Na Życie i Zdrowienie Żeni z nowym tworem
Na Życie i Zdrowienie Żeni z nowym tworem
Nasi użytkownicy założyli 1 226 259 zrzutek i zebrali 1 348 273 866 zł
A ty na co dziś zbierasz?
Opis zrzutki
EDIT:
Pewna osoba udzieliła mi słusznej rady aby dla osób, które mnie nie znają dodać jakieś info kim ja wg jestem i co robię i robiłam w tym moim barwnym życiu :) no to uznałam, że w sumie ma rację i posłucham tej mądrej osoby! Tak więc w duuuuużym skrócie co robię... w skrócie bo tutaj też bym mogła się rozpisać ohohoooo dlatego totalnie nie lubię biogramów, bo jakim cudem to człowiek na wiecznym freelansie i na dodatek pracujący w kulturze i w eduseksie ma się zmieścić w paru zdaniach??? No ale voila!
-------------------------------------------------------------
ŻENIA ALEKSANDROWA – konsultantka scen intymnych, edukatorka seksualna, pedagożka teatru, animatorka kultury, była wolontariuszka Grupy Ponton, certyfikowana doradczyni ds. HIV/AIDS, youtuberka. Ukończyła mongolistykę i tybetologię, animację społeczno-kulturalną oraz pedagogikę kultury z animacją teatru dzieci i młodzieży.
Uczestniczyła w spotkaniu młodzieży z całego świata Youth in Power w Kijowie i opracowywaniu strategii dotyczącej edukacji seksualnej i praw młodzieży. Przez wiele lat była związana z teatrem offowym i uczestniczyła w licznych warsztatach teatralnych, ukończyła Studio Aktorskie w Krakowie oraz kurs Teatru Forum. Od kilku lat zajmuje się pedagogiką teatru (współpracowała z Teatrem Układ Formalny z Wrocławia, gdzie była odpowiedzialna za warstwę merytoryczną i prowadzenie warsztatów po spektaklu dot. gwałtu).
Jest współtwórczynią inicjatywy „Entuzjastki”, której celem jest zbudowanie w wirtualnej przestrzeni katalogu sylwetek współczesnych, polskich kobiet, które mogą zainspirować innych do działania oraz przyczynią się do wzmocnienia poczucia solidarności i sprawczości wśród kobiet. Od 2 lat, we współpracy z Fundacją Edukacji Społecznej, edukuje w duchu redukcji szkód w temacie użytkowania substancji psychoaktywnych.
-------------------------------------------------------------------------------------
KOCHANI! :)))
Jeśli to czytacie to wiedzcie, że od tygodni próbuję napisać ten opis i jest to cholernie trudne!!! Nie wiem czy nie jest to najtrudniejszy moment w moim życiu a uwierzcie ostatnie pół roku obfitowało w moooorze takich. Usłyszałam od przyjaciółki „opisz to z poziomu serca i po prostu takim jakie jest”. So I will try <3
1 września 2021 roku usłyszałam przez telefon męski głos, który beznamiętnie powiedział - Mamy wyniki biopsji. Ma Pani raka. Zapytałam nawet lekko rozbawiona – Serio? No ok a co to właściwie znaczy?
Bo ja już to wiedziałam dzień wcześniej. Byłam na próbie do „Opowieści niemoralnych”. Mieliśmy gorący okres przed premierą w Teatrze Powszechym, a ja zajmowałam się tam konsultacjami scen intymnych i nagle siedząc na publiczności w trakcie sceny poczułam, że się duszę, że coś mi zabrało oddech i muszę wyjść, nie opuszczało mnie to już przez resztę wieczoru i już wiedziałam jaka będzie diagnoza. Wrzesień był dla mnie jednym wielkim szokem i hardcorem, dużo wspaniałej i wymarzonej pracy w najlepszym zespole ale też mnóstwo przelanych łez w ukryciu i ogrom moich działań, żeby wejść w podroż, która doprowadziła mnie do tego gdzie jestem teraz. Jak sobie to przypominam, to mam wrażenie, że minęły lata świetlne! Byłam niezmordowana w działaniach i zadawanych pytaniach i szukaniu najlepszych opcji (kto był ze mną w tym to wie jak bardzo to wszystko przeżywałam!).
