Letni wieczór, podpoznańskie działki ROD, karmicielka robi obchód, żeby w kilku miejscach zostawić karmę dla działkowych kotów, gdy nagle w jednym z takich miejsc słyszy dziwny dźwięk - jakby świst i popiskiwanie - z bólu? Intensywnie szuka źródła tego dźwięku i raptem zauważa ją - czarną koteczkę. Z nosa wiszą jej kilkucentymetrowe smarki, z pyszczka kapie ropa, kotka ma problem z oddychaniem. Chciałaby coś zjeść, ale boi się i odskakuje z bólu od miski. Karmicielka biegnie po sprzęt i wkrótce łapie koteczkę. Nie ma dla niej miejsca, ale w takim stanie nie może zostawić jej na działkach... Podejrzewa, że to kotka po zmarłej niedawno działkowiczce... Rodzina zaopiekowała się mieszkaniem, ale kot pewnie nie pasował do wystroju...

I tak Klementynka trafia na chwilę do jej malutkiej łazienki, a stamtąd po dwóch dniach do szpitala w lecznicy, bo oprócz masywnego zapalenia górnych dróg oddechowych, gnijących zębów, kotka ma też najpierw zapalenie trzustki, a później traditis. Jest w złym stanie. Widać, że to domowa kotka, zupełnie oswojona, kilkunastoletnia staruszka, która nie poradziła sobie na dworze... Od śmierci dzieliły ją dni, może nawet godziny...

Klementynka jest w trakcie leczenia - kroplówki, antybiotyk, leki przeciwbólowe, na pobudzenie apetytu, przeciwwymiotne, cała bateria. Na razie jeszcze nie czuje się zbyt dobrze i rokowania też są ostrożne, ale mamy nadzieję, że leczenie przyniesie dobre efekty. Na to jak zawsze potrzebne są pieniądze tym bardziej, że leczenie potrwa na pewno kilka tygodni a później konieczny będzie zabieg stomatologiczny :(