Lekko ponad 10 lat temu wraz z mamą adoptowałyśmy małego niedźwiadka, który w krótkim czasie stał się naszym rozpieszczonym oczkiem w głowie i przy okazji moim największym przyjacielem.

Mniej więcej rok temu nasz czworonożny przyjaciel zasłabł, a w klinice weterynaryjnej okazało się, że ma krwotok wewnętrzny spowodowany pęknięciem śledziony. Na szczęście hospitalizacja i operacja uratowały mu życie, ale badania histopatologiczne potwierdziły obecność naczyniakomięsaka - bardzo złośliwego nowotworu, typowego dla Owczarków Niemieckich.

Weterynarze od początku zaznaczali, że chemioterapia raczej tylko przedłuży czas do przerzutów niż wyleczy chorobę, ale dla mnie każdy dzień jej życia był bezcenny i nie żałuję wydania ani jednej złotówki.

Po 5 cyklach chemioterapii w USG nie było widocznego ani jednego przerzutu, co dało nam nadzieję, że się udało, ale niestety chwilę później zaczęły pojawiać się nowe ogniska choroby i próbowaliśmy wrócić do chemii. Niestety stan psa nie pozwalał na dalszą kontynuację i zaproponowano nam mniej agresywną, ale niestety bardzo drogą immunoterapię.

3 miesiące później, 12 września 2021 Nuta zmarła.

Mniej więcej do połowy walki udawało mi się dopiąć budżet z własnych oszczędności, ale przy wdrożeniu leczenia immunomodulującego wymiękłam finansowo i zapożyczyłam się na 10 tysięcy złotych. Obiecałam oddać pieniądze najpóźniej do października 2022. Z racji, że dopiero niedawno skończyłam studia i zachorował także mój kot, który również niedawno zmarł, udało mi się odłożyć tylko połowę pożyczonej sumy.