Na normalność i wyprowadzke.
Na normalność i wyprowadzke.
Nasi użytkownicy założyli 1 233 920 zrzutek i zebrali 1 372 008 098 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Aktualności3
-
Jeśli ktoś chce zapoznać się bliżej z moją historią.
W historii tej nie ma granic bólu, cierpienia i krzywd, bo cała historia nadal trwa i nikt jej nie kończy. Chciałabym, aby była przestrogą dla rodziców, opiekunów i ludzi, którzy kiedykolwiek skrzywdzili dzieci, młodzież, nastolatków oraz młodych dorosłych, którzy dopiero zaczynali uczyć się życia, stawiali pierwsze kroki, próbowali wejść w ten świat. A on legł w gruzach, przez wasze dłonie, wasze usta, wasze członki, wasze słowa, wasze grzechy. To ja, jak i wiele innych młodych ludzi rozpadło się na części, stało się pustymi naczyniami, wyżartymi przez wasze czyny, za które to my płaciliśmy i płacimy. To my płaczemy po nocach ukrywając się pod kołdrą i wyrywając swe ciało, aby zapomnieć choć na chwilę o tej bezkresnej rozpaczy i pustce, która tkwi w naszej głowie oraz ciałach. Byłam naiwna myśląc, że się zmieni... Moja bezkresna rozpacz zaczyna się już w dniu moich narodzin, gdy rodzi mnie matka, która chciała wyrwać mnie z swego ciała i zakończyć me życie, które jeszcze wtedy się nawet nie zaczęło. Urodziłam się 10 kwietnia o godzinie 11. Nie płakałam, podobno byłam cicha, jakbym rozumiała, że na tym będzie polegało moje życie, na ukrywaniu łez i emocji, nawet tych niemowlęcych, słuchaniu innych, nie siebie. Zostałam umieszczona w inkubatorze, nakarmiona kroplówką i okryta białym kocykiem w różowe misie. Spędziłam w nim 8 dni, w których ani razu moja matka nie wzięła mnie na ręce oraz nie nakarmiła. Robiły to pielęgniarki oraz moja babusia. (babusia w pewnych momentach, potem babcia, a czasem kobieta, dowiedziecie się potem)Tyle wiem od babci i rodziny, nie pamiętam tego, zostałam przywieziona do domu i nakarmiona zimnym mlekiem z butelki, ściągnietym dwie godziny wcześniej z piersi mojej matki. Podobno zrobiła to specjalnie, ale dziś, kiedy jej wybaczyłam, mogę patrzeć na to z innej strony, byłam jej pierwszym dzieckiem, mogła nie wiedzieć. Wracając do mojej historii, wróciłam do domu, w dziesiejszych czasach wita się matkę z dzieckiem, balonami, śpiewem, dekoracjami, ale nie, mnie nie. Nikt, co miało nastąpić również potem. Nie byli przygotowani, chociaż wiadomość o tym, że się urodzę, była dla nich znana od paru miesięcy. Nic, kocyki, butelki, ubranka, łóżeczko. Nic, jakbym była niechcianym przedmiotem, co niestety okazało się prawdą. Babcia dzwoniła, rodzina się zreflektowała, i tak oto tym sposobem, miałam ubranka po kuzynie, rok starszym, chłopięce, za duże, ale były, to najważniejsze, przecież nie mogła się uskarżać, swój bunt na sytuacje mogłam określać jedynie płaczem, który uciszano. Cisza miała trwać zawsze.Przedszkole, barwy, radość i śmiech dzieci, nie dla mnie. Tak, przedszkole też mnie skrzywdziło, to w nim poczułam, co to zazdrość i donosicielstwo. Chciałam być jak inni, śmiać się, bawić lalkami i dopasowywać zwierzątka do odgłosów, niestety nie było mi to dane. Dzieci śmiały się ze mnie, z moich ubrań, tego, że nie mam prawie włosów oraz wszystkiego, co mnie dotyczyło. Przez to zaczęłam