Jestem Taco, ale nazywają mnie Odkurzaczem lub psim Garfieldem, bo podobno dużo jem! A to nieprawda. Bo, co to są te 3 posiłki dziennie, przekąski w międzyczasie i to, co uda mi się skubnąć, gdy nie patrzą?! Nic. No nic!

Przesadzają!

Ale potem, jak zjem coś, czego nie powinienem to wiozą mnie do tego Pana, którego niezbyt lubię! W tym miejscu jest sporo psów, niektóre są całkiem fajne(wiem, bo obwąchałem im tyłki). Tam dostaję czasem takie coś ostrego w tyłek, co kuje. Czyste chamstwo! Ale potem mi lepiej, bo przed to czasem boli mnie brzuch albo straaasznie swędzi mnie ucho. Oj no czasem jestem u tego Pana kilka razy w miesiącu. Czasem nie chce mi się bawić albo wychodzić na dwór, a ostatnio co kilka dni nawet mnie ważą, bo niby schudłem( muszę nadrobić jedzonkiem).

Ostatnio podsłuchałem, że moja karma(jak mowa o jedzonku, to zawsze słyszę), która jest naprawdę pyszna i dobrze działa na mój brzuszek jest droga. Długo na nią czasem czekam. Troszkę się martwię, bo moja rodzina czasem jest smutna albo zdenerwowana, wtedy przychodzę do nich ze skarpetkami albo zabawkami i dzięki temu się uśmiechają! A ja też dostaje dodatkowe głaski, bo mizianko za uchem jest super!

‐----

Taco jest chory na trzustkę, uczulony na praktycznie wszystko, dodatkowo często dochodzą problemy z jelitami albo uszami. Karma, którą mu kupuje jest droga i trudno dostępna, ale nie uczula go. Te pieniądze pozwoliłyby mi na spokojny sen przez mniej więcej 3 miesiące, znacznie odciążyłoby mnie to finansowo i psychicznie. Niestety leki, częste wizyty u lekarza i jego karma to więcej niż połowa mojej pensji. Sama również przyjmuję leki na serce, wizyty u kardiologa kosztują i na samo utrzymanie zostaje niewiele. Wahałam się przed założeniem zrzutki do ostatniej chwili, ale teraz to moja deska ratunkowa. Będę wdzięczna za każdy grosik.