id: 6zu32t

Króliki z chorobami w genach - Nixie & Dixie

Króliki z chorobami w genach - Nixie & Dixie

Opis zrzutki

(Wkrótce dołączę wszystkie rachunki)


Cześć,

Mam na imię Karolina i opiekuję się dwoma króliczkami, które skończyły w tym roku 5 lat. Dixie i Nixie to parka, która nie ma szczęścia w kwestii zdrowia... ale od początku.


DIXIE


Dixie urodził się z wadą zgryzu przez co nie mógł normalnie funkcjonować. W międzyczasie rozwinął się u niego silny katar, który weterynarze początkowo połączyli z przerośniętymi siekaczami. Po dwóch latach skracania zębów potrzebna była ekstrakcja siekaczy. Niestety, katar nie zniknął pomimo zabiegu a z wiekiem zaczął się pogarszać.

Kichanie bardzo męczyło Dixiego, ale żadne badania nie potrafiły wykazać skąd bierze się katar. Przez to, że katar rozwijał się tak długo, wyniki wymazu pokazywały jedynie zwiększoną ilość saprofitów.

W końcu zabrałam Dixiego na tomografię do Wrocławia. Zdjęcia jego zatok to jedna wielka plama... a do tego w dziąsłach Dixiego pozostały resztki siekaczy, które trzeba będzie w końcu usunąć.

Kolejnym zaleceniem była rhinotomia - zabieg, w którym operacyjnie otwiera się nos i czyści zatoki. Przy takim zabiegu byłoby możliwe pobranie kolejnego wymazu, tym razem z głębszej części nosa, żeby po raz kolejny zbadać wydzielinę. Jednak pani weterynarz postanowiła wypróbować antybiotyk dzięki któremu Dixie mógłby uniknąć traumatycznego zabiegu. I udało się! Do czasu.


SYTUACJA TERAZ


Dixie odstawił antybiotyki na jakiś czas. Pani weterynarz robiła mu przerwy między dawkami, żeby mógł "odpocząć". Trzy dni przed kolejną wizytą, Dixie przestał jeść. Całą noc nie ruszył siana, co już było dziwne. Później nie tknął granulatu, który dostaje na śniadanie, nie chciał jeść warzyw ani owoców, którym próbowałam go skusić. Bez przerwy siedział w kuwecie. Były momenty, w których próbował jeść sianko, ale szybko rezygnował. Zatkanie było moją pierwszą myślą, ale to nie było to, coś mi nie pasowało.

Pojechaliśmy do weterynarza na cito. USG i badania krwi nie wykazały nic konkretnego a jedyne lekarstwa, które dostałam miały pomóc w pobudzeniu pracy jelit. Wizyta kosztowała mnie ponad 500 zł a nie miałam żadnej odpowiedzi na to co się dzieje.

Już w drodze do domu zauważyłam, że Dixie przewraca się w transporterze. Kiedyś miał problem z utrzymaniem równowagi i jego głowa jest lekko przekrzywiona, ale weterynarz zasugerował wtedy, że przez katar coś musiało go wyjątkowo drażnić z jednej strony. Szczególnie, że trwało to kilka dni i później wszystko wróciło do normy.

Po powrocie usadziłam Dixiego na moim łóżku, żeby podać mu karmę ratunkową. Pomyślałam, że będzie mu miło jeśli zostawię go na łóżku, żeby odpoczął, bo uwielbia na nim leżeć. Ale po dwóch podskokach stracił równowagę i spadł na podłogę. Byłam przerażona. Posadziłam go znów na łóżku i pilnowałam, żeby był bezpieczny. Wtedy zauważyłam, że Dixie ciągle przewraca się na lewą stronę. Szybko tracił równowagę, szczególnie kiedy próbował się myć. Dlatego siedział ciągle w kuwecie. Opierał się o jej ściankę, żeby się nie przewrócić.



W końcu nadszedł czas wizyty u naszej pani weterynarz. No i mamy diagnozę: podejrzenie wirusa E. Cuniculi. Kolejne pobranie krwi i kolejne leki, tym razem takie, które bezpośrednio uderzają w wirusa EC i kolejne koszta. Konto świeci pustkami a nadchodzi kolejna wizyta kontrolna. A takiej wizyty potrzebuje też Nixie...


NIXIE


Nixie jest z tej samej hodowli co Dixie i wychowywała się z nim zanim zabrałam je do domu. Nixie była pierwsza jeśli chodzi o kichanie. Wyniki wymazu wykazały, że to pasteurella, z którą organizm Nixie kiepsko sobie radził. Na szczęście leki na wzmocnienie odporności zdały egzamin i nosek Nixie znów był czysty.

Nixie miała szczęście przez jakiś czas i przechodziła wszystkie wizyty kontrolne śpiewająco. Mogłam skupić się na Dixiem, jego leczeniu i jego zabiegach. W międzyczasie hormony Nixie zaczęły szaleć, Nixie przeszła kilka ciąż urojonych, a zmiotka została jej największym wrogiem. Kiedy Dixie mógł odpocząć od wiecznych wizyt u weterynarza, zauważyłam, że futerko Nixie pod omykiem jest bardzo brudne. Pomyślałam, że ma problem z wypróżnianiem się, lekko zmieniłam jej dietę i umówiłam się do weterynarza. Cóż, to nie było rozwolnienie. Okazało się, że Nixie ma zapalenie macicy i brązowa wydzielina pochodziła właśnie z chorej macicy. Nixie przeszła kastrację już następnego dnia.

Przez koszta związane z leczeniem Dixiego i kiepską sytuację w życiu (brak pracy, wyższe rachunki za mieszkanie, i tak dalej...) musiałam odłożyć kastrację Nixie i żałuję, że tak się to skończyło. Ale dzięki temu Nixie i Dixie znów mogli być razem! Co było cudowne, ale dla Nixie skończyło się średnio.

Jak wspomniałam, Dixie całe życie zmagał się z katarem. Po tym jak spędzał każdy dzień z Nixie okazało się, że katar jest zaraźliwy. No i tak oba króliki kichały na zmianę... Ale dzięki antybiotykom, które brał Dixie, Nixie też dochodziła powoli do siebie.


SYTUACJA TERAZ


Po odstawieniu antybiotyków, Nixie wpadła w ciąg kichania. W końcu pani weterynarz postanowiła, że pobierzemy wymaz z nosa i może wtedy dowiemy się co męczy Dixiego. Wyniki wykazały obecność Mannheimia granulomatis - bakterii, która związana jest z chorobą zapalenia płuc. Antybiogram nie był zbyt szczegółowy, ale pani weterynarz zaproponowała leki, które naprawdę pomogły Nixie. Kichanie i katar powoli odpuściły, ale nie mogło być zbyt kolorowo...

Pewnego wieczoru, Nixie przestała jeść. Nie tykała granulatu, który uwielbia i zwinęła się w kulkę w kącie. To nie było typowe zachowanie i zaczęłam się martwić. Nixie co chwilę podnosiła się, kładła, podnosiła się, kładła w innej pozycji i tak w kółko... Widać, że nie czuła się komfortowo. Mimo tego, że masowałam jej brzuch i podawałam karmę ratunkową, Nixie nie zaczynała czuć się lepiej. O 1:00 w nocy ruszyłam z nią do weterynarza, który potwierdził, że jelita Nixie nie pracują prawidłowo. Nocna wizyta oznaczała nocne koszta, ale zaraz po powrocie Nixie znów zaczęła szamać swoje ulubione smaczki.

Sytuacja niestety się powtórzyła. Po miesiącu Nixie znów zaczęła zachowywać się nieswojo. Nie jadła, chowała się zwinięta w kącie. Nie chciałam zwlekać. Umówiłam się do weterynarza i podawałam jej karmę ratunkową aż nadeszła pora wizyty. Zdjęcie rentgenowskie pokazały gaz, który zebrał się w jelitach Nixie. Właśnie przez to nie jadła i nie chciała się ruszać. Kilka zastrzyków później i kilkaset złotych później, Nixie była gotowa, żeby wrócić do domu. Chwilę zajęło jej dojście do siebie, ale w końcu zaczęła jeść i tulić się do Dixiego.


DIXIE & NIXIE


To nadal nie koniec leczenia. Wiem, że z wiekiem króliczki będą potrzebowały częstszych wizyt u weterynarza, w szczególności kiedy Dixie zmaga się z wirusem EC. Mam nadzieję, że Nixie nie zarazi się znów od swojego ukochanego... Jak to w życiu bywa, im gorsza sytuacja finansowa, tym więcej wizyt u weterynarza potrzebują zwierzątka. Sam styczeń to ponad 1000 zł za konsultacje, badania krwi, USG, rentgen, lekarstwa...


Na koniec dodam: miałam nadzieję, że kupno królików z hodowli oznacza pewność, że króliki będą zdrowe. W końcu ktoś kto spędza każdy dzień z małymi króliczkami na pewno o nie zadba, prawda? Niestety. Dla właścicieli to tylko biznes. Z jednej strony przykro mi, że moje króliki tak często chorują i jest mi przez to ciężko. Z drugiej strony, jeśli nikt nie zabrałby ich do domu, ich życie w hodowli nie trwałoby długo. Ale to już nie jest zmartwienie właścicielki hodowli, bo w momencie kiedy przelałam jej pieniądze, straciła zainteresowanie.


Kocham moje dwa rozrabiaki i liczę na to, że mimo problemów zdrowotnych, będą żyły jeszcze długo i szczęśliwie.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Download apps
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!

Komentarze

 
2500 znaków
Zrzutka - Brak zdjęć

Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!