do przedszkola ,,przemycać" smoczek, to on mnie uspokajał, bo czułam, jakbym ssała pierś matki, co nie było mi nigdy dane. Przymykałam oczy i czułam się prawie, jakby to ona trzymała mnie w ciepłych objęciach i karmiła swym mlekiem. Potem mi go zabrali i wyrzucili do kosza. Płakałam, a wręcz ryczałam, że chcę nowy, kupiono mi go i nie rozstawałam się z nim do piątego roku życia. W tym czasie przeżywałam istne piekło, bo jak inaczej to nazwać, gdy twoja własna matka, molestuje się, znędza się nad tobą, a ty możesz jedynie patrzeć na nią swoimi ogromnymi brązowymi oczyma pełnymi łez. Patyki, słowo prześladujące mnie do dziś, tworzące najdramatyczniejsze chwile w życiu tak małej istotki, jaką wtedy byłam. Patyki wsadzano mi już praktycznie wszędzie, a mimo to, ja nadal kochałam mamę. Pochwa, uszy, nos, buzia, nie było dla niej różnicy, gdzie robi mi krzywdę, skąd wylewa się ta krew, skąd wystają porozdzierane kawałki ciała. Nie było znaczenia, gdzie, ale było. Kochałam ją mimo tego. Po prostu tego nie rozumiałam. Jakoś wtedy zaczęlimy jeździć do rodziny mamy. Mała wieś, oddalona od mojego domu o jakieś 300 km. Wstawałam wcześnie rano, ubierano mnie i jechaliśmy. Tam też nie było lekko. Było mnóstwo dzieci, które mnie dręczyły, ciotki potrafiły wepchnąć do pokrzyw z dwumetrowej skarpy, a równieśniczka z naprzeciwka do rowu z pokrzywami. To chyba był jakiś rodzaj tortur w tamtej okolicy - pokrzywy. Miałam 4 lata i wysyłano mnie po napoje, a nawet papierosy do sklep na przeciwko. Pamiętam, że strasznie się tego bałam. Było tam mnóstwo przysklepowych panów z butelką piwa w dłoni, którzy coś do mnie mówili. Bałam się ich, ale musiałam tam chodzić, bo inaczej czekałoby mnie coś o wiele gorszego. Wszystkie moje lęki pochodzą mniej więcej z tamtego czasu. Boję się Quadów, bo kuzyn kiedyś prawie we mnie wjechał, mówił, że nie chcący, ale potem powiedział, że w sumie, to nikt by za mną nie płakał, gdyby przez przypadek mnie rozjechał. Cóż, może byłoby lepiej, moje cierpienie nie trwało by dalej, a ja zostałabym pochowana jak bezgrzesny aniołek, jak to robią z małymi dziećmi. Niestety to się nie stało i musiałam żyć nadal w tym piekle. Najgorsze, że nadal ufałam dorosłym bezgranicznie, nauczona mnie posłuszestwa, inaczej był ból. A gdzie policja, sąd, opieka, czy inne instytucje. Oni nie mają oczu w twoim domu, za zamkniętymi drzwiami, zasłoniętymi roletami. A każdy głos pań z przedszkola, też zostawał zatrzymany. Widziały, że działo się coś złego, psułam lalki, nie chciałam bawić się z innymi dziećmi, siadałam sama i albo ssałam smoczek, albo wkładałam rękę w majtki. Teraz rozumiem, że po prostu zaczęłam się wtedy masturbować, ale jak miałam to rozumieć, jak miałam. Nie mogłam i nie miałam. Te dwa słowa będą mi towarzyszyć w tej historii, mogłam i miałam. Padło wszystko gdy miałam 6 lat. Matka odeszła, nie, nie umarła, wyprowadziła się i nigdy więcej nie odezwała, ale jej echo trwa. Ojciec miesiąc po niej, zrobił to samo. Zostałam więc na łasce dziadków, którzy mogli oddać mnie do domu dziecka, nie zrobili tego, ale był to jeden z argumentów, który mial spowodować, że będę grzeczna. Straszenie mnie, że pójdę do domu dziecka, było na porządku dziennym. Jak mogłam