Witam, mam na imię Marcin.

Tak naprawdę wszystko zaczęło się dużo wcześniej, jak moja babcia zachorowała na Alzheimera i mama pomagała dziadkowi w opiece nad Nią.

Ale w 2007 roku posypało się całkiem.

Dziadek zachorował na chłoniaka, mama wtedy prowadziła malutką działalność gospodarczą - krawiectwo. Pieniędzy z tego było malutko ale jakoś trzeba było żyć. Nie poradziła sobie z tym wszystkim psychicznie i musiała podjąć leczenie w przychodni zdrowia psychicznego.

To właśnie wtedy zaczęliśmy szukać odpowiedniego mieszkania, aby polepszyć warunki, gdyż mieszkaliśmy w malutkim 38 metrowym mieszkaniu z ciemną kuchnią i łazienką, niewielkimi pokoikami i wszyscy siedzieliśmy sobie na głowie. Bez potrzebnej przestrzeni mamie było co raz trudniej.

W 2016 roku wykryto u mamy złośliwego raka piersi. Obecnie jest po chemioterapii, radioterapii, i herceptynie. Cały czas bierze hormony przepisywane w Dolnośląskim Centrum Onkologii we Wrocławiu. Nie są to duże kwoty, ale oprócz tych tabletek kupujemy masę innych suplementów, witamin, żeby jakoś wzmocnić układ odpornościowy mamy aby nie doszło do nawrotu choroby, nie doszło do najgorszego. I to są już spore kwoty.

W 2018 roku kupiłem specjalnie dla mamy przepiękne mieszkanie. Mamie się bardzo podobało. Mieszkamy w nim razem z moim ojcem. Mieszkanie jest wyjątkowe, dlatego że prosto z jednego pokoju można wyjść bezpośrednio na własny ogródeczek.

Przebywając w tym mieszkaniu mama się uspokoiła, rzadko wychodzi jednak do ludzi, jest zakochana w tym mieszkaniu, cały czas coś robi na ogródku, dogląda go i upiększa, sadzi kwiatki i warzywka - wydaje się być szczęśliwa. Czasami tylko jak wraca do tego, co było, widzę jak się spina. Do tego jest jedno "ale"...

Mieszkanie mało mnie nie kosztowało, musieliśmy sprzedać to po dziadkach i te poprzednie malutkie... a na dodatek wziąłem duży kredyt z banku gdyż potrzebowałem na spory remont - w mieszkaniu nie było ogrzewania, trzeba było skuwać wszystkie stare, poniemieckie, rakotwórcze podłogi, robić od nowa elektrykę i wodę, skuwać niektóre ściany, ocieplić sufity, zrobić łazienkę... dosłownie wszystko - kredyt musiałem wziąć około 193 tyś. zł. Mieszkamy w ubogim mieście i kwoty, które zarabiam ni jak mają się do spłaty kredytu. Na potrzeby spłaty musieliśmy sprzedać mamy lokal, gdzie niegdyś prowadziła swoją działalność. Kwota była malutka bo tylko 50 tyś zł. Do tej pory spłaciliśmy 10 tyś. zł. kredytu plus kwota ze sprzedaży lokalu.

W obecnych czasach, przy rosnących cenach kredytu oraz samego życia, jest nam co raz trudniej. Podwyżki płac nie rekompensują tego, co musimy spłacać. Niekiedy nachodzą mnie myśli, że nie dam rady, że to koniec, że trzeba będzie się zastanowić nad.... nie chcę nawet kończyć tego zdania.

Chcę aby już było dobrze, aby żyć w tym mieszkaniu i widzieć mamę całkowicie szczęśliwą, nie martwiącą się dodatkowo o problemy w spłacie kredytu.

Nie chcę mamie dostarczać dodatkowych zmartwień, mówiąc, że ledwo starcza nam na życie.

Kredyt zamiast maleć, to rośnie, nie widać końca problemów.

Proszę pomóżcie, proszę o wsparcie, proszę o każdą złotówkę w pomocy w spłacie kredytu, aby mojej mamie do końca życia żyło się spokojnie, bez stresów i zmartwień ze spłatą kredytu. Aby wiedziała, że ma swoje wymarzone mieszkanie i swój ogródek, że może bez stresu w nim mieszkać i cieszyć się z każdej chwili gdy w nim przebywa.

Proszę, to są także moje marzenia aby widzieć mamę szczęśliwą do końca swoich dni. A ja będę szczęśliwy, że wszystko się udało.

Proszę...