Na Walkę z Stwardnienia Rozsianego SM
Na Walkę z Stwardnienia Rozsianego SM
Nasi użytkownicy założyli 1 231 364 zrzutki i zebrali 1 363 629 720 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
Moi drodzy
Nazywam się Anna Onyśk mam 52 lata w wieku 33 lat zmarł mój kochający mąż, zostałam sama z czwórka dzieci. Od 25 lat zmagam się z SM stwardnieniem rozsianym.
Oto moja historia
W 1995 roku obudziłam się pewnego ranka i miałam problem ze wzrokiem widziałam podwójnie ale zbagatelizowałam to, po kilku miesiącach po nocy moja lewa ręka była całkowicie zdrętwiała i ciężka. Nie myślałam o tym dużo, po prostu myślałam, że mam mrowienie.
Następnego dnia cała lewa strona mojego ciała od czubka głowy do czubków palców u nogi była zdrętwiała i ciężka. W tym momencie byłam przerażona.
Jak zdiagnozowano u mnie stwardnienie rozsiane
Po wielu podróżach tam i z powrotem od lekarzy, załamałam się.
Miałam dość, że mówiono mi, że to może udar albo reakcja alergiczna. W końcu wysłano mnie do lekarza, który wysłał mnie na rezonans magnetyczny.
Zanim się zorientowałam, wezwano mnie z powrotem do szpitala i powiedziano mi najbardziej druzgocącą wiadomość, jaką jako 27-latka chciałabym kiedykolwiek usłyszeć: Jest Pani chora na SM .
Ale chwila na to, nie ma lekarstwa.
Zalałam się łzami. Pierwsze, co przyszło mi do głowy, to: „Będę sparaliżowana”. Lekarz zapewnił mnie, że teraz jest dużo leków na stwardnienie rozsiane i że będzie dobrze.
Utrzymywanie tego wszystkiego w tajemnicy doprowadziło do depresji
Kiedy wyszłam ze szpitala, starałam się nie myśleć o diagnozie. Kilka miesięcy po tym, starałam się żyć normalnie, jak tylko mogłam. Ale nigdy nikomu nie mówiłem o swoim SM, a trzymanie tego w sobie doprowadziło do gorszego stanu zdrowia.
W 2001 roku po śmierci męża nie dość ze cierpiałam na stwardnienie rozsiane to dopadła mnie depresja. Wysłano mnie na skanowanie, aby upewnić się, że moja choroba nie rozprzestrzeni się. Wyniki jednak były jasne.
Cierpiałam na zmęczenie , skurcze mięsni , odrętwienia i przez cały rok walczyłam z choroba zapalenia dróg moczowych . Trzymałam wszystkie moje symptomy w sobie i nigdy nikomu nie mówiłam o moim SM. Nikt poza bliskimi przyjaciółmi i rodziną nie wiedział, że mam stwardnienie rozsiane. Byłam tak zawstydzona moją chorobą i czułam się jak taki ciężar, że nie chciałam, aby ktokolwiek wiedział.
Skończyło się na tym, że poszedłam na rozmowę z psychiatrą , podczas której zrzuciłam ciężar z moich ramion. W końcu poczułam, że mam z kim porozmawiać. Powiedzenie komuś, jak naprawdę się czuję i co się dzieje z moim ciałem, sprawiło, że poczułam się o wiele lepiej.
Na dzień dzisiejszy
Obecnie mieszkam sama w małej miejscowości na Mazowszu. Dzieci wyjechały za granice za praca, pomagają jak mogą.
Niestety ta ciężka, nieuleczalna choroba z dnia na dzień pogarsza sytuacje, jest mi co raz ciężej radzić sobie nawet z codziennymi czynnościami chociażby chodzeniem.
Leki, rehabilitacje i dojazdy gdziekolwiek przy mojej malutkiej ręcie są dla mnie olbrzymim wydatkiem, dlatego
PROSZĘ Ludzi Dobrej Woli o jakąkolwiek pomoc za która będę niezmiernie wdzięczna.
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!