id: 7nespn

Na kontynuację leczenia i przeżycie grudnia

Na kontynuację leczenia i przeżycie grudnia

Opis zrzutki

Nigdy nie sądziłem że kiedykolwiek będę szukał takiej pomocy, ale życie niejednokrotnie

potrafi nas zaskoczyć.

Zacznę od początku: Od zawsze byłem „inny“; unikałem szkoły oraz nie potrafiłem zawierać

trwałych znajomości – ludzie mieli mnie za dziwaka oraz odludka. Często miewałem wahania nastrojów, myśli samobójcze czy też napady złości. W wieku piętnastu lat trafiłem do szpitala psychiatrycznego po raz pierwszy z podejrzeniem depresji. Zawaliłem wtedy ostatnią klasę gimnazjum, a potem powtórzyłem to dwa razy… Materiał nie był problemem -

problematycznym stawał się strach przed szkołą oraz całym otoczeniem. Zamykałem się w sobie, odtrącałem różne osoby. Próbowałem pomocy psychiatrycznej, ale nigdy nie udało mi się zostać u żadnego lekarza na dłużej. Leki działały krótkotrwale albo wcale.

Były także lepsze momenty - krótkie chwile dzięki którym dostałem nowych sił do działania. Jednak zawsze z czasem powracało poczucie beznadziei.

Lata między osiemnastym a dwudziestym drugim rokiem życia, to okropnie ciężki czas; nieudane próby leczenia, podejmowanie pracy którą traciłem po miesiącu, i pogarszających się relacjach z najbliższymi. Próbowałem skończyć liceum dla dorosłych, ale po pierwszym roku odpuściłem. Każdy cel, którego próbowałam się podjąć, porzucałem prędzej czy później. Nie dawałem sobie rady ze sobą, z tym jak widzę świat, jak się czuję, a samotność, jaką wtedy odczuwałem, dodatkowo pogłębiała bezsens, w jakim tkwiłem.

Mniej-więcej wtedy sytuacja finansowa naszej rodziny znacznie się pogorszyła, a ja z nożem przy gardle musiałem utrzymać się w nowej pracy. Przedłużono mi umowę, a ja nieco wziąłem się za siebie. Zacząłem korzystać z terapii, dzięki której zdiagnozowano u mnie bordera i zaburzenia adaptacyjne. Miałem leki które mi pomagały. Bywały bezsenne noce, przysypianie przy maszynie czy krótkie L4, a mój nastrój był jak w kalejdoskopie. Początkowa satysfakcja z pracy (i tego że jakoś sobie radzę) w końcu znikła, a samotność znowu dała o sobie znać. W tym samym czasie mój ojciec, który dwadzieścia lat wcześniej „wyszedł po mleko“, postanowił zawitać w naszym życiu na nowo. Zeszli się z moją matką i z racji jego choroby - ma stwardnienie rozsianie - wyprowadzili się. Dom i zwierzęta zostały pod moją opieką, a mój stan psychiczny znów zaczął się pogarszać.

"Uratował" mnie COVID. Fabrykę wstrzymano, cały dział miał pozostać w domu. Właśnie wtedy zauważyłem, że moje dotychczasowe życie przypomina przypływy oraz odpływy – było "dobrze" przez pewien czas, potem się pogarszało aż do punktu, gdzie nie dawałem już rady, próbowałem pomocy, stawało się nieco lepiej, a później znowu dopadał mnie bezsens. Kiedy wróciliśmy do pracy, byłem znowu w punkcie wyjścia - zacząłem nienawidzić tamtego miejsca oraz wszystkiego co z nim związane. Jadąc autobusem, wiele razy wyobrażałem sobie, że po drodze zdarzy się wypadek, dzięki któremu nie dotrę do pracy. Albo pożar który owe miejsce by zniszczył. Zostałem przeniesiony ze starego działu na nowy, a ten okazał się gorszy niż poprzedni. Po pewnym czasie, trafiłem z powrotem „na stare śmieci“, ale niedługo nacieszyłem się pracą, ponieważ wkrótce potem zostałem zwolniony z powodu degradacji stanowisk w firmie. Znów było gorzej, siedząc w domu pogrążałem się w bezsensie istnienia. Wtedy także musiałem przerwać terapię z powodu braku pieniędzy. Po pewnym czasie dostałem nową pracę, która wyglądała o wiele lepiej w CV. Nawet w moim prywatnym życiu zaczęło się w miarę układać - byłem w związku, mój nastrój był lepszy. Chwila szczęścia nie trwała długo, a z biegiem czasu zaczynałem się znowu popadać w zły nastrój. Powoli oddalałem się od swojej partnerki, a praca sprawiała mi trudności, przez co zaczęły pojawiać się L4. Potem pojawiła się wizja pracy na w innym systemie zmianowym, przez co złożyłem wypowiedzenie i zacząłem szukać czegoś nowego. Rzeczy, powoli, szły w coraz gorszym kierunku. Ciężko mi opisać dokładny przebieg tamtego okresu, chociaż to chyba nie będzie konieczne. Początki roku 2022 – związek rozpadł się, znalazłem nową pracę, a w przypływie smutku zacząłem sięgać po alkohol. Potem wszystko zaczęło dziać się w szybkim tempie – liczne L4, aż w końcu ostatnia szansa od kierowniczki. Nie wiem nawet czy minął miesiąc od tamtej rozmowy z przełożoną kiedy któregoś dnia zdałem sobie sprawę że nie mam siły iść do pracy. Ciężko mi opisać to uczucie – w pewnym momencie coś się przełącza, ja zaś nie jestem zdolny zmusić się do czegokolwiek. Porzuciłem pracę, zostałem przyjęty na oddział dzienny w szpitalu psychiatrycznym. To także zawaliłem – często "opuszczałem" dni, kiedy powinienem stawić się na terapii, sypiałem po kilkanaście godzin na dobę. Niemalże co wieczór pojawiała się butelka alkoholu, która pomagała mi odciąć się od smutnej codzienności. Pod koniec roku 2022 kadrowa poinformowała mnie, że kończy mi się okres w którym mogę pobierać L4, a ja stanąłem przed wizją braku pracy i pieniędzy na życie. Zacząłem na gwałt szukać pracy. Pożyczałem pieniądze od rodziców, brałem pożyczki. Powoli zacząłem zadłużać się finansowo.

