POMOC: dla Karoliny i Roberta po pożarze domu
POMOC: dla Karoliny i Roberta po pożarze domu
Nasi użytkownicy założyli 1 221 871 zrzutek i zebrali 1 336 520 471 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
W imieniu przyjaciół Karoliny i Roberta chcemy rozpocząć zbiórkę pieniędzy, które pomogą w odbudowaniu domu, który razem stworzyli - miejsca również ich pracy, w którym tworzyli projekty muzyczne, warsztatowe, filmowe. Wierzymy, że wśród znajomych i nieznajomych osób, znajdą się dobre dusze gotowe pomóc.
Załączamy głos Karoliny, który mówi najwięcej.
"Kilka dni temu spłonął Nasz Dom.
Z czwórki domowników została nas trójka. Piesek.
Kilka dni temu moje serce pękło na milion kawałków.
I cały czas się zastanawiam, jak długo będę żyć bez serca.
Ten post miał dotyczyć czegoś innego, miałam Was zaprosić na koncert 1 sierpnia, napisać jak bardzo czekam na spotkanie z Wami. Ale nie mogę zrobić kroku nad tym co się wydarzyło.
Obudziłam się o 3 w nocy nie mogąc złapać oddechu. Piekły mnie płuca i oczy. W pierwszej kolejności pomyślałam, że coś dostało się do pokoju przez szeroko otwarte okno. Niestety nie. Byliśmy już uwięzieni w pokoju przez pożar szalejący w naszym domu. Dym był gęsty, żrący, czarny. Jedyną drogą ucieczki stało się okno na pierwszym piętrze. Wskoczyłam na parapet, Robert podał mi Lobe, która była przy naszym łóżku. Gdzieś w tym wszystkim musiałam chwycić za telefon, bo miałam go w drugiej ręce. "Ratunku, dom nam się pali, dusimy się". Dopiero potem otrzeźwiałam i podałam konkretne informacje. Robert kilkukrotnie próbował wbiec w głąb domu, rozpaczliwie chcąc znaleźć naszego drugiego psa. Swój krzyk słyszałam jakby z boku, proszący, żeby wracał. Wbiegał w duszącą czerń. Mógł nie wrócić. W przerwie między krzykami chowałam twarz w Lobe, żeby móc złapać skrawek oddechu. Usłyszał nas sąsiad, który szybko przybiegł z drabiną. Zapierając się nogami na zewnętrznym daszku, trzymając jedną ręką parapetu, drugą podałam psa. Zdjęli nas, w tle słychać było syreny. A z wnętrza domu płacz naszego pieska. Wołała nas.
Robert próbował dostać się do środka z każdej możliwej strony. Wejście tam bez aparatu tlenowego było niemożliwe.
„Tam jest pies… Tam został nasz piesek…”.
W czarnym dymie strażacy nie widzieli swoich dłoni.
Będąc już w karetce usłyszałam „znaleźliśmy”.
Walczyli o nią reanimując i podając tlen niemal 15 minut. Psie serduszko nie zaczęło znowu bić. To była pierwsza noc, kiedy zasnęła w salonie, a nie przy naszym łóżku.
Do tej poru czuje ten smród. Do tej poru słyszę ten psi płacz.
Wciąż znajduję na swoim ciele ślady czarnej sadzy.
Ściany stoją, dach stoi. Wszystko zjadła czerń.
Ponoć mam mówić o tym, żeby walczyć z traumą. Mówię Wam, bo od lat dzielę się z Wami swoimi emocjami, w nieco mniej bezpośredni sposób.Pomagają nam przyjaciele, rodzina. Mamy gdzie mieszkać, mamy co jeść, w czym chodzić. Piszę przewidując Waszą chęć pomocy - za którą od razu bardzo, bardzo Wam dziękuję.
Przede wszystkim ślijcie nam proszę dużo ciepłych myśli."
DZIĘKUJEMY ZA UWAGĘ I ZŁOŻONE WSPARCIE!
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Hej, kwota mała bo nie jest lekko, ale mam nadzieję że każda taka kropla pomoże szybko wypełnić ten dzbanek potrzeb :) robiłem kiedyś Wasz koncert w Łodzi, i to był jedno z tych magicznych zleceń, które zapamiętuje się na lata, wspomina i opowiada o nich znajomym. Slę dużo pozytywnych myśli!
Niech MOC będzie z Wami!
Wszystko będzie dobrze, trzymajcie się.