Ratujmy Naszą Mamę
Ratujmy Naszą Mamę
Nasi użytkownicy założyli 1 233 728 zrzutek i zebrali 1 371 367 472 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Ratujemy naszą Mamę. Mimo, że lekarze od początku nie dawali jej szans, Ona już sama oddycha !!!
We are saving our Mum. Despite the fact that from the very beginning doctors did not give her a chance, she is already breathing on her own!
W pełni zdrowa kobieta, podczas teoretycznie rutynowego zabiegu, doznała rozległego, wewnętrznego krwotoku. doszło do zatrzymania akcji serca, a w konsekwencji niedotlenienia i uszkodzenia pnia mózgu. Mama jest sparaliżowana, nie mówi, jest karmiona dożylnie, ale zaczęła sama oddychać. Bez waszej pomocy w zbiórce środków na bardzo kosztowną rehabilitację - nie uda nam się jej uratować. Prosimy o pomoc, każdy grosz jest na wagę złota.
A perfectly healthy woman - my beloved mommy suffered extensive internal bleeding during a theoretically routine operation. She suffered cardiac arrest, and as a result, hypoxia and brain stem damage. Mom is paralyzed, does not speak, is fed intravenously, but has begun to breathe on her own. Without your help in raising funds for very expensive rehabilitation - we will not be able to save her. Please help, every penny is worth its weight in gold.
W nocy 26 Stycznia, moja mama nagle zaczęła się bardzo źle czuć, okropnie bolał ją brzuch, miała gorączkę i wymiotowała krwawą wydzieliną. W pełni świadoma, o własnych siłach, została przewieziona do szpitala w Rzeszowie, gdzie dostała kroplówkę i poczuła się lepiej. Czekała na badania. Zadzwoniła wieczorem mówiąc, że została jej podłączona kroplówka i czuje lepiej. Nic nie zapowiadało tragedii, która się wydarzy.
Moi rodzice są ze sobą małżeństwem od 43 lat. Mój Tata, nie widzi poza nią świata. Do tej pory każdy dzień i każdą wolną chwilę spędzali razem. Nie wyobraża sobie życia bez Mamy.
My parents have been married to each other for 43 years. My Dad, does not see the world outside of her. Until now, they have spent every day and every free moment together. He can't imagine life without Mom.
Nad ranem zadzwonił telefon ze szpitala, że w trakcie zwykłego badania gastroskopii, Mamie pękła tętnica wątrobowa i lekarze walczą o jej życie na stole. Nie wiadomo czy przeżyje, ponieważ straciła dużo krwi... Lekarze przekazali nam, by przygotować się na najgorsze. Byliśmy zdruzgotani, przecież jeszcze na wigilię razem lepiłyśmy pierogi, żartując i ciesząc się świąteczną, spokojną atmosferą.
Podczas operacji, kilka razy doszło do zatrzymania akcji serca i niedotlenienia organizmu, szczególnie mózgu. Mama po przewiezieniu z bloku operacyjnego na OIOM, została wprowadzona w śpiączkę farmakologiczną, by organizm mógł się zregenerować. Niestety po próbie wybudzenia ze śpiączki, mama nie dawała żadnych oznak: nie oddychała ani nie ruszała się. Diagnoza była druzgocąca - uszkodzenie naczyniopochodne pnia mózgu. Lekarz wychodząc przed oddział, na środku korytarza, powiedział nam, że mama będzie rośliną i w tym temacie nic prawdopodobnie się nie zmieni. Mama ma poważnie uszkodzony pień mózgu. Oddycha za nią respirator, otwiera oczy tylko na silny bodziec bólowy... Świat zawalił się nam w ciągu sekund.
