Edit :)

Dzięki Wam udało się - Monia już zdrowa i.. ma domek :)

Walczymy o życie kotki!

Spokojna niedziela, ruchliwy szlak spacerowy Trzebnicy, dziesiątki ludzi - jedni idą na spacer do lasu, inni wracają z kościoła, inni wyprowadzają psy.

Zatrzymała się jedna osoba. Jedna jedyna zwróciła uwagę na kota, który leżał na ścieżce, oblepiony setkami much. Z "czymś" wiszącym spod ogona, cuchnąc rozkładem :( . Nie w krzakach, na uczęszczanej ścieżce!

Szybka akcja, w końcu z Wrocławia nie jest daleko i kot jest w klinice. Po drodze okna w aucie otwarte na oścież, żeby pozbyć się nawet nie tyle zapachu, co latających nadal uparcie much :(

"Coś" to na szczęście nie jelito (chociaz pierwsza, przerażająca myśl była taka..). To martwy, gnijący kociak...

Nie wiem jak długo cierpiała, nie mogąc urodzić, ile chodziła z martwym dzieckiem wiszącym z dróg rodnych. Nie mam pojęcia czy przeżyje - zrobimy razem z lekarzami wszystko, żeby uratować jej życie.

Proszę, pomóżcie. I proszę, kastrujcie koty. Swoje i bezdomne.

UWAGA!

Akcja szukania ewentualnych pozostałych kociaków dała efekt- okazało się ze kotka, być może z bólu, porzuciła dwa żywe maluszki!! Zajęli się nimi dobrzy ludzie i mają zapewniony dom tymczasowy (ze względu na stan mamy i leki nie można ich połączyć).

Tym samym podwyższona jest kwota zbiórki - chcemy wesprzeć także maleństwa :)