Początek 2023 – nowa praca, którą zawaliłem po dwóch tygodniach. Żyłem tylko dzięki

kredytom i pomocy rodziny. Potem kolejna, która trwała tydzień. W połowie roku ponownie udało się coś znaleźć. Kilka razy powinęła mi się noga, jednak wytrzymałem niemalże do zakończenia umowy próbnej. Alkohol nadal był obecny, chociaż w mniejszych ilościach. Któregoś dnia przyszedłem do pracy, ale zamiast pracować zacząłem niekontrolowanie płakać. Cały smutek, jaki dotychczas tłumiłem w sobie, postanowił ujrzeć światło dzienne, a ja poczułem obezwładniającą bezsilność. Zdałem sobie wtedy sprawę, że muszę coś z sobą zrobić, a bez leczenia nie dam rady.

Nowy psychiatra, tym samym nowe leki, które zaczęły mi pomagać. Walczyłem z uzależnieniem, i nie będę kłamał, to walka która wychodziła mi różnie. Jednak szedłem do przodu, czułem się coraz lepiej. Kończył mi się termin zwolnienia lekarskiego, i złożyłem wniosek o świadczenie rehabilitacyjne. Chciałem jeszcze do końca naprostować siebie, ustawić leki i znów czegoś szukać. Ale, byłem głupi, i przyjąłem że dostanę świadczenie. Cóż, nie dostałem go – ZUS uleczył mnie w magiczny sposób. Cudotwórcy

I w tym oto punkcie jestem obecnie – mogę liczyć na pomoc finansową rodziny, ale nie na tyle, bym opłacił chociaż połowę rachunków. W zeszłym roku zadłużyłem się, by żyć, i nie mam już możliwości by wziąć kolejne kredyty. Przyjaciół/znajomych nie mam za dużo, poza tym, i tak jestem jednej osobie już dłużny. Nawet gdybym znalazł pracę z dnia na dzień, nie zdobędę z niej pieniędzy na rachunki w grudniu. Znów zaczął się zjazd, taki jaki miałem dziesiątki razy – sypiam po kilkanaście godzin, nie mam na nic siły, ignoruję wszystko i wszystkich. Pojawiły się myśli samobójcze, chociaż w sumie do nich się już przyzwyczaiłem. Mógłbym sprzedać swój komputer bądź książki – ale to pokryłoby tylko część kosztów. Szpital psychiatryczny to dla mnie ostateczna opcja – nie mam komu oddać swoich zwierząt, szczególnie psa. Poza tym, nie chcę się z nimi rozstawać - te istoty to jedna z niewielu rzeczy na których choć trochę mi zależy.

Została mi tylko zbiórka.

Nie wiem czy w ogóle zasługuję na tą pomoc. Sam wkopałem się w swoje problemy – wiele rzeczy mógłbym tłumaczyć chorobą, ale są też rzeczy, które po prostu zawaliłem z czystej głupoty. Złe zarządzanie pieniędzmi, kompulsywne zakupy, nawet gdy wiedziałem że to zły pomysł. Podejmowałem głupie decyzje, czasem nawet wbrew sobie, sabotując swoje własne życie. Pieniądze ze zbiórki przeznaczyłbym na rachunki, jedzenie, leki, psychiatrę oraz utrzymanie swoich zwierząt. Mimo tego że wątpie że jestem w dobrym zdrowiu by znaleźć prace, cóż, muszę to zrobić.

Plan jest prosty – zacząć pracować, wrócić na terapię. Może się uda.

Jeżeli zdecydujesz mi się pomóc, to będę Tobie wdzięczny. Gdybym mógł, podziękowałbym osobiście każdej osobie która zdecyduje się mnie wesprzeć. Jedyne co mogę zaoferować to informacje o moich postępach i walce, gdyby komukolwiek w ogóle chciało się tego słuchać. Mógłbym też zaoferować słodkie zdjęcia moich „pasożytów“.

Dziękuję, że przeczytałeś/aś mój wywód – był on naprawdę trudny do napisaniaH6OYlqeAcoqCiaR9.jpg

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Download apps
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!

Komentarze 1

 
2500 znaków
  • Michał Dudek

    Dziękuję za wszystkie wpłaty ^^ Chciałem wkleić zdjęcie piesku w ramach podzięki, ale niestety w komentarzach nie mogę, a w opisie zbiórki trochę by było dziwnie