czuć się bezpieczna i kochana, kiedy słyszałam, że jestem sierotą, jak mogłać czuć się bezpieczna i kochana, gdy słyszałam, że jestem niewystarczająca, że nie jestem ukochanym dzieckiem, że jestem wyrzutkiem własnych rodziców. Jak mogłam, kiedy jeszcze miałam rodziców czuć się bepieczna, jeśli wracali pijani, a ja schowana za kanapą, gryząca małe piąstki z strachu, zatykająca uszy, nie chcąca słyszeć i widzieć. Dziś płaczę nad tym małym, przerażonym dzieckiem, dziś płaczę nad jej losem, dziś płaczę nad łzami tego dziecka. To ja. Kocham cię mała Weronisiu. I tak poszłam do podstawówki, jako sierotka. Zostałam odrzucona od razu, i tak 6 lat to trwało. Nie będe się rozwodzić nad tym. Istne piekło, dręczenie fizyczne i psychiczne, brak pomocy kogokolwiek. Aby zwrócić na siebie uwagę, zaczęłam symulować choroby, albo je faktycznie wywoływać. Jedzenie na siłe pestek owoców, jakiś dziwnych liści, picie wody z solą, łamanie palców, stanie na śniegu. I faktycznie, historie chorób mam ogromną, oprócz wrodzonej wady serce i astmy. Konsekwencje czuję do dziś. Ale jako małe dziecko, chciałam chociaż raz uwagi. I w szpitalach dostawałam ją od miłych pań pielęgniarek, lekarzy, matek innych dzieci. Szpital był dla mnie rajem. W 6 klasie podstawówki pierwszy raz się samookaleczyłam, było to na czole, zrobione ekierką. Znów chęć zwrócenia na siebie uwagi. Co trzeba dostarczyć 13 letniemu dziecku, aby musiało sięgać po takie środki. Znów Weronisiu nad tobą płaczę. Gimnazjum, modlitwa z mych ust, gdy szłam do gimnazjum, trzęsąc się na całym ciele. W 1 klasie gimnazjum, tydzień po skończeniu 14 lat, opublikowałam swój pierwszy wiersz na grupie poetyckiej. Była to zła decyzja. Poznałam Karola, starszego o 3 lata, oraz Łukasza starszego o 5 lat. Byłam nimi zachwycona, pisali wiersze, byli starsi, romantycy, z zaburzeniami psychicznymi, które wtedy idealizowałam i romantyzowałam. Najpierw zauroczyłam się w Karolu, ale po miesiącu mi tak naprawdę przeszło, przestraszyłam się go, zabijał zwierzęta, aby mieć ich szkielety, pił, ćpał, wysyłał mi zdjęcia i filmy, jak robi sobię krzywdę. Myślicie, że dał spokój, jak przestałam się odzywać? Do dziś mnie nęka. Historia z Łukaszem będzie póżniej, gdyż oto nadeszła moja fascynacja role-play pisanym w internecie, i tym oto sposobem poznałam Izę. WYdawała mi się cudowna, spotkałyśmy się dwa razy, trzecim razem przyjechała na tydzień. Zakochałam się szczeniacką miłością i musiałam za nią zapłacić. Dokładnie w walentynki dowiedziałam się, że kocha kogoś innego. Myślicie, nic strasznego dla takiego dzieciaka jak ja wtedy. Ale było straszne, zmęczona innymi doświadczeniemi, na skraju rozpaczy, zaczęłam się samookaleczać, nie chciałam pomocy, nie chciałam już niczego, oprócz szkoły, było jedynie łóżko i muzyka oraz łzy. Ale najgorszy stan miał dopiero nadejść. 