Były walentynki - dzień zakochanych. Dzień, który powinien kojarzyć się pozytywnie. Jednak tego dnia trafiło do nas kolejne psie nieszczęście. Zaniedbane, przerażone, z pustką w oczach. Duży i piękny, lecz smutny pies.

Nakarmiłyśmy go, zabrałyśmy do weterynarza, przytuliłyśmy i obiecałyśmy, że teraz będzie tylko lepiej... Dostał własny kojec, własny kocyk. Dopasowałyśmy mu ładną obróżkę, nadałyśmy imię. Tamtego dnia nie był już bezimiennym - został Walentym. Choć niby był niczyj, był nasz - wolontariuszek. Choć nie miał domu, miał jego namiastkę. Znałyśmy doskonale Walusiowe nawyki oraz jego charakter. Uparciuch jakich mało, lubiący postawić na swoim. Kochający całym sercem, wesolutki - taki duży dzieciak.

Gdy przychodziłyśmy do schroniska, witał nas jego rozmerdany ogon i roziskrzone oczy. Wychodził na spacer jako pierwszy - podobnie jak inni weterani. Jeszcze niedawno wszystko wydawało się być w porządku - Walenty szalał na spacerze jak szczeniak. Tylko trochę schudł...

Dziś powitanie było inne. Dziś nie powitał nas rozmerdany ogon. Zwykle roziskrzone oczy były dziwnie przygaszone. Powitał nas obraz nędzy i rozpaczy. W ciągu kilku dni Walenty wychudł tak, że wyglądał jak szkielet. Nie potrafił wstać. Kasia zabrała go szybko do weterynarza. W gabinecie podano mu kroplówki, dokładnie zbadano. Diagnoza nas przeraziła - rak śledziony...guz jest bardzo duży. Jedyna szansa to operacja. Operacja, która może uratować jego życie - jeśli guz pęknie, dojdzie do tragedii. Czasu mamy mało. Waluś jest słabiutki. Blask jego oczkach gaśnie.

Prosimy Was o pomoc w sfinansowaniu operacji Walusia i leczenia. Koszt operacji to około 1000,00, koszt dalszego leczenia ok. 500,00 zł, hotelikowania po operacji ok. 1000,00 zł. Tyle kosztuje życie.

Szansa dla psa nie bierze się znikąd. Szansę dają ludzie. Dajmy ją Walentemu.