Miau, miau, z tej strony my.... SosnoŚląskie Koty do adopcji!

Ciociu i wujku dorzuć grosika na kilka puszek na nasz pełny brzuszek <3 Nasz czyli czyj? Czyli kocich bied zgarnianych z ulicy, gdzie mieszkaliśmy.

Bardzo często bolały nas oczy i były całe w ropie, kichaliśmy, źle oddychaliśmy, brzuszki nas bolały od robali i resztek które nam dawano. Niektórzy z nas mieli szczęście i mieli budki, gdzie nie było zimno i mokro.... ale sporo z nas mieszkało w krzakach... a przecież tak zimno.

Większość z nas straciła mamy czy rodzeństwo. Zazwyczaj pod kołami samochodów :( Lub w zębach psów :(

Tak jak Charlie. Żył bez mamy, a 2 jego rodzeństwa zginęła. Jeden pod kołami, jeden zagryziony.

Czy Muminki, które zostały bez mamy, gdy miały tylko 2 tyg. :(

U cioć jest nam bardzo dobrze, chociaż zazwyczaj ludzi traktowali nas okrutnie, ciocie są inne. Mamy cieplutko, bezpiecznie, mamy jedzonka i żwirku ile chcemy. Czujemy się coraz lepiej i zaczynamy czuć że żyjemy. Potem trafiamy do naszych nowych domków, gdzie jest tak samo fajnie jak u cioć, a na nasze miejsce trafiają kolejne szkraby potrzebujące uwierzyć w człowieka.

Kochani, w 3 prywatne osoby mamy pod opieką stale 20 kilka kociąt. Zazwyczaj chorych, wygłodzonych, zarobaczonych i zapchlonych. Samo utrzymanie kociaka przez miesiąc to ok. 100 zł. To daje nam grubo ponad 2 tys. wydawane na jedzenie i żwirek w DT. Trochę dostajemy w darach, ale dziennie idzie nam 6-8 kg karmy w DT i dodatkowe tyle dla wolno żyjących. Do tego min. kilkaset zł na leczenie miesięcznie i ok tysiąca na profilaktykę (zbieramy na nią w oddzielnej zbiórce). Kotami opiekujemy się kompleksowo (Dorosłe dzikuski: sterylizacja, dokarmianie i jeżeli konieczne to leczenie, Maluchy: leczenie, opieka, oswajanie, pełna profilaktyka -na którą zbieramy na oddzielnej zbiórkach). Dajemy z siebie wszystko, ale koszty są kosmiczne.

Prosimy pomóżcie nam pomagać <3

Frania przed

Frania teraz

Milka i Oreo na początku

Milka i Oreo z mamą Jagódką po kilku tyg.