Tragiczna historia działkowych kotów ...

Koty bezdomne, wolnożyjące są przez większość życia pozostawione samym sobie. Muszą same o siebie zawalczyć najlepiej jak potrafią, to jednak często jest niewystarczające i ponad ich siły. Zimno, głód, choroby, i tak dzień za dniem, to naprawdę za dużo. Są w bardzo dużym stopniu zależne od człowieka, same nie kupią jedzenia, nie zbudują ciepłej budki na coroczne mrozy, nie pójdą do weterynarza gdy czują, że coś jest nie tak.

Taka historia jest właśnie o 7 spokrewnionych kotach działkowych, które zauważyła i dokarmiała karmicielka i którymi zaopiekowała się widząc, że są słabe i chorowite. Biorąc je pod tymczasową opiekę w celu wyleczenia i wypuszczenia na wolność nie spodziewała się, że choroba może być genetyczna i przewlekła i koty już nie będą mogły wrócić na zewnątrz, bo zwyczajnie nie poradzą sobie i umrą.

Wszystkie koty chorują na przewlekłe zapalenie przewodu pokarmowego i przewlekłe zapalenie dziąseł, co jest wynikiem genetycznym lub konsekwencjami powirusowymi gdy były bardzo małe i najbardziej narażone na różne infekcje. Są pod stałą opieką weterynaryjną, ale koszty są tak ogromne, że przerasta to zdecydowanie możliwości finansowe karmicielki. Bardzo potrzebne jest wsparcie finansowe na leczenie, leki oraz suplementy.

Nie możemy pozostać obojętni na krzywdę i cierpienie zwierząt, ale również pozostawić karmicielkę bez pomocy.

Każda złotówka na wagę złota...