Pożary się zdarzają. Ale pożar dwa tygodnie przed ślubem... To już można się załamać.

W mieszkaniu Ani i jej mamy (42 metry kwadratowe) spaliła się całkowicie kuchnia. Co się nie spaliło, to jest zadymione. Co nie jest zadymione - to zostało zalane podczas akcji gaśniczej. Przyjaciele pomagają, wynoszą, suszą, sprzątają, magazynują... Ale teraz czeka jeszcze wszystkich ogromne wyzwanie finansowe, bo straty są duże.

• kuchnia: tynki, kafelki, podłoga i oczywiście całe wyposażenie (meble, kuchenka, okap, pralka, zmywarka, lodówka, grzejnik)
• przyległy pokój: tynki, malowanie i wszystkie meble, podłoga
• następny pokój: podłoga, instalacja elektryczna i większość mebli
• przedpokój i łazienka: instalacja elektryczna, tynki

Potrzebna jest też chemia do czyszczenia i oczywiście pralnia chemiczna dla szarej, zadymionej sukni ślubnej...

Co w tym wszystkim jest najgorsze? To, że ten pożar zabrał Ani i jej mamie radość oczekiwania na tę cudowną, wyjątkową chwilę zawarcia małżeństwa. Decyzja o odwołaniu ślubu wisi na włosku...

One oprócz pomocy finansowej i organizacyjnej potrzebują dziś wiary w to, że nie są same, że wspólnymi siłami damy radę! Ile razy one rzucały wszystko, żeby pomóc innym... To już wie każdy, kto doświadczył ich wsparcia. Teraz jest okazja, aby się odwdzięczyć!!!

Dziękujemy za każdą modlitwę, za każdą złotówkę i za każde otwarte serce! Zbieramy na najważniejszy prezent ślubny jeszcze do 25 września :)