Wiem, że Bóg chciałby go u siebie – ale ja nie jestem gotowa na życie bez niego…

Rok temu nie wiedzieliśmy, co to znaczy życie w nieustannym przerażeniu. Najpierw błędna diagnoza, później długie, bardzo bolesne i nieskuteczne leczenie… Finalnie padł wyrok wydany na życie Piotrka - NOWOTWÓR ZŁOŚLIWY JELITA. Przeszedł drogę, której niejeden człowiek, jak stwierdzili lekarze, nie przeżyłby. Poruszyliśmy niebo i ziemię, żeby szukać innych sposobów. 

I znaleźliśmy! Są leki! Jest leczenie! Niemieckie. Niestety jego cena przewyższa finansowe możliwości rodziny i bliskich. Potrzeba ponad 100 000 złotych, żeby dzieci miały ojca…

Pewnie znacie Piotrka. Może jesteście jego kolegami. Może był Waszym szefem. Może pomagał Wam wtedy, kiedy nikogo nie było przy Was - z tego jest znany. Może byłeś jego klientem i masz dom wytynkowany „na żyletę”.

Cały ostatni rok Piotrek walczył w milczeniu i pokorze, nie obciążając nikogo swoją chorobą. Teraz błagamy Was o pomoc. Dziś o Piotra życiu lub nie-życiu mają zadecydować pieniądze. 

Codziennie rano robił nam kawę. Teraz robię ją sama i tylko dla mnie. On już nie chce jej pić. Leży w łóżku, nie może się samodzielnie podnieść. Może leżeć tylko w jednej pozycji, inne sprawiają mu ból. Zawsze i wszędzie byliśmy razem. Gotowy pomagać innym, łagodny, pracowity, troskliwy, nie szukał konfliktów. Czułam się bezpieczna i zaopiekowana. Bez niego czuję się bezradna. 

Każdy gest ma znaczenie. Prosimy wspomóż mojego Męża i naszego kochanego Tatę w walce o jego życie. Dziękujemy za okazaną pomoc - kochająca żona Joanna z dziećmi.