Zacznę od tego, że moje życie to tak na prawdę tułanie się po placówkach....

Gdy byłam malutka pierwszy raz trafiłam do domu dziecka razem z moim rodzeństwem. Zabrano nas ponieważ w domu wiecznie były awantury ze strony rodziców i nadużywanie alkoholu. Rodzice się nami nie interesowali nawet jak byłyśmy w placówkach. Pamiętam jak siedziałam w oknie i czekałam aż mama przyjedzie w odwiedziny.... Ale niestety. Następnie trafiłam do kolejnego domu dziecka na Łukowskiej tam byłam rok. Stamtąd zabrano mnie do rodzinnego domu dziecka gdzie spędziłam 5 lat. Byłam ciężkim dzieckiem, nauka też nie szła mi za dobrze. Ale opiekunowie tam zamiast mi pomóc i wytłumaczyć tylko krzyczeli i dawali kary. Byłam okrzykiwana całe życie...od nikogo nie miałam miłości, nie miałam do kogo się przytulić. Aż nadszedł mój wiek buntu gdzie zaczęłam się przeciwstawiać opiekunom. Oni skierowali mnie do MOWu i tam już pozostałam do pełnoletności. Zawsze marzyłam o spokojnym domu i rodzinie. Teraz mam partnera i córeczkę która jest dla mnie całym światem. Dlatego też proszę Was o drobną pomoc aby ustatkować się i zapewnić córeczce normalne życie. Nie mam pomocy od nikogo.... Tylko mój chłopak pracuje a ja zajmuję się dzieckiem. Marzę o tym aby wyjechać z moją córeczka na wakacje na których nigdy nie byłam... Mam jeszcze trochę nadzieji, że życie mi odpłaci za to wszystko.

Dziękuje❤️