Po marzenie / following my dream…
Po marzenie / following my dream…
Nasi użytkownicy założyli 1 227 461 zrzutek i zebrali 1 351 429 587 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Historia pewnej marzycielki… i wege knajpki na Filipinach.
(English version below).
4 lata temu trafiłam niespodziewanie do szpitala na operację. To był moment, w którym zacząłem myśleć o zmianie priorytetów w swoim życiu… pandemia też miała na to swój niemały wpływ. W tym czasie zaczęłam odkrywać siłę medytacji, jogi, pracy z oddechem… wszystko to było naturalną drogą do uświadomienia sobie, że chcę czegoś innego, czegoś więcej od życia. Mniej więcej rok później podjęłam decyzję o odejściu z pracy, co nastąpiło po kolejnym roku przygotowań. To był pierwszy DUŻY krok. Postanowiłam spełnić swoje marzenie o gotowaniu… Ukończyłam szkołę gotowania wegańskiego i zaczęłam samodzielnie rozwijać swoje umiejętności w gotowaniu dań wegetariańskich i wegańskich. Coraz bardziej zdając sobie sprawę, jak bardzo kocham to robić. Później w 2022 roku, mając pewne oszczędności i ogromne wsparcie ze strony mojego partnera i przyjaciół, rozpocząłem swoją solo podróż do Azji. Moim największym marzeniem było zobaczyć Laos, który utkwił mi w głowie, gdy jako dziecko oglądałam z mamą film dokumentalny. I absolutnie się nie rozczarowałam! Cały wyjazd był niesamowity, także dlatego, że miałam szansę uczestniczenia w wielu lekcjach gotowania i naprawdę wiele się nauczyłam. W końcu trafiłam do Wietnamu, którego północna część okazała się być potwornie zimna… Miałam niedługo wracać do Polski, gdzie wciąż panowała zima i bardzo nie chciałam tego robić 😉 Zastanawiałam się nad Malezją lub Filipinami na parę tygodni. Wybrałam Filipiny, bo nigdy tam nie byłam i przypomniałam sobie co powiedziała mi pewna dziewczyna, którą spotkałam w Laosie, kiedy tam pojechała: jeśli kiedykolwiek przyjedziesz na Filipiny, koniecznie zajrzyj do Port Barton – to miejsce jest tak bardzo Twoje!
Sprawdziłam i.. zakochałam się w tym maleńkim miasteczku już pierwszego dnia. Trudno to wytłumaczyć, ale czułam się tam jak w domu… Do tej pory odwiedziłam Port Barton już 3 razy. W sumie spędziłam tam prawie pół roku i moje uczucia do tego miejsca stawały się coraz silniejsze. Znalazłam swój dom. Marzyłam o tym, żeby się tam przeprowadzić i dalej realizować swoje marzenia o gotowaniu. Cena za tę decyzję nie jest niska.. porzucenie całego dotychczasowego życia, wywrócenie wszystkiego do góry nogami… ale nie mogłam już dłużej udawać sama przed sobą. Postanowiłam iść za głosem serca i dać temu szansę.
Oszczędności mam tyle, że pokrywają mniej więcej połowę tego, co potrzebne na start wegetariańsko - wegańskiej restauracji… ale mam wielkie marzenia i jeszcze większą wiarę, że jakoś się uda. Niektórzy mnie pytają: ale czy Ty chcesz się tam przeprowadzić na stałe? Kto wie, nic nie trwa wiecznie, ale wiem, że TERAZ MUSZĘ to zrobić.
Wiem, że może i jestem marzycielką, ale lubię nią być 🤍
Czy się boję? O tak.. ci co mnie znają, doskonale wiedzą, że nie jestem typem ryzykantki. Ale tym razem staram się wykorzystać strach w dobry sposób i nie pozwolić, aby zablokował moje pragnienia.
Gdyby nie słowa mojego brata, pewnie nie miałabym odwagi prosić o wsparcie w ten sposób, ale kto wie.. może masz ochotę pomóc mi w spełnieniu tego wyjątkowego marzenia. Widziałam tyle różnych rodzajów zbiórek, że pomyślałam: i tak stawiam wszystko na jedną kartę, nic nie tracę próbując 🙃🤍
A jeśli trafisz do Port Barton - stawiam kolację w mojej knajpce ☺️
—————
The story of one dreamer… and vegan/vegetarian restaurant in Philippines.
4 years ago I was unexpectedly hospitalized for surgery. This was the moment when I started thinking about changing priorities in my life... the pandemic also had a significant impact on it. During this time, I began to discover the power of meditation, yoga, breath work... all this was a natural path to realizing that I wanted something different, something more from life. About a year later, I decided to leave my job, which took place after another year of preparation. This was the first BIG step. I then decided to fulfill my dream of cooking... I completed the vegan cooking school and started to developing my skills in cooking vegetarian and vegan dishes. Realizing more and more how much I love doing this. Later in 2022, with some savings and great support from my partner and friends, I started my solo trip to Asia. My biggest dream was to see Laos, which stuck in my mind when I watched a documentary with my mother as a child. And I was absolutely not disappointed! The whole trip was amazing, also because I had the chance to take part in many cooking classes and I really learned a lot. Finally, I got to Vietnam, the northern part of which turned out to be terribly cold... I was planing to come back to Poland soon, but it was still winter there and I really didn't want to do it 😉 I was thinking about Malaysia or the Philippines for a few weeks. I chose the Philippines, because I had never been there and I remembered what one girl I met in Laos told me when she went there: if you ever come to the Philippines, be sure to check out Port Barton - this place is so much for you!
I checked it out and... I fell in love with this tiny town on the first day. It's hard to explain, but I felt at home there... I've visited Port Barton 3 times so far. In total, I spent almost half a year there and my feelings for this place became stronger and stronger. I found my home. I dreamed of moving there and continuing to pursue my dreams of cooking. The price for this decision is not low... leaving behind my entire life, turning everything upside down... but I could no longer pretend it doesn’t matter to me. I decided to follow my heart and give it a chance.
I have enough savings to cover around half of what I need for a start to open the vegetarian/vegan restaurant... but I have big dreams and even greater faith that somehow it is going to work. Some people ask me: but do you want to move there permanently? Who knows, nothing lasts forever, but I know that NOW this is what I HAVE TO do.
I know I may be a dreamer, but I like being one 🤍
Am I afraid? Oh yes... those who know me know perfectly well that I am not the risk-taking type. But this time I'm trying to use fear in a good way and not let it block my dream.
If it weren't for my brother's words, I probably wouldn't have had the courage to ask for support in this way, but who knows... you feel like helping this dream of mine to come true. I saw so many different types of fundraisings that I thought: I'm putting everything on one card anyway, I don't lose anything by trying 🙃🤍
And if you come to Port Barton - the dinner at my restaurant is on me ☺️
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Za marzenia! I nasze spotkanie na Filipinach 😊
Powodzenia!!!