Mamy, ze względu na obostrzenia Covidowe, nie mogliśmy widywać. Trwała codzienna walka z lekarzami i pielęgniarkami, które nie chciały udzielać informacji, naśmiewały się z mojego pomysłu rozmowy z Mamą chociaż przez telefon przystawiony do jej ucha...Mówiono nam, że przecież ona nie słyszy. Ja jednak czułam, że moja Mama jest obecna, że mnie czuje i słyszy. W końcu nosiła mnie pod sercem przez dziewięć miesięcy... Nie poddawałam się. Potrafiłam dzwonić do oporu, do skutku, nawet kilkadziesiąt razy... aż ktoś w szpitalu odebrał telefon. To był koszmar. Przez pierwsze dni po operacji nie wiedzieliśmy co się dokładnie stało, jaki jest stan Mamy. Żaden lekarz neurolog, z którym się kontaktowaliśmy, nie chciał udzielić konsultacji (albo ze względu na niewchodzenie w kompetencje kolegów albo na brak możliwości zbadania pacjenta). Codziennie słyszeliśmy jedno zdanie - '' Nic się nie zmienia od wczoraj, może Pani zadzwonić pojutrze''.
A wszystko zaczęło się od zbagatelizowania kamieni w pęcherzyku żółciowym. Mama zachorowała na Covid, wiosną 2021 roku. W trakcie choroby lekarze odmówili jej hospitalizacji. Już wtedy, podczas choroby na Covid, jej doznania bólowe i symptomy zostały zlekceważone (pod przykrywką Covid). Lekarze nie dociekali, co tak naprawdę było problemem bardzo złego samopoczucia mojej Mamy.
Pod koniec sierpnia 2021 roku, Mama wskutek złej interpretacji wyników badań, trafiła nagle do szpitala powiatowego w Nisku z ostrym zapaleniem trzustki, o poważnym przebiegu. W konsekwencji tego zapalenia, w trakcie miesięcznego pobytu w szpitalu, doszło do martwicy około 50 % trzustki. Przebieg zapalenia był bardzo poważny i Mama cudem uniknęła SEPSY. Lekarze nie dawali jej dobrych rokowań. Nie było chęci współpracy, pojawiło się za to szkalowanie mnie i mojego Taty. Tak okropnie się o nią martwiliśmy.
Przez czas pobytu w szpitalu, Mama doszła do siebie, miała silny organizm. Odzyskiwała siły, całkowicie skupiając się na konsultacjach z lekarzami specjalistami oraz na diecie. Niestety, to nie uchroniło jej przed kolejnymi powikłaniami.
Mamcia była kierowana od jednego specjalisty do drugiego, ponieważ wciąż odczuwała ostre bóle brzucha. Nie mogła nic jeść ani pić. Schudła kilkadziesiąt kilogramów. Miała mieć usunięty pęcherzyk żółciowy, który był wypełniony kamieniami i mógł spowodować kolejne zagrażające życiu ataki, lecz ze względu na torbiele na martwej części trzustki, lekarz odmówił operacji i odesłał Mamę do enterogastologów, którzy mieli Mamie usunąć torbiele. Mimo kilkukrotnej próby endoskopowego udrożnienia torbieli, nie było żadnego rezultatu. Po kilku dniach Mama znów wróciła z bólami do szpitala. Sytuacja powtórzyła się trzykrotnie. Kilka dni później, w szpitalu, Mama doznała krwotoku z tętnicy. To był początek gehenny.
Rodzice są emerytami, a nasze wspólne dochody nie wystarczą na opłacenie kosztownej rehabilitacji w ośrodku rehabilitacyjnym Donum Corde mieszczącym się w Budach Głogowskich, do którego będzie przetransportowana ze szpitala. Koszt takiej rehabilitacji dla mamy to astronomiczna kwota w granicach 14 000 -20 000 tysięcy za miesiąc (w zależności od terapii dodawanych w trakcie pobytu). Mamę czeka wielomiesięczna rehabilitacja ( ma rurkę tracheotomijną, porażenie czterokończynowe oraz jest karmiona dojelitowo PEGiem).
