Pirania i Płotka - sezon drugi problemów zdrowotnych
Pirania i Płotka - sezon drugi problemów zdrowotnych
Nasi użytkownicy założyli 1 234 151 zrzutek i zebrali 1 372 703 678 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Cześć!
Znowu choroba uderzyła w Piranię (i na dodatek w Płotkę).
Dzięki Waszej pomocy w poprzedniej zrzutce udało się spłacić długi za leczenie i zdiagnozować na dodatek drugą koteczkę - Płotkę.
Wszystko było w porządku przez jakiś czas, niestety 2020r chyba nikogo nie oszczędzał... nawet zwierząt.
U Płotki pojawiła się nie tylko krew w kale ale także wypływ ropy, krwii itp. Zaczęło się znowu sikanie wszędzie i załatwianie innych potrzeb.
Ruszyliśmy do akcji. Postawiono diagnozę, ale leczenie nadal trwa. Musimy podawać leki (sterydy) oraz co jakiś czas badać kał i mocz. Ten ostatni niestety trzeba pobierać podczas USG prosto z pęcherza, co nie jest ani przyjemne dla mnie, ani dla kota ani niestety dla mojego portwela. Przynajmniej jednak wiemy na czym stoimy. Jest plan działania! A po doświadczeniach z Piranią naprawdę wiem, że to dużo!
31.12.2020r. godzina 02:00 nad ranem
Budzi mnie odgłos wymiotów. Pirania ostatnio coś więcej wymiotowała, miała wcześniej krótkie epizody bólu brzucha - ale podejrzewano podrażnienie, zrosty po operacji, czy po prostu obwinialiśmy jej łakomstwo.
Kiedy wymioty nie przeszły do południa(!) i kot nadal zwijał się z bólu, pomimo podania nospy i pyralginy w iniekcji, nie było na co czekać. Na sygnale do weterynarza.
Znowu kroplówki, leczenie, zastrzyki, stres. W końcu USG. Stwierdzono ostre zapalenie trzustki oraz...
ZNOWU tworzą się kamienie.
ZNOWU w przewodzie żółciowym.
Opcje są dwie:
1) podaję w kółko nospę i czekam aż kot się wykończy sam - ponieważ nie jest to stan do uśpienia (myśl o tym przyprawia mnie o ciarki)
2) wprowadzamy konkretne leczenie - antybiotyki, opioidy, lekarstwa mające rozbić te małe dziady blokujące przewody żółciowe.
Wybieram opcje numer 2, choćbym miała żreć gruz.
Oczywiście, nieszczęścia chodzą stadami.
Straciłam część swoich dochodów (COVID 19)
Sama muszę brać lek, który miesięcznie kosztuje ponad 300 zł....
Tak bardzo boję się, że będę musiała stanąć przed wyborem - moje leki czy wizyta u weta?
Każda złotówka się dla mnie liczy, bo to jedna mała cegiełka z głowy. Nie każdy może jednak pomóc finansowo. Nie da się pomóc wszystkim. Więc proszę Cię chociaż o udostępnienie i trzymanie kciuków za moje kotałki.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Trzymamy za was kciuki z naszym sierściem ❤️