Wspieram Pokonać Siebie #wspierampokonacsiebie
Wspieram Pokonać Siebie #wspierampokonacsiebie
Nasi użytkownicy założyli 1 225 974 zrzutki i zebrali 1 347 592 084 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Michał i Dominik potrzebują rehabilitacji miesięczny koszt to 6 tys. zł Pomóż im realizować swoje marzenia
Każdy z nas ma wiele celów, marzeń oraz pragnień, których spełnianie wzbogaca nasze życie i sprawia, że czujemy się szczęśliwi. Chociaż droga do ich realizacji nigdy nie jest prosta, to czasami los sprawia, że dla niektórych z nas droga ta staje się wyjątkowo kręta, zawiła i bardzo trudno jest wtedy pokonać ją bez pomocy i wsparcia ludzi o wielkich sercach.
Czasami kryzysy życiowe oraz traumatyczne chwile spotykające nas na życiowych trasach bywają obezwładniające – każdy z nas niejednokrotnie doświadczył bólu, życiowej straty czy też upadku. Właśnie w takich chwilach pomocna dłoń drugiego człowieka okazuje się bezcenna, a ciepłe spojrzenie potrafi wprowadzić w życie promyk nadziei. Pomagać warto, ponieważ podnosząc kogoś na duchu sami stajemy się duchowo dużo bogatsi, a spełnianie marzeń innych ludzi może być równie satysfakcjonujące, jak spełnianie naszych własnych.
Poznajcie historię Michała, który pomimo trudnych doświadczeń życiowych nigdy się nie poddał i zawsze walczył – najpierw o życie, dziś o zdrowe, realizację swojej pasji oraz spełnienie życiowych marzeń
Wszystko zaczęło się 17 stycznia 2009. Miała być to sobota taka, jak każda inna – ja i moja dziewczyna poszliśmy pobawić się na dyskotece. Fajna zabawa, a potem powrót do domu, długi i bolesny, bo trwający aż 224 dni. Data 18 stycznia zmieniła wszystko. To dzień, w którym coś się skończyło, a rozpoczęło się coś zupełnie nowego. Rozpoczęło się życie, którego ani ja, ani nikt z mojego najbliższego otoczenia nie znał i nie wiedział, jak sobie z nim poradzić.
Tej nocy po prostu znalazłem się w nieodpowiednim miejscu o nieodpowiednim czasie. Gdy wracałem do domu, potrącił mnie samochód, w wyniku czego doznałem wielu poważnych obrażeń: silnego stłuczenia pnia mózgu, złamania kości skroniowej i ciemieniowej po stronie prawej, złamania żuchwy oraz kości prawego podudzia. Wieczorem z radością planowałem się dobrze bawić, nad ranem walczyłem o to, by przetrwać do następnego wieczora.
Zaczęła się walka o życie. Najpierw OIOM w Bełchatowie i ponad 70 dni niewiadomej. Byłem podłączony do respiratora w śpiączce farmakologicznej bez jakichkolwiek oznak życia przez ponad 3,5 miesiąca. Nad łóżkiem czekali na mnie najbliżsi, czuwając przy mnie i zastanawiając się, co będzie, gdy otworzę oczy - czy będę widział, słyszał, poznawał, chodził? Wreszcie 30 marca przewieziono mnie do Bydgoszczy do Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Andrzeja Jurasza. W klinice rehabilitacyjnej przebywałem 6 tygodni. Następnie przewieziono mnie do Szpitala Wojskowego, gdzie czekało mnie 9 tygodni ciężkiej i bolesnej rehabilitacji, bym mógł po raz kolejny wyruszyć w drogę - tym razem na oddział rehabilitacji w szpitalu w Smukale. Tam czekało mnie 6 kolejnych tygodni ciężkiej pracy i walki o zdrowie. Wybudzanie z tak głębokiej śpiączki to długi i bardzo powolny proces, który każdego dnia odkrywa nowe bariery, ale i zarazem daje nadzieję, że będzie lepiej. Ból, cierpienie, walka z samym sobą. Odpoczywać czy walczyć? Te myśli kotłowały się w mojej rozbitej głowie, ale nigdy nie było zwątpienia, bo wybór wybór między życiem a wegetacją był dla mnie prosty, choć droga do jego realizacji była długa i ciężka. Jednak ja zawsze wybierałem życie i dziś wiem, że chociaż głowę miałem najbardziej potłuczoną, to jednak wybierałem dobrze.
29 sierpnia to upragniony dzień mojego powrotu do domu. Nareszcie u siebie, wśród najbliższej rodziny i przyjaciół. Znów ciężka próba życiowa. Rodzina, owszem, w komplecie, ale gdzie podziali się koledzy i znajomi? Kiedyś było ich wielu, dzisiaj pozostało tylko kilku. To przecież nie ja schowałem głowę w piasek – moja, pomimo tego, że obolała, nadal twardo siedzi na cieniutkim karku. Muszę dużo jeść i ćwiczyć, aby mój kark oraz moje ciało były mocne i stabilne, abym móc patrzeć przed siebie. Jeżdżę na rehabilitację do Bielska-Białej, Bydgoszczy, Zgorzelca, Rept i Piotrkowa. Poznaję wspaniałych ludzi i wiem, że warto jest walczyć o swoje życie, bo to największa wartość, jaką posiadamy. Niepełnosprawność nie jest końcem świata, choć całkowicie zmienia świat człowieka, ale jest on silny, gdy otaczają go mądrzy i wartościowi ludzie, czego dane mi było doświadczyć. Niestety po całym zdarzeniu pozostał mi czterokończynowy niedowład ciała z przewagą prawostronną, kłopoty z mówieniem oraz zaburzenia równowagi. Moja pasja to rower, ćwiczenia usprawniające i ogromna chęć pomagania innym. Wkrótce będę mógł się w tym sprawdzić, udając się w jedną z najdłuższych tras rowerowych w moim życiu.
Od czasu wypadku nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych, dlatego wraz z pomocą moich przyjaciół postanowiłem spełnić swój cel, o którym przed moim wypadkiem nawet nie miałem odwagi marzyć – już wkrótce wyruszę w podróż do Rzymu, a całą trasę liczącą 1700 kilometrów mam zamiar pokonać rowerem. Wierzę, a nawet jestem pewien, że dzięki mojej wewnętrznej sile oraz pomocy ludzi o ogromnych sercach spełnię ten wielki cel. Wierzę w to, ponieważ nie pozwalam, aby ograniczyły mnie trudności życiowe, które mnie spotkały. Wierzę, że mam siłę do tego, aby ,,pokonać siebie”.
LInk do akcji Michała w której realizuje swą pasję jazdy na rowerze. https://www.facebook.com/pokonacsiebieorgpl-154699938377967
LInk do wyzwania Wspieram pokonac siebie
https://www.facebook.com/events/396964777668805
Nazywam się Dominik Gałązkowski i mam 27 lat. Mieszkam wraz z żoną Anią we wsi pod Kamieńskiem w woj. łódzkim. Z zawodu jestem technologiem i pracuje przy budowie maszyn górniczych.
W lutym 2019 roku stwierdzono u mnie poważną zmianę w postaci malformacji naczyniowej w rdzeniu kręgowym na odcinku piersiowym kręgosłupa Th4-Th6. Zmiana ta objawiała się w postaci rzutowo występującego słabnięcia nóg, powoli uniemożliwiając mi chodzenie. Niezbędna była natychmiastowa operacja ze względu na możliwość pęknięcia naczyń i całkowitego paraliżu ciała od pasa w dół.
Na podstawie dokumentacji medycznej lekarze z Uniwersyteckiego Szpitala Medycznego w Łodzi stwierdzili, że nie ma szans na uratowanie mnie. Po tej opinii moja żona zasięgnęła porady w Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym we Wrocławiu w Klinice Neurochirurgii. Dr Maciej Miś wraz z zespołem doc. Pawła Tabakowa postanowili mi pomóc. Po wykonaniu dodatkowych badań diagnostycznych w postaci rezonansu i angiografii okazało się, że niezbędne jest otwarcie kręgosłupa i usunięcie zmiany śródrdzeniowo. Mimo ogromnego ryzyka i faktu, iż była to pierwsza tego typu operacja, szybko odczułem poprawę.
Niemniej jednak rehabilitacji wymaga działanie całego układu moczowego poprzez ćwiczenia z fizjoterapeutą oraz elektrostymulację, niektóre partie mięśniowe odnerwione na skutek zakrwawienia rdzenia (mięśnie dwugłowe ud, mięśnie łydek, mięśnie odpowiedzialne za ruchomość palców stóp) oraz pas mięśni brzucha do stabilizacji postawy.
Jest ogromna szansa na moje wyleczenie i umożliwienie mi dalszego normalnego życia, więc proszę osoby chętne o wsparcie.
Dominik
Link do strony w której Dominik pokazuje swą drogę w rehabilitacji
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Gratulacje Binio i dorzucam się do równej sumki ;)
Mieliśmy przyjemność poczęstowania organizatora w trakcie jego wędrówki. Pozdrawiamy serdecznie. Małżeństwo k/ Poddębic z psem Tofikiem
Pieniądze od przypadkowych ludzi poznanych na trasie. Więcej info w postach na fb!
Szacunek Jaro dla Ciebie i Michała
Zdrowia życzę ;)