaleźli domy, ale problem w tym, że Czarek również okazał się być zakażony. 

Następnie pojawiły się dwa kolejne koty - wyrzucony z samochodu Zorro, oraz mała, bura kotka, która również zdaje się być chora, dusi się i jej oczy potwornie ropieją. Moja przyjaciółka załatwiła od dobrych ludzi środki przeznaczone na kastrację, ale nie możemy tego zrobić, dopóki jej nie wyleczymy. 

Duszności nasilają się do tego stopnia, że kicia ma problem z jedzeniem.

Dług w lecznicy rośnie, a my nie mamy już środków, by go spłacać. 

Żwirek oraz karma przy takiej ilości kotów pochłania ogromne pieniądze. 

Błagam, pomóżcie nam uregulować sytuację u lekarza weterynarii i zacząć leczenie młodej kici, nim choroba odbierze jej życie. 

Nie mogłam ich zostawić, gdy prosiły o pomoc 💔 

Teraz to ja proszę o pomoc dobrych ludzi, którzy tak jak ja kochają zwierzęta. 

Jeśli cokolwiek zostanie z pieniędzy na zrzutce, przekażę wszystko na nasze miejscowe stowarszyszenie ,,Rawa dla Zwierząt’’, co oczywiście udokumentuję, czy to wrzucając zdjęcie na zrzutkę, czy na media społecznościowe. 

Do zrzutki dorzucam także zdjęcia niektórych uratowanych przeze mnie kotów. 

Chciałabym dalej być dla nich wsparciem. 

Kolejne zwierzęta potrzebują naszej pomocy 💔💔