Witam, pisze z wielkim bólem serca ale nie wiem już co robić. Dnia 18.07.2020 na spacerze doszło do wielkiej tragedii. Byłam na spacerze razem z moim przyjacielem małym Rico jak co dzień przemierzaliśmy osiedlowe podwórko, jednak spacer okazał się katastrofą. Idąc z pieskiem mijaliśmy nieopodal dużego psa, który był na bardzo lekkiej smyczy bez kagańca i kolczatki. Gdy zauważył Rica Wyrwał się z rąk młodej właścicielki i runął na niego łapiąc go w paszczę i rozrywając na strzępy. Razem z koleżanką robiłyśmy wszystko co mogłyśmy aby pies wypuścił małego Rico. Gdy to zrobił mały ledwie co się ruszał. Zabraliśmy go do pierwszego bliskiego weterynarza, który określił stan zdrowia psa oraz zaszył rany. Rico miał po boku dwie głębokie rany do zszycia oraz jedną poważną przy gardle w której doszło do zerwania mięśni a sam doktor stwierdził że widzi wnętrze gardła. Zalecona została operacja. Podjęłam próbę dogadania z się z właścicielem dużego psa ale pani stwierdziła że jest jej przykro, nie ma pieniędzy, to nie jej problem i że jest samotnie wychowującą matką i może dać 200 zł. Przyznała się ,również że jej pies miał obowiązek noszenia kagańca ponieważ to nie pierwszy pies który został przez niego pogryziony. Na chwilę obecną za całość leczenia zapłaciłam razem z mamą 1250 zł a czekają nas jeszcze kontrolne wizyty, leki i wiele innych rzeczy. Rico strasznie cierpi a my razem z nim. Dodaje zdjęcie faktury do wglądu aby pokazać, że wszystko wydarzyło się naprawdę. Bardzo prosimy o pomoc i dziękujemy za każdą 1 zł wpłaconą na leczenie. Dziękuję Paulina, Mama oraz RICUŚ.