Przypadkiem znalezione ogłoszenie. Pani, która pracuje w zakładzie produkującym palety i panele szuka pomocy dla 12 maluszków i ich kocich mam. Z doświadczenia wiemy jak kończą maluszki w takich miejscach… Czasem coś spadnie, coś przygniecie. Czasem wózek widłowy nie zauważy malucha lub samochód klienta zaparkuje nie w tym miejscu… Za płotem agresywne psy którym nie raz zdarzyło się rozszarpać kota.

W ciągu dwóch dni jedziemy prawie 100 km aby zabrać maluchy. Wszystkie kotki matki są dzikie - poza jedną. Dziewczyna jedzie z nami. Ma dopiero 9-10 miesięcy ale jest cudowną mamą. Zajmuje się wszystkimi maluchami :( Dzięki wsparciu lokalnej fundacji, reszta kotek zostaje wysterylizowana, aby sytuacja więcej się nie powtórzyła.

Jedziemy do weterynarza. Maja biegunki i wyglądają jak siedem nieszczęść. W domu podajemy wcześniej zakupiony pyrantel.

Przed nami drugie odrobaczenie, szczepienia maluchów, testy na choroby zakaźne felv fiv, kastracja mamusi… To są naprawdę ogromne kwoty, nie wspominając o ilościach żwirku i karmy…

Ale naprawde nie umieliśmy ich tam zostawić… bardzo prosimy Was o wsparcie dla maluszków…

Rachunek za leki przeciwzapalne dla kotki, kolejny pyrantel na drugie odrobaczenie oraz leki na biegunkę. Dalej leczymy swierzba. Kociaki maja biegunki, dostały wiec leki.