Przede wszystkim musiałam z dnia na dzień podjąć masę trudnych decyzji. Np. wiecie zawsze chciałam mieć dzieci ale nie myślałam o tym, że nagle mogę stać się bezpłodna! Można zamrozić jajeczka ale to opóźnia leczenie o miesiąc, a jak wiadomo rak nie czeka i co tu wybrać? Dla mnie to było oczywiste, że muszę zrobić wszystko co w mojej mocy, żeby móc kiedyś mieć dzieci dlatego zdecydowałam się na opóźnienie rozpoczęcia leczenia (cykle chemioterapii, operacja, radioterapia, hormonoterapia przez 10 lat!) i zamrożenie jajeczek w banku! Mega czasochłonny proces w którym robiłam sobie zastrzyki sama i czułam się jak wielki balon gdy miałam kilkadziesiąt dojrzewających jajeczek w sobie :D ale robiłam to ze wspaniałą ginekolożką ever – Monika Łukasiewicz jest samym dobrem i nie wyobrażam sobie tego procesu bez niej <3 Mam 10 jajeczek w banku i jestem z tego mega dumna!
Poniżej zdjęcie które zrobiła moja niezastąpiona psiapsi Ilona mówiąc - "Na pamiątkę dla Twoich dzieci, żeby wiedziały jak mamusia się starała!" xD BOLAŁO!
Kolejnym krokiem była decyzja o rozpoczęciu chemioterapii. Zdecydowałam się na Poznań bo a/jest tutaj moja rodzina a kto lepiej niż mama zajmie się mną w momentach kiedy ledwo żyję i wyglądam i czuję się jak kupa i b/ jest tutaj onkolożka z którą na pierwszym spotkaniu pokłóciłam się okrutnie, popłakałam i której zaufałam, bo poczułam, że mnie słucha i nie uważa, że zwariowałam gdy jej mówię, że nie wierzę w raka i że dla mnie ważne jest podejście holistyczne do zdrowienia (to jest najtrudniejsza kwestia w naszych rozmowach ale ona jest aniołem i serio po tym co ze mną przechodzi nie zamieniłabym jej na nikogo innego… zresztą jej ulubionym kolorem jest różowy i nosi różowy kitel! A ja mam różowe włosy, guess why??? Destiny!) No i wiecie potem poszło z górki…i tak to już trwa prawie pół roku.
W międzyczasie wypadły mi wszystkie włosy i pisząc wszystkie mam na myśli WSZYSTKIE (nie mam zielonego pojęcia dlaczego najpierw wypadają włosy na cipce, to jest warte zastanowienia, ktoś wie?). Serio dziwne uczucie pod prysznicem jak Ci spływa woda na czaszkę ale za to w 5 min i już jestem gotowa do wyjścia! Zawsze chciałam mieć różowe włosy więc sobie sprawiłam różową perukę (wiele osób mówiło mi, że piękny kolor, super włosy…dziękowałam i tyle, przepraszam za to ale nie miałam siły wszystkim mówić o tym dlaczego i wolałam po prostu cieszyć się życiem). Postanowiłam sobie, że na każdą chemię idę odstawiona jak na randkę - kupiłam sobie czadowe perfumy (jestem maniaczką zapachów!!! i one zawsze mi pomagają przetrwać trudne chwile! no są obłędnie seksowne taka patchoulowa otulinka Molinarda) robiłam sobie make up i wybierałam jakąś sukienkę i ten ostatni filmik, który udostępniłam to właśnie nagrywałam mojej przyjaciółce Levej, żeby wiedziała jak pięknie tego dnia wyglądam :) No i uwaga przytyłam 7 kg, co w moim przypadku jest pierwszą w życiu sytuacją, że nie mieszczę się w rzeczy i szalenie mnie to bawi (mitem jest chudnięcie, na chemii często się tyje! szczególnie od sterydów i hormonów na których jestem). Mam sztuczną menopauzę i o matko jedyna! mam kilka razy dziennie fale gorąca i zimna i to jest straszne – NIE POLECAM – ale sprawiłam sobie wachlarz i wachluje się nim jak królowa. Nauczyłam się robić zajebiste turbany i wyglądam w nich podobno właśnie dokładnie tak - zajebiście. Od września nie pije alkoholu bo raz jak zjadłam tort z odrobiną alkoholu w środku to mnie poskładało na całą noc, więc żyję sobie w abstynencji od procentów ale nie w abstynencji od MIŁOŚCI, bo miłość czuję każdego dnia wokół mnie i w sobie.
