Jak co roku zbieramy na pomoc w leczeniu Anny Dubiec, mieszkanki Torzymia, koleżanki, córki, mamy trójki dzieci, która od 7 lat znajduje się w stanie wegetatywnym.

Wszystkie osoby o dobrym sercu, które chcą wspomóc Anię oraz jej rodzinę prosimy o wpłacenie jakiejkolwiek kwoty na konto zrzutki.

Anię życie doświadczyło w wyjątkowo boleśnie, umarł jej chłopak, pozostawiając ją z dwiema malutkimi córkami, pozbierała się jednak i próbowała ułożyć życie u boku nowego partnera. Urodziła wymarzonego syna, nie było jednak szczęśliwego zakończenia. Jeden dzień, jedno zdarzenie już na zawsze odmieniło los dziewczyny… Ania schyliła się i wtedy w jej głowie pękł tętniak. Świat całej rodziny wywrócił się do góry nogami. Nagle brakuje mamy, dziewczyny, córki… Wizyty w szpitalach nie przynoszą żadnych efektów. „Pacjentka nie rokuje…” Trafia na oddział ZOL w Torzymiu, podłączona do aparatury, w głębokiej śpiączce, zaintubowana, z podłączonym pegiem… Śpi i nikt nie wie kiedy i czy w ogóle się obudzi. Dziewczynkami zajmuje się babcia, tworzy dla nich rodzinę zastępczą ale sama również musi walczyć z chorobą nowotworową. Synka zabiera tata. W opiece nad dziewczynkami pomaga również ponad osiemdziesięcioletnia prababcia. Taki babiniec opuszczonych i skrzywdzonych małych i dużych kobiet. Stan Ani na dzień dzisiejszy się nie zmienia, mija kilka lat od tego okropnego zdarzenia a ona ciągle śpi… Znajomi już dawno zapomnieli o tym, że istnieje, że ciągle żyje. Rehabilitanci kosztują fortunę, nie zawsze chcą też pracować z dziewczyną „bez szans”. Ale może tylko oni tak myślą, przecież dopóki trwa życie, dopóty jest nadzieja…