Leżał na poboczu ruchliwej ulicy w Hawanie. Tej kolorowej, radosnej, znanej z pocztówek… Był całkowicie pozostawiony sam sobie, na pastwę losu. W tym wielkim bólu, na nic już nie czekał.

Miał jednak szczęście ponieważ został znaleziony. Znaleziony w stanie skrajnego niedożywienia i z bardzo poważnym urazem przedniej łapki. Było już za późno – wdała się ciężka infekcja i potrzebna była amputacja. Znaleźć zwierzęcego chirurga na Kubie nie jest łatwo, ale udało się! Trivi, tak nazwały go dobre kubańskie dusze, nie ma nawet roku. Ma za to tak ciężką anemię z niedożywienia, że szanse na powodzenie amputacji były niewielkie. Ale on wygrał!

Jest wyjątkowym, jak na tamtejsze warunki, szczęściarzem ponieważ nie trafił ponownie na ulicę. Mieszka chwilowo u bardzo schorowanej, starszej kobiety, która sama potrzebuje pomocy.

Od roku aktywnie działam na Kubie, dlatego wolontariuszki od razu skontaktowały się ze mną. Ekspresowo przelałam pieniądze na zabieg oraz zakup mięsa (co jest wielkim rarytasem na Kubie) by umożliwić regeneracje Malucha.

Jego jedyną szansą na przeżycie jest PRAWDZIWY, STAŁY DOM, co na Kubie dla psa bez łapki jest dosłownie niemożliwe. Bez odpowiedniej opieki, nie ma tam szansy nie tylko na szczęśliwe życie, ale w ogóle na życie. Sam sobie nie poradzi, a u tej pani nie może zostać na zawsze. Dlatego szukamy mu domu, w którym będzie kochany tak jak na to zasługuje po tych wszystkich przejściach.

Sprowadziłam już psy z Kuby, mam tam wielu znajomych. Deklaruję wzięcie na siebie 100% formalności, jeżeli tylko znajdzie się odpowiedni dom, który pokocha tego doświadczonego Trójłapka.

Zbiórka ma na celu uzbieranie środków na obecny pobyt Psiaka na Kubie, na ewentualne dofinansowanie kosztów transportu oraz formalności, jeżeli nowy dom nie będzie w stanie ich pokryć.

Jakakolwiek kwota, która pozostanie, zostanie przeznaczona na innych kubańskich towarzyszy niedoli Triviego. A jest ich niestety wielu…