Terapia przeciwnowotworowa
Terapia przeciwnowotworowa
Nasi użytkownicy założyli 1 243 960 zrzutek i zebrali 1 395 654 430 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Witam serdecznie,
Zakładam tę zrzutkę w celu zebrania funduszy potrzebnych na zakup terapii nowotworowej dla mamy. Ma na imię Ela i ma 61 lat.
Nasza walka rozpoczęła się ponad 11 lat temu, kiedy to stwierdzono, że niewinnie wyglądający guzek na podniebieniu to złośliwa odmiana nowotworu. Mama przeszła operację resekcji z tzw. naddatkiem. W badaniach stwierdzono, że miał to być nowotwór rozrostowy, który nie daje przerzutów. Jednak dla pewności mama otrzymała maksymalną dawkę radioterapii, która miała, jak to nazwali lekarze "ubić dziada", gdyby jeszcze zostawił jakieś komórki. Niestety "dziad" okazał się podstępny i trzy lata później objawił się w węźle chłonnym na szyi, który również wycięto, potem w polipach jelita grubego, a ostatecznie, siedem lat temu, wykryto nieoperacyjny rozsiew na opłucnej.
Wtedy zaproponowano chemioterapię, tzw. czerwoną, najsilniejszą. Mama zniosła ją dzielnie, i choć bardzo ją wyniszczyła, udało jej się po półtora roku wrócić do sił i całkiem niezłej formy. Nowotwór wyhamował i sytuacja się ustabilizowała.
Po zakończeniu całego cyklu chemii, w zasadzie na stałe zaczęła sama wspomagać się pestkami moreli gorzkiej, zawierającymi amigdalinę. Była to jedna konkretna odmiana, z Syrii, która niestety szybko przestała być dostępna. Lekarze mówili, że trucizna, że cyjanek, że ją zabije. Nic takiego się nie stało. "Dziad" na opłucnej po prostu stanął w miejscu, nawet trochę się zmniejszył.
W 2017 bomba ponownie wybuchła, pojawiła się nowa zmiana, więc zaproponowano kolejną chemioterapię, tzw. przypominającą. Niestety, mimo, że miała być słabsza, już siedem z dwunastu planowanych cykli doprowadziło do silnego toksycznego zapalenia wątroby, dołączyło się zapalenie płuc. Mama spędziła kilka tygodni w szpitalu. Siły i wcześniejsza sprawność fizyczna już nie wróciły, niemniej jednak pozostała bardzo pogodną osobą z ogromną wolą życia i walki z "dziadem", nie poddała się, co w tej chorobie jest kluczem do sukcesu. Próbowała różnych terapii naturalnych, trochę udało jej się odbudować organizm, ...
W maju tego roku koszmar powrócił. Padła kolejna propozycja chemioterapii. Niestety w międzyczasie pojawił się nowy problem z niskim poziomem żelaza, co w zasadzie dyskwalifikuje ją do przyjęcia kolejnej dawki chemii, zapewne szybciej by ją zabiła niż sam nowotwór. W związku z tym, lekarz prowadząca stwierdziła, że wobec braku innych propozycji leczenia, uznaje je za zakończone i odsyła do opieki paliatywnej. Po tej diagnozie i rozmowie z lekarzem, postanowiliśmy spróbować terapii amigdaliną z Meksyku, gdzie podobno leczy się nią z dużą skutecznością. Od czasu, kiedy mama choruje czytałam setki artykułów, w których podaje się, ze to rzeczywiście działa, dotarłam do osób, które w ten sposób wspomagają się w walce z rakiem i wygrywają. Niestety koszt zakupu jednej fazy terapii podstawowej (21 dni), a musi ich być kilka (w sumie około pół roku) to wydatek rzędu 1700 zł z opłatami, które trzeba ponieść tu w Polce (cło, VAT, opłaty celne). Jesteśmy już w trakcie drugiej fazy. Dodatkowo raz w tygodniu mama wspomaga się wzmacniającymi siły i kondycję wlewami dożylnymi, jakieś dodatkowe 500 zł miesięcznie.
Chcemy walczyć dalej, ale niestety brakuje nam już funduszy.
Bardzo liczę na to, że znajdą się ludzie dobrej woli, którzy zechcą pomóc nam w tej walce.
Wszystkim tym osobom z góry serdecznie dziękuję. Wierzę, ze z Waszą pomocą uda nam się przechytrzyć "dziada" .
Ania
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Pani Aniu trzymam kciuki😘😘
Serdecznie dziękuję😘💕