No i chyba to właśnie chciałam napisać przede wszystkim - zaczęłam czuć miłość wszędzie! Dosłownie wszędzie. W małych gestach od bliskich mi ludzi, w gestach od zupełnie obcych mi ludzi, w naturze która jest mi ukojeniem bo najlepiej mi się płacze z drzewami i na spacerach, w moim ciele, które zmienia się, wspiera mnie i znosi tak wiele a mimo wszystko każdego dnia budzi się i chce żyć (łącznie z tym, że było parę takich tygodni gdzie moja mama nie mogła na mnie patrzeć, bo moja chęć życia objawiała się wpierdalaniem jedzenia w ogromnej ilości i np. po sutym śniadaniu pytałam co robimy na obiad i na kolacje i co więcej – zaczynałam gotować hahaha Kocham Cię mamo!).
Tu na dowód moja najpiękniejsza i najukochańsza mama pod słońcem i ja po mojej pierwszej chemii. NA SERIO WYSZŁA TĘCZA <3 Nie wiem czemu do góry nogami, nie umiem tego obrócić haha ale dacie radę - obrócicie kompa/telefon i będzie!
No ale tak na poważnie i serio serio przede wszystkim poczułam, że chce żyć i że to jest najważniejsze ale też poczułam, że nie boję się śmierci (moja onkolożka słyszy to za każdym razem jak mnie straszy historiami o przerzutach itp. i pertraktujemy dalsze chemie i substancje które podajemy). Tak więc, ja nie planuje za bardzo, moje plany są co najwyżej na tydzień do przodu, jestem tak TU i TERAZ jak nigdy dotąd. Cieszę się każdą najmniejszą pierdołą, każdym uśmiechem, przytuleniem, byciem, słuchaniem, telefonem, nawet kłótnią!, seksem, łzą, daniem (a właśnie jedzenie i seks są dla mnie na równi ważne – tak powiedziałam chirurgowi u którego byłam na konsultacji po to by sprawdzić czy ma przede wszystkim typ a/poczucie humoru i b/czy rozumie, że jeśli ma już mi robić cycki to mają to być NAJPIĘKNIEJSZE i najświętsze cycki na świecie! a ja mam wyglądać jak Bogini). Serio powiedziałabym, że biorąc pod uwagę powagę sytuacji to jestem mega szczęściarą i szczęśliwą Żenią i wiem, że wiele osób pewnie nawet się nie domyślało, że coś u mnie „nie ok”, bo ja po prostu żyję dalej.
Aaaaaale się rozpisałam. Nie wiedziałam, że moje serce jest tak słowotwórcze, a może wiedziałam (zresztą trudno opisać choć ułamek tego co mnie od pół roku spotyka, kto chce posłuchać więcej to ja chętnie się podzielę, zajebistych historii mam milion i kontaktów i porad!).
A więc do sedna.
W całym tym procesie nie da się żyć z powietrza, a w szczególności gdy nie da się pracować. Wydałam wszystko co miałam na zamrożenie jajeczek, na badania, na masę suplementów które biorę każdego dnia, na cbd, dodatkowe konsultacje, terapię wspierające, leki, psychologa, psychiatrę, dojazdy pkp, mieszkanie w Warszawie, w Poznaniu i najogólniej rzecz ujmując życie. I wydawać będę dalej bo jestem w trakcie chemii i kolejne kroki przede mną - zdrowienie i rekonwalescencja i po prostu Życie.
Za namową przyjaciół (np, Wojtek oprócz tego, że mnie namawiał na zbiórkę to pozwolił mi zgolić swoje włosy i jakoś mówię Wam człowiekowi od razu się robi raźniej ze swoim łysym łbem) zdecydowałam się na ten krok by założyć zrzutkę. Jest to dla mnie mega trudne bