Wczorajszy 'nabytek'. Pojawiła się na jednym z warszawskich osiedli i 3 dni koczowała na podwórku. Wyjęta spod maski samochodu gdzie schroniła się przed zimnem i płakała przez dobrych ludzi, którzy spostrzegli, że ma wielką ranę na ogonku. Zaniesiona do lecznicy współpracującej z miastem, która po dobie poinformowała, że wymagana jest plastyka ogonka i że miasto tego nie finansuje, jedyna opcja to eutanazja. Poinformowani o tym wczoraj wieczorem, przejęliśmy kotkę, bo to chyba kotka, i od razu zawieźliśmy ją do lecznicy, z którą współpracujemy. Mała była cała w pchłach, a ogonek bardzo śmierdział i ciekł. Procesy martwicze były tak zaawansowane, że jedyną opcją była operacja. Badanie krwi wykazało anemię, a rtg liczne złamania u nasady ogonka. Dzisiaj przeszła amputację, czekamy na wieści. Ma niecało 2 miesiące a za sobą ogromne cierpienie. Ogonek był bardzo puchaty i być może kotka będzie puchatką, ale na razie walczy o życie, a po ogonku pozostało tylko wspomnienie ogromnego bólu. Błagamy o wsparcie na pokrycie kosztów jej operacji i leczenia. Miasto Warszawa oferowało jej jedynie eutanazję, my uważamy, że pieniądze nie mogą przesądzać o tym, czy maleńkie kocie dziecko, na progu życia, będzie mogło żyć, czy nie. Szukamy też dla niej domu tymczasowego w Warszawie.