Potrzebny adwokat dla Marcina - ofiary prowokacji policyjnej
Potrzebny adwokat dla Marcina - ofiary prowokacji policyjnej
Nasi użytkownicy założyli 1 278 719 zrzutek i zebrali 1 496 478 479 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Dnia 10.01.2022 odprowadzałem żonę Valeriię na dworzec główny autobusowy w Krakowie która wyjeżdżała za granicę. Krótko po dotarciu na dworzec zostawiłem żonę i swoje rzeczy przy niej i skierowałem się do toalety w Galerii Krakowskiej.
Wracając stamtąd w pośpiechu zostałem gwałtownie zatrzymany przez patrol policji który składał się z 3 osób – dwóch mężczyzn i jednej kobiety - tuż przy wejściu do poczekalni dworcowej z powodu jak twierdzili braku maski. Zaskoczony interwencją próbowałem wyjaśnić sytuację pokazując im że mam maskę ale uszkodzoną oraz że mam niewiele czasu ponieważ żona wkrótce miała odjechać autobusem i prosząc żeby chwilę poczekali na załatwienie sprawy po odprawieniu żony ale ich to kompletnie nie obchodziło.
Zdając sobie sprawę z ryzyka że żona odjedzie bez pożeganania ze mną oraz z moimi rzeczami instynktownie podjąłem decyzję żeby skierować się w kierunku żony która stała w niewielkiej odległości, około 30 metrów ode mnie i od patrolu policyjnego. W reakcji na to jeden z mężczyzn w umundurowaniu nie-policyjnym (ubiór sugerował że jest SOK-istą) zaczął mnie brutalnie szarpać za ramię oraz za prawę ręką, naruszając w ten sposób moją nietykalność bez uzasadnienia i prawdopodobnie bez uprawnień (od kiedy i na jakiej podstawie pracownicy kolei mogą fizycznie obezwładniać pasażerów na dworcu….autobusowym ?!) . Zażądałem żeby przestał to robić , wyszarpując i uwalniająć swoją rękę z mocnego uścisku.
W międzyczasie Valeriia dołączyła do patrolu policyjnego zauważając z dystansu że mam kłopoty. Fizyczny atak na mnie sprawił że atmosfera interwencji stała się nerwowa i doszło do nieuprzejmej wymiany zdań podczas której policjanci zażądali ode mnie przedstawienia dokumentu tożsamości. Z kolei ja zażądałem od patrolu pokazania swoich legitymacji . Policjantka oraz SOK-ista zgodnie z prawem pokazali swoje legitymacje , natomiast drugi z mężczyzn bez identyfikatora w mundurze przypominającym policyjny stanowczo odmówił tego. Ja z kolei podałem swoje imię i nazwisko. Valeriia w pewnym momencie próbowała rozładować sytuację i poprosiła policjantów o wystawienie mi grzywny a także chciała mi zwrócić plecak w którym były moje dokumenty, telefony oraz pieniądze. Z kolei mężczyzna bez ID był bardzo agresywny i zastraszał mnie twierdząc że mają prawo mnie zatrzymać w areszcie na 48 godzin.
W pewnym momencie niezindentyfikowany mężczyzna w umundurowaniu podobnym do munduru policjanta zaczął mnie prowokować słownie oraz fizycznie skracając dystans do kilku centymetrów twarzą w twarz z sugestią żebym przestał na niego pluć, brutalnie przy tym uniemożliwiiając odbiór moich rzeczy od żony. W reakcji na tą prowokację zażądałem trzymania się zasady dystansu społecznego i sugestywnie wystawiłem prawą rękę w jego kierunku. W odpowiedzi zostałem brutalnie obalony na podłogę, przez chwilę duszony (przestali gdy zacząłem krzyczeć) oraz skuty w kajdanki a następnie odprowadzony do policyjnego radiowozu który oczekiwal tuż obok budynku dworca. Zanim do tego doszło Valeriia wręczyła mi na chwilę telefon uprzednio wybierając numer do mojego brata Roberta z intencją poinformowania go o zaistnniałej sytuacji ale mi to uniemożliwiono wyszarpując z dłoni siłą telefon.
Wkrótce potem już w radiowozie policyjnym po rozdzieleniu mnie i żony korzystając z nieuwagi policjantów zdołałem mimo skutych do oporu dłoni wydobyć z plecaka telefon i wykręcić numer do kolegi w tej samej sprawie ale ten sam niezdindetyfikowany mężczyzna w mundurze wyglądającym na policyjny (jak się pózniej okazało dowódca patrolu sierżant Michał B. ) zabrał mi siłą telefon a następnie zaczął przeszukiwać mój plecak zabierając go ze sobą. Nadmieniam że Valeriia zdołała mi wręczyć plecak w ostatniej chwili tuż przed naszym rozdzieleniem po wielokrotnych apelach policjantka się opamiętała i pozwoliła na to, natomiast wygładało na to że jej kolegę nic to nie obchodziło…
Radiowozem policyjnym zawieziono mnie na komisariat policji gdzie spędziłem 1-2 godziny skuty kajdankami. Zostałem oskarżony o naruszenie nietykalności cielesnej (sic !) Nadmieniam że podczas mojego pobytu na komisariacie nie pozwolono mi w dalszym ciągu na kontakty telefoniczne a dowódca patrolu (którym jak się pózniej dowiedziałem okazał się sierżant B.) ubliżał mi słownie nazywając mnie m.in.„burakiem ze wsi”. Policjanci przy tym świetnie sie bawili twierdząc że sąd nie tak łatwo uniewinni mnie jak by to było w przypadku mandatu z powodu braki maski.
Sprawa jest w toku. Zostałem przesłuchany i złożyłem wyjaśnienia. Zdążyłem już napisać z pomocą adwokata zazażalenie oraz skargę do komendanta komisariatu oraz zawiadomienie do prokuratury o przekroczeniu uprawnień co kosztowało mnie 200 zł. Proszę o dalsze wsparcie - na upoważnienie adwokata do działania w moim imieniu potrzebuję 1500 zł....Nie dajmy się zastraszyć policyjnym bandziorom !

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj ile osób odwiedziło i wsparło tę zrzutkę z twojego polecenia! Dowiedz się więcej.