Oto Przerwa. Czyli ptaszek z gatunku "nie mogę wziąć kolejnego ptaka do domu, bo teraz mam Przerwę" 🤪 a tak serio - planowałam odetchnąć od chorych gołębi w domu. Udało się to przez dobę po powrocie z wyjazdu...

Przerwa został zgłoszony do odłowienia do warszawskiego oddziału gruszętnika. Siedział pod samochodem, z opisu pani zgłaszającej nie mógł latać i kulał. Pilnowała go do czasu mojego przyjazdu. Udało się nam go złapać na dwa podbieraki - jednym wyganiałam go spod samochodu, drugim go pani nakryła żeby nie uciekł dalej. To było tuż przy ulicy, bez oddzielenia chodnikiem, generalnie mogło się to skończyć szybko i krwawo....

Po złapaniu od razu zauważyłam, że głowa leci mu na jedną stronę. Prócz tego był mocno osłabiony, odwodniony i oczywiście głodny. Nie ma uszkodzeń kości i tkanek miękkich, totalnie nie wygląda jak ptak po zderzeniu z czymś.

Był u lekarza na kolejny dzień po złapaniu. Przyczyna objawów neurologicznych nie jest potwierdzona na razie - zakładamy kilka możliwych scenariuszy, ale każdy z nich zakłada, że gołąb musi być na razie izolowany od ptaków.

Dostaliśmy cały pakiet leków i suplementów i działamy...

Koszt wizyty, badań, leków, strzykawek (z nich składa się sondę do karmienia, co kilka dni trzeba brać nową) to na razie 357zł, do tego za dwa tygodnie powtórne badanie kupy aby zobaczyć czy grzyby już sobie poszły, nie doliczam kosztu nutribirda21, którym karmię, gdyż gołąb na razie zupełnie nie podejmuje samodzielnie jedzenia.

Trzymajcie kciuki za malucha :)