id: 47bd39

Spełnienie marzenia

Spełnienie marzenia

Nasi użytkownicy założyli 1 162 526 zrzutek i zebrali 1 207 057 436 zł

A ty na co dziś zbierasz?

Opis zrzutki

Cześć,

jeśli tu dotarłeś/aś może zechcesz poznać moją historię?


Każdego dnia jako dzieciak spędzałam czas z rówieśnikami i chodziłam do szkoły nie mając tak naprawdę zmartwień czy problemów - trwało to dobrych 11 lat.

Nadszedł jednak i ten jeden dzień,który zmienił całe moje życie.

Było lato,biegi na 400 m,a słońce grzało niemiłosiernie,pamiętam jedynie swój start i urwany film.

Trafiłam do szpitala,gdzie po serii badań wykryto u mnie torbiel pajęczynówki na przysadce mózgowej.

Pierwsza myśl u mnie - co to tak właściwie jest? Po konsultacji z neurologiem powiedziano mi jedno - to nic groźnego,ale leków na to nie ma. Nie ma czym martwić.


Jednak ból głowy zaczął się nasilać i bywać częściej,dochodziło osłabienie oraz brak koncentracji. Robiony kontrolny rezonans co pół roku nie wykazywał dramatycznych zmian według neurologa,a jednak uodporniłam po czasie na większość leków przeciwbólowych.


Pewnego dnia moja mama wysłała moje wyniki badań oraz całą dokumentację do Profesora Marka Harata. Na odpowiedź podobno czekało się i do kilku miesięcy,ale my dostaliśmy ją już danego wieczoru.

Umówiona na wizytę kilka dni później,pojechałam z mamą do placówki w Bydgoszczy. Tam powiedziano mi jedno - operacja. W jednej chwili poczułam jakby ziemia osunęła mi pod nogami. Miałam wtedy ledwo 15 lat,okres przed testami gimnazjalnymi i tak blisko pójścia do nowej szkoły,a tu słyszę,że będę miała trepanację czaszki.

Operacja miała miejsce tego samego roku w grudniu. Powiedziano mi,że zostanie mi jednak po tym wszystkim pamiątka - blizna na głowie. Wtedy pomyślałam,że nie będzie to przecież nic strasznego.


Operacja przebiegła pomyślenie,wycięto ścianki torbieli i po kilku godzinach trafiłam na OIOM. Nie pamiętam kiedy wtedy obudziłam,ale byłam dość opuchnięta i jeszcze nie do końca świadoma wszystkiego.

Dopiero po powrocie do domu,gdy już zdjęto mi opatrunek,stanęłam przed lustrem i automatycznie popłakałam. Nie miałam połowy włosów. To nie było wygolenie miejsca na bliznę,dosłownie nie miałam połowy włosów. Pamiętam jak wtedy zamawiałyśmy z mamą perukę dla mnie. Tak,wciąż ją mam i nosiłam dość długo. Czy nabrałam komfortu w niej? Nie. Czy czułam lepiej? Próbowałam.

Indywidualne nauczanie i odseparowanie od rówieśników jednak nie pomagało.

Minęło trochę nim odzyskałam uśmiech na twarz,a także włosy miały możliwość odrostu. Nigdy jednak nie wróciły one na miejsce blizny.

Nie mogłam nosić takiej fryzury jak moje koleżanki,nie mogłam pozwolić sobie nigdy na noszenie koka czy ładnego uczesania. Widok blizny zawsze raził mnie w oczy,a każda próba jej zasłonięcia nie miała lepszego efektu.


Minęły lata,a strukturę blizny wciąż czuję pod palcami. Miała to być pamiątka,a jest dla mnie niczym piętno. Tak bardzo chciałabym móc w końcu ładnie upiąć włosy,nie bać się o żaden widok,przez który znów poczuję gorzej. Chciałabym po prostu stanąć przed lustrem,uczesać i w końcu uśmiechnąć.


Dobry rok temu poszłam do kosmetolog Pani Magdaleny Komoniewskiej. Tematem rozmów jednak nie był mój problem na twarzy,z jakim wówczas zmagałam,ale nawinęła się kwestia mojej blizny.

Pani Magdalena zdradziła,że raptem dzień wcześniej rozmawiała ze wspólnikiem,że chcieliby znaleźć osobę z blizną na głowię do przeszczepu włosów - chcieli to zrobić charytatywnie.

Momentalnie poczułam jakbym chwyciła Boga za nogi. Po tych 4 latach pojawiła nadzieja bym odzyskała swoje włosy. Jednak diabeł tkwił w szczegółach tej nadziei.

Zaproponowali mi ten zabieg charytatywnie,ale wciąż trzeba zapłacić za materiał.

Podano mi cenę - 5 tysięcy. Z tą informacją wróciłam do mamy,tak ucieszona,jakbym już miała te włosy,ale usłyszałam wtedy jedno "Nie stać mnie na to..".

I w jednej chwili poczułam jakby wszystko przepadło. Uzbieranie takiej kwoty stanowi dla mnie problem,nie ukrywam. Stąd pojawił pomysł zbiórki - zbierałam do założenia jej tak naprawdę od informacji od rodzicielki,ale coś zawsze mnie powstrzymywało. Może obawa jakaś związana,że to nie ma sensu? Że może lepiej odpuścić?


Dziś jednak mówię,stanowczo - nie. Jeśli jest szansa bym kiedykolwiek mogła mieć znów te włosy i cieszyć się tym wszystkim,czego brakowało mi przez lata,to chcę dać sobie szansę na to.

Nie nie tracę dzieląc się tą historią i zakładając te zbiórkę,może ktoś z was również miał podobną sytuację bądź spotkał z taką u bliskich?


Byłabym ogromnie wdzięczna za pomoc w spełnieniu mojego marzenia.

Każda złotówka ma znaczenie i przybliża mnie do przeszczepu włosów metodą FUE.


Raz się żyje,a żyć pragnę w stu procentach!


ROK 2015

Tuż po operacji żyły już nie wytrzymywały i non stop szukano nowych by zmienić wkłucie

Nie mam za dużo zdjęć z tego okresu,nie chciałam tak naprawdę go pamiętać


y4aa002b6e7f4bc7.jpegc626ff48b30e0b33.jpeg

d1c4bf274d05d6d7.jpeg

Moja mama ciągle była obok i wspierała jak niktqc27dd7809097ca9.jpeg


Obecnie rok 2020


mde24040eb0ebb2f.jpeg




Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Pierwsza na świecie Karta Wpłatnicza. Przyjmuj wpłaty gdziekolwiek jesteś.
Dowiedz się więcej

Wpłaty 67

PP
Piotr Pietrzak
1 000 zł
 
Dane ukryte
500 zł
TO
Tomasz
260 zł
NC
Nata
100 zł
 
Dane ukryte
100 zł
 
Dane ukryte
100 zł
AG
AgaCz
100 zł
ŁE
Łempicki
100 zł
RJ
eRJot
100 zł
Zobacz więcej

Komentarze 1

 
2500 znaków