Pomóżmy Justynce stanąć na nogi
Pomóżmy Justynce stanąć na nogi
Nasi użytkownicy założyli 1 248 482 zrzutki i zebrali 1 407 110 632 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Ale to nie ja potrzebuję pomocy.
Ta zbiórka jest dla Justyny – kobiety, która całym swoim życiem udowadniała, że nie istnieją granice, których nie da się przekroczyć, jeśli chodzi o ratowanie innych. Justyna była wszędzie tam, gdzie jej potrzebowano. W jej świecie nie było rzeczy niemożliwych, a każde życie – bez względu na to, czy należało do człowieka, czy zwierzęcia – było warte walki.
To ona podnosiła na nogi konie, które inni skazali na cierpienie. To ona potrafiła godzinami, w skwarze i deszczu, walczyć o ich zdrowie. Nie raz, nie dwa, stała przy nich całą noc, nie zmrużając oka, podając kroplówkę, mówiąc cicho, że będzie dobrze. Że już są bezpieczne. I że nigdy więcej nie zaznają krzywdy.
Ale dzisiaj to Justyna jest tą, która potrzebuje ratunku.
Ułamek sekundy, który zmienił wszystkoTego dnia Justyna wracała do domu. Do koni, do miejsca, które dla wielu zwierząt stało się ostatnią nadzieją.
W jednej chwili jechała przed siebie, a w drugiej…
Czołowe zderzenie. Motocykl kontra samochód.
Nie miała szans. Nie miała nawet ułamka sekundy, by się obronić, zahamować, odbić w bok. Kierowca jadący z naprzeciwka nie ustąpił jej pierwszeństwa. Siła uderzenia była tak potężna, że wyrzuciło ją w powietrze.
Sekunda, ułamek chwili – i jej świat się zatrzymał.
Obrażenia były ogromne. Liczne złamania otwarte kończyn, połamane żebra, ciało zmiażdżone przez siłę uderzenia. Lekarze walczyli o jej życie przez całą noc. A ja? Mogłem tylko czekać, licząc każdą sekundę tej najdłuższej nocy w moim życiu.
Przeszła kilka operacji, które ocaliły jej ciało, ale lekarze nie zostawili złudzeń – nigdy nie wróci do pełnej sprawności.
Miesiące rehabilitacji, kolejne badania, walka z bólem, który nie odpuszcza ani na chwilę – Justynka potrzebuje teraz więcej czasu, troski i siły niż kiedykolwiek wcześniej.
A ja?
Ja robię wszystko, co w mojej mocy, ale wiem, że to za mało.
Zrezygnowałem z pracy, żeby opiekować się nią i końmi. Bo te konie… One wciąż na nią czekają. Codziennie wpatrują się w drzwi, jakby wciąż miała zaraz przez nie przejść. Jakby miała wziąć w dłonie swoją ulubioną szczotkę i czule przeczesać ich grzywy. Jakby znów miała śmiać się, cicho mrucząc pod nosem słowa, których nikt poza nimi nie rozumie.
Ale na razie nie może.
Jej dłonie są zajęte zaciskaniem się na oparciach wózka. Jej nogi są słabe, chwiejące się przy każdym kroku, który stawia z ogromnym wysiłkiem.
Lekarze mówią, że nie odzyska dawnej sprawności.
Ale ja się na to nie godzę.
Mam w sobie marzenie. Marzenie o tym, że kiedyś – choćby za kilka miesięcy, rok, dwa – zobaczę, jak wstaje na dobre z tego wózka. Jak odrzuca kule w kąt. Jak stawia pierwszy swobodny krok pozbawiony bólu. Jak idzie w stronę koni, które nigdy nie przestały na nią czekać.
To długa droga. Pełna nierównej walki. Ale jeśli ktoś potrafi pokonać przeciwności losu, to właśnie ona.
Nie chcę się już bać. Chcę walczyć.Na początku był strach. Potem płacz. Potem złość.
Teraz została tylko determinacja.
Ale wiem, że sam tej walki nie wygram.
Dlatego proszę – pomóż mi uratować mój świat.
Pomóż mi postawić Justynę na nogi.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.