Z końcem listopada pojawił się u mnie królik z objawami przypominającymi myksomatoze. Niestety, z każdym dniem stan się pogarszał, oczywiście najłatwiej byłoby go poddać eutanazji, jednak postanowiłam zawalczyć o jego życie.

Znajdek zwany Tulisiem miał zapalenie płuc, ledwo oddychał, guzowatość, zaropiałe oko, uszkodzona rogówka etc. Rokowania były bardzo ostrożne. W ciągu tygodnia schudł około 0,5 kg. Po wdrożeniu leczenia jego stan delikatnie się poprawił, zaczął również przybierać na wadze. Obecnie waży około 1,4kg. Jest pod stałą kontrolą weterynarza i nadal otrzymuje sporo leków, w tym antybiotyk, leki przeciwbólowe, leki przeciwzapalne i przeciwgorączkowe, dwa razy dziennie ma robione inhalacje oraz przeprowadzana kosmetykę oka i nosa. Oczko niestety nadal wygląda bardzo źle :( kilka razy dziennie należy je oczyszczać i podawać krople różnego rodzaju. Dodatkowo pod swoją opieką mam jeszcze inne króliki, które również miały kontakt z myksomatozą, więc poddaje je kwarantannie/ diagnozuje/ lecze i mam nadzieję, że będę w stanie zaszczepić po odbyciu kwarantanny. Koszta ratowania królików trochę mnie przerosły, a wiem, że jeszcze długa droga przed nami i ciężka walka o zdrowie Tulisia i pozostałych królików. Dlatego będę wdzięczna za każdą pomoc!