2 maja 2017. Godzina 16, telefon, który zapamiętam do końca swoich dni. Zmarła moja matka, jak się okazało w szpitalu oddalonym o 25 km. Co tam robiła, jak się znalazła, nikt nie wie. Pamiętam, że plakałam, a potem była obojętna. Na pogrzebie jej wybaczyłam, czytając te literki na trumnie. Popłakałam się na koniec, gdy już ją wynosili. Tydzień byłam w domu, nie chodziłam do szkoły, zamknęłam się z sobą w pokoju, miałam ataki paniki, lęków, płaczu, mdlałam, co chwilę, udawałam, że mnie nie ma. Po powrocie do szkoły, skierowano mnie do psychologa, który uznał, że nie potrzebuję takiej pomocy. Popsuło się moje zdrowie fizyczne, byłam wręcz w stanie agonalnym, zmieniali mi szpitale, bo nie wiedzili, skąd mam tak złe wyniki oraz płyn w osierdziu. Nikt nic nie wiedział. Potem się uspkoiło, ale skutki nadal czuję. W grudniu 2017 trafiłam pierwszy raz do psychiatry, a w wigilie poznałam Patryka, o 8 lat starszego, zauroczyłam się, przyjechał na ferie, był tyranem, kontrolował mnie na każdym kroku. W pewnym momencie zmusił do zrobienia mu loda. Po tym, zerwałam z nim. A 26 lutego trafiłam do szpitala psychiatrycznego w stanie wskazującym na mój brak chęci do życia, kilka miesięcy błogiej ulgi, oddzielenia się od życia. Ale musiałam wrócić. Wszystko szło w dobrym kierunku. W sylwestra wyznałam, że czuję coś do Łukasza od wielu lat, tak, to ten z grupy poetyckiej. Okazał się toksyczny, byliśmy z sobą 3 miesiące. Zniszczył mnie. . Spadłam na samo dno, byłam wrakiem człowieka, bylam najgorszą wersją siebie. Byłam ciężarem dla bliskich, byłam na dnie i byłam tym dnem. To wtedy poczułam, że nie chcę już. WIeszałam się na pasku w łazience, uratowała mnie babcia, czemu, pytanie zadaje sobie do dziś, trafiłam znów do szpitala, wyszłam po tygodniu, uznając, że już mi lepiej, ale... 19 sierpnia zostałam zgwałcona, nie otrzymałam żadnej pomocy, byłam na skraju zabicia się. 29 sierpnia wykrzyczałam w sądzie, że jak stąd wyjdę to się zabiję jak najszybciej. Zostałam znów zabrana do szpitala. Po wyjściu z niego, czekałam dwa miesiące na przyjęcie do ośrodka terapeutycznego, gdzie spędziłam 3 miesiące i weszłam w 2020 siedząc na parapecie i płacząc.Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!
Dodawaj aktualności i informuj wspierających o postępach akcji.
To zwiększy wiarygodność Twojej zrzutki i zaangażowanie darczyńców.
Opis zrzutki
Pozytywny aspekt, to ten, że chce naprawdę żyć I zmienić swoje życie. Marzę o studiach psychologicznych, wyprowadzce z tego domu. I tu pojawia się twoja pomocna dłoń. Chcesz mi pomóc stanąć na nogi, wyciągnąć dłoń?
Wpłać chociaż złotówkę, a będę Ci dozgonnie wdzięczna.
Ps: Powiesz praca? Mam druga grupę inwalidzką, pracuje w domu, skręcam części do kontaktów, za 1000 zł miesięcznie. Oddaje babci, aby mogla zapłacić rachunki, kupić leki, czy jedzenie. Nie mogę pracować na dwa etaty przez szkołę. Gdybym mogła, już bym to robiła.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Oferty/licytacje 4
Kupuj, Wspieraj.
Kupuj, Wspieraj. Czytaj więcej
Organizatora:
15 zł
Kupione 23 z 100
5 zł
Kupione 10 z 10
10 zł
Kupione 10 z 10
20 zł
Kupione 5 z 10
Nie znam Cię ale Twoja historia niesamowicie mną wstrząsnęła 😥 na Twoją zbiórkę trafiłam totalnie przypadkiem, ale ponoć nic nie dzieje się bez powodu...
Wierzę, że jeszcze uda Ci się wyjść na prostą i znaleźć swoje bezpieczne i spokojne miejsce, pełne radości i miłości 💙
Trzymaj się dzielnie 💙
Może to niewiele, ale mocno trzymam kciuki za to, że będzie ci się układać.
You go girl
Trzymaj się i znajdź swoje miejsce na ziemi. Bądź silna!
Trzymaj się tam laska, wierzę w ciebie!