Kilka szczęśliwych lat życia dla Mimi? 🐈‍⬛

Kiedy kilka tygodni temu znalazłam na parkingu skrajnie wychudzonego i ewidentnie garnącego się do ludzi kota, myślałam, że największym problemem będzie odnalezienie byłego właściciela lub odkarmienie chudziny gdyby miała jednak zostać. 

Nic bardziej błędnego. 

Kot niezaczipowany i okazało się, że nikt go specjalnie nie szukał, za to weterynarz już przy pierwszej kontrolnej wizycie wyczuł niepokojących rozmiarów guza. Od tego momentu rozpoczęliśmy szczegółową diagnostykę.

Guz prawie zatykał  światło jelita i w przypadku decyzji o podjęciu leczenia, konieczna była pilna operacja. Ponieważ rokowania nie były najgorsze, a stan kota, mimo wychudzenia, dość dobry (wyniki badań krwi, praca serca, ujemne testy FIV / FELV), taką decyzję podjęliśmy. 

Mimi jest już po operacji, którą zniosła bardzo dobrze. Zaczyna szaleć po domu i jest strasznym miziakiem. Wydaje się, że zupełnie nieświadomym problemów zdrowotnych, jakie ją dotknęły.

Guz okazał się być mięsakiem ściany jelita, czekamy jeszcze na wyniki szczegółowych badań immunohistochemicznych, określających stopień złośliwości. 

Problemem jak zwykle są pieniądze. Do tej pory leczenie i diagnostyka pochłonęły niemal 6 tysięcy złotych. Później pewnie chemioterapia – o tym zdecyduje onkolog na podstawie wyników. Kosztów dalszego leczenia nie jesteśmy w stanie dokładnie oszacować. 

Nie byliśmy przygotowani na takie wydatki, tym bardziej, że na pokładzie również koń staruszek, który wymaga specjalistycznej opieki i żywienia…

Jeśli mogą Państwo nas wspomóc choćby małą kwotą, będziemy bardzo wdzięczni. ♥️