Ocal życie Daisy
Ocal życie Daisy
Nasi użytkownicy założyli 1 231 469 zrzutek i zebrali 1 364 075 891 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Cześć nazywam się Daisy i jestem śmiertelnie chora , poświęć chwilę - opowiem Ci moją historię.
Jestem suczką rasy maltańczyk jak wyżej Wam się przedstawiałam nazywam się Daisy , mam niecałe 2 miesiące życia za sobą i chcę żyć dalej . Urodziłam się w hodowli 6 października 2023 roku , przynajmniej tak wynika z metryki , którą dostali moi właściciele lecz niestety w mojej karcie zdrowia jest wymazana korektorem cyfra 1 co wynika , że prawdopodobnie urodziłam się 16 października i zostałam zbyt szybko zabrana od mojej mamy . Niestety te fakty wyszły dopiero później gdy może być już za późno . Nie żałuje … mimo , że brakuje mi mamusi ale gdybym tam została … już by mnie nie było . Przyjechali po mnie nowi właściciele , byłam niesamowicie szczęśliwa i czułam ich szczęście , cieszyłam się ! Nie mieliśmy czasu na nic bo właścicielka mojej hodowli spieszyła się do fryzjera była to kwestia 5 minut - podpisanie umowy uśmiech każdego na mój widok i zapłata , pojechałam … cieszyłam się , czekało na mnie ciepłe łóżeczko , różowy kocyk , pyszna karma , zabawki i miłość moich właścicieli i ich dzieci. Radość długo nie trwała . Już tego samego dnia zaczęły się biegunki … nie martwiliśmy się ponieważ właścicielka mojej hodowli mówiła , że to normalne , wiadomo nowe otoczenie , nowy dom i oczywiście jestem daleko od mamusi , mimo wszystko cieszyliśmy się sobą dalej . Sobota - bawiłam się z moja nowa Panią , gryzłam jej papcie , a ona dawała mi choinkę pluszową … jej! Dalej wolałam jej papcie ! Były takie puchate … zjadłam dziś mniej niż w piątek , choć myślałam , że to z powodu emocji , więc nie martwiłam moich właścicieli … spałam , więcej niż powinnam , czułam się jakoś zmęczona . Niedziela - obudziłam moich właścicieli pełna radości , ogonek mi latał na prawo i lewo byliśmy szczęśliwi … do czasu , do czasu śniadania - nie miałam ochoty zjeść , choć pięknie pachniało … moja Pani się zmartwiła ale ja jakoś nie bardzo bo miałam jeszcze energię na chwile zabawy … potem? Poszłam spać . Obudziłam się nagle ! Szybko wyszłam z łóżeczka zaczęłam wymiotować , to było straszne ! Zaczęło mi się kręcić w głowie , zaczęłam się przewracać , bolał mnie brzuszek i nie miałam ochoty już jeść , nawet to jedzonko już mi nie pachniało … napiłam się wody i poszłam dalej spać . Poniedziałek - obudziły mnie wymioty , biegunka … dobrze ! To już było nie miłe ! Mój brzuszek zaczyna się skręcać i bardzo boleć … chciałam napić się wody ale ciężko było . Zjadłam jednego gryza pysznej karmy aby nie martwić moich właścicieli … ojjj nie byli szczęśliwi … Już po godzinie 15 znalazłam się u weterynarza , zbadał mnie zmierzył mi temperaturę 37.1 stopni… uznał , że wszystko jest dobrze zostałam zachipowana i otrzymałam tabletkę , która dała mi Pani wieczorem do karmy koszt 300zl z chipem . ooooo nie ! Ja tego jeść nie będę ! Położyłam się spać … wstałam szybko ! Znów wymioty … co się ze mną dzieje ?!
Moi właściciele zaczęli dziwnie mi się przyglądać , z tego co słyszałam pisali do właścicielki mojej hodowli ponieważ chcieli uzyskać pomoc … nic nie odpisała. Z minuty na minutę czułam się coraz gorzej i zasnęłam . Wtorek - nie miałam dziś siły wstać , czułam się jak by łapki były niczym mój miękki kocyk , brzuszek bolał mnie okropnie ! Wymiotowałam i miałam biegunkę , wstawałam tylko aby zrobić siku … na nic więcej sił nie miałam . Godzina 17 kolejny weterynarz , tam pachniało inaczej … to był inny Pan , podobno jeden z lepszych lekarzy w moim nowym mieście . Pan doktor , gdy mnie zobaczył powiedział , że jestem bardzo biedna . Dostałam kroplówkę w jedno udo potem drugie , dostałam do pyszczka lek na robaki - nawet był dobry … dostałam kolejny zastrzyk , który piekł bardzo mocno ! - co mi pan zrobił ?! Obraziłam się na moich właścicieli … po co mnie tam przynieśli ?! Rachunek … 250 zł
Czułam , że moich właścicieli to zmartwiło ale nie tak bardzo jak słowa Pana doktora ,, ona jest bardzo biedna ” . Wróciłam do domku … położyłam się w moim łóżeczku , było mi źle i zasnęłam … spałam aż obudziła mnie moja Pani , dała mi coś do buzi ! To była woda ! Ale dlaczego ?! Dostawałam wodę w strzykawce … Pan doktor zalecił malutka strzykawkę co 30 minut , ale mnie to męczyło :( u Pana doktora miałam temperaturę 37.5 stopni wiec od moich właścicieli dostałam termofor cieplutki …by było mi ciepło , oprócz tego kangurowali mi przy piecu , przytulali bym się zagrzała … ale co chwile uciekałam by na nich nie zwymiotować , było mi nie dobrze na brzuszku . Środa - już nie wstałam z łóżeczka… byłam strasznie słaba :( czułam się
Okropnie , czułam jak by były to moje ostatnie chwile … wymiotowałam , strzykawka z woda co 30 minut , i miałam biegunkę - to jakiś koszmar ! Godzina 14 lekarz … znowu ?! Dziś to było przegięcie wszystkiego ! Pan doktor chciał mi podać kroplówkę dożylnie lecz nie potrafił mi się wbić do żył … miałam zbyt malutkie :( czego oczekujecie od szczeniaka , który nie ma nawet 2 miesięcy ?! Moja Pani uciekła z gabinetu … tak strasznie płakała kiedy ja płakałam jak nigdy ! To bolało ! Czułam się jak by ktoś mi wyrywał łapę! O nie ! Druga ?! Nie udało się wbić w jedną wiec próbował Pan doktor w drugą … ale po co ?! I tak się nie udało . Znów jedno udo drugie udo - kroplówka , potem zastrzyki przeciwbiegunkowe i przeciwwymiotne i odrobaczenie … bolało :( koszt 400 zł
Wróciłam do domu , cała roztrzęsiona … już nic nie mogłam zrobić , spałam i tak jak wcześniej co 30 minut pobudka na strzykawkę wody , pomagało mi to ale mimo wszystko dalej chciałam spać , było źle . Moi nowi właściciele bardzo się bali . Moja Pani i reszta moich domowników prosili bym walczyła, dzieci płakały i modliły się … chciałam , naprawdę chciałam ! Widziałam jak bardzo mnie kochają , a ja pokochałam ich ! Tylko nikt nie rozumiał , że nie potrafię już walczyć. Czwartek - obudziła się moja Pani , byłam schowana między fotelem , a stołem … tam było mi dobrze . Cisza , spokój i … i mogłam zasnąć . Jednak zostałam podniesiona . Ała ! Mój brzuszek ! I dostałam wodę w strzykawce , tak bardzo chciałam pić ale było mi ciężko .
Już nie potrafiłam wstać nawet na siku , nawet wymiotowałam w łóżeczku ... czułam już tylko chłód , słyszałam płacz domowników , ja sama już płakałam ale w śnie , w który już zapadałam . Kolejna strzykawka , kolejna zmiana łóżeczka bo było brudne ale ja już wolałam spać na macie . Nagle obudziłam się w transporterze , owinięta matą i kocem ... miałam w łapie wenflon z podłączoną kroplówką i byłam bez moich właścicieli ... martwiłam się i miałam już siłę na płacz za nimi - ja chce to moich właścicieli ! Podchodziły do mnie miłe Panie , które doglądały stanu mojego zdrowia , zasnęłam . Obudziłam się , gdy usłyszałam moją Panią - już jest ! Tu właśnie okazało się , że moi nowi właściciele byli oszukani z moją datą urodzenia . Kroplówka , surowica , badania krwi i inne ... znamy diagnozę . Parwowiroza - Pani doktor wytłumaczyła wszystko o tym wirusie moim właścicielom i zapytała czy stać nas na kosz leczenia ... czułam strach , mój i moich właścicieli . Pani doktor już wcześniej nie dawała mi szans na przeżycie , mimo to , że ja bardzo chciałam . Koszt leczenia 1500 złotych w zależności ile będzie to trwało , podkreśliła też , że może nam się to nie udać i być może koszty będą większe ... Tak , leczymy - powiedziała moja Pani . Jestem wdzięczna za próbę walki o mnie , ja też będę walczyć . Kochani , tu zwracam się z prośbą do Was 1500 złotych - tyle wynosi cena mojego życia . Możecie pomóc moim właścicielom uzbierać taką kwotę ? Wystarczy złotówka ... to tak nie wiele , a wiele może mi pomóc . Mamy malutko czasu ale wiem , że się uda bo ja walczę ! Dziękuje , że przeczytałeś moją krótka historię i liczę na to , że następna będzie tylko tą dobrą opowieścią o moim życiu .
Daisy
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!