W niedzielę, 6 grudnia przyjechały z terenów górskich dwie chude mamusie ze szczeniakami - w sumie 10 psów. Już tego samego dnia jechaliśmy na całodobową opiekę z dwoma najsłabszymi maluchami w obawie o ich życie.

W poniedziałek, 7 grudnia udaliśmy się z całą ekipą do weterynarza na badanie, odpchlenie i odrobaczenie. Część piesków została zaopatrzona w antybiotyki. Takiej ilości pcheł jak na tych maleństwach nikt z nas nie widział jeszcze nigdy wcześniej Szczeniaczki są w złej kondycji..

Mamusie bardzo pro ludzkie, chude (jedna bardzo wychudzona), z poszarpanymi uszami i przyschniętymi już ranami na pyszczku.

Dzieciaki czarnej suni w lepszej kondycji, może dlatego, że zostały tylko dwa (reszta miotu umarła wcześniej) i łatwiej było się dopchać do sutków... Pchły skakały aż po sufit, a robale wręcz zjadały malizny od środka.

Dzieci buro-brązowej suni jest aż 6 - chudziutkie drobniutkie potężniej zapchlone (pieski mają aż rany) i zarobaczone. Najsłabszy z miotu przyjechał z zaklejonymi oczkami przez ropę, ma chore oczko. Mamy nadzieję, że będzie dało się je uratować. Dwa z tego miotu w pierwszych godzinach w trybie pilnym odwiedziły całodobową opiekę weterynaryjną (były bardzo słabe i osowiałe). Cała szóstka była w fatalnym stanie...

Jeśli chcesz pomóc w utrzymaniu, leczeniu i przygotowaniu do adopcji tych psich rodzinek to przekaż dowolny datek na zrzutkę. Wszystkie psiaki przebywają w płatnym hotelu.

Obecnie pod opieką mamy wiele kosztownych i czasochłonnych psich i kocich podopiecznych, a teraz jeszcze te biedaki. Pomóż nam je uratować...

Za każdą pomoc jesteśmy bardzo wdzięczni!