My parents are retired and our joint income is not enough to pay for expensive rehabilitation in a rehabilitation center Donum Corde located in Budy Głogowskie, to which she will be transported from the hospital. The cost of such rehabilitation for mom is an astronomical amount of 14,000 -20,000 thousand per month (depending on the therapies added during the stay). Mom will have to endure many months of rehabilitation (she has a tracheotomy tube, tetraplegia and is fed enteral nutrition with a PEG)
Dodatkowo będziemy próbować terapii farmakologicznej, która jest nierefundowana w Polsce, aby poprawić ukrwienie mózgu i tym samym starać się przywrócić Mamę do normalnego życia sprzed choroby.
Mama co chwilę zaskakuje nas i lekarzy, nie poddaje się i walczy dzielnie. Już po niespełna 4 tygodniach zaczęła wybudzać się ze śpiączki, oddycha bez respiratora, patrzy na nas - to wielki sukces !!! Ogromnie nas to cieszy i daje nadzieję na lepsze jutro razem z nią obok nas.
Mama zawsze walczyła dla nas, rodzina zawsze była na niej najważniejsza. Teraz my walczymy o nią. Opieka nad dziećmi, a później nad wnuczętami, zawsze dawały jej radość z życia. Wiecznie uśmiechnięta, perfekcjonistka, dbająca o wszystkich dookoła. Rodzice są razem od 43 lat, to unikatowa i piękna więź. Wychowali razem czwórkę dzieci, oddali całe swoje serce i czas, wykształcili najlepiej jak to było możliwe. Mama zawsze była świetną "kierowniczką" i wspaniałą gospodynią domową. Niedościgniony ideał. Przed chorobą, to ona pomagała innym, była opiekunem medycznym, z pełną troską zajmowała się chorą po udarze teściową czy chorym na Alzheimera tatą. Nigdy nie narzekała. Zawsze uśmiechnięta i serdeczna, z troską dzieliła się rodzicielską miłością.
Teraz ona potrzebuję naszej pomocy, a ja i cała moja rodzina zrobimy wszystko, aby jej pomóc i chociaż częściowo wrócić do zdrowia. Chcemy zacząć od poruszania się na wózku, ale wierzymy z całego serca, że w przyszłości nasza Mamusia nas zaskoczy. Wiara przecież czyni cuda.
Marzę o tym aby mama wyszła z tego koszmaru, aby była kiedyś na moim ślubie, zobaczyła moje dzieci, żebym jeszcze mogła usłyszeć jej głos. Jest dla nas najważniejsza. Nie mogę pozwolić, aby jej marzenia o wspólnej starości ze swoim mężem, a moim ukochanym Tatą, otoczoną dziećmi i wnuczętami - się nie spełniły. Dlatego bez Waszej pomocy nie uda nam się jej pomóc.
Obecnie, gdy Mamcia nas tylko widzi w szpitalu, staję się promienna na buzi, patrzy bystrzej na mnie, delikatnie rusza głową, a jeszcze do niedawna nie dawała żadnych oznak. Ze względu na pandemie możemy ja zobaczyć tylko na 5 min raz na kilka dni. Ponadto, w szpitalu nie otrzymuje potrzebnej rehabilitacji. Dlatego jak najszybciej chcemy ją przetransportować do ośrodka gdzie będziemy mogli odwiedzać Mamę z całą rodziną i razem ją rehabilitować.
Wiemy, że Mama da z siebie wszystko żeby do Nas wrócić!!
Nigdy nie spodziewałam się, że będziemy prosić Państwa o pomoc, ale nawet za najdrobniejszą wpłatę będziemy dozgonnie wdzięczni. Mama zawsze była i jest osobą cudowną, bardzo dobrą dla ludzi i zwierząt, dla której uczciwość i chęć niesienia dobra to cechy najwyższe. Nie pozwólmy jej odejść.
Prosimy Was - udostępniajcie naszą historię. Każda złotówka jest teraz na wagę życia. Proszę o pomoc.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Jesteś wspaniałą córką. Trzymam kciuki za Waszą rodzinę. Nie poddawaj się.
Trzymajcie się ! 🙏🏻
Trzymajcie się mocno!
Dużo zdrowia i sił ❤️
We are very grateful for youre support and generosity Joanna Bleka and Edziu Bleka :*:* Dziękuję z całego serca za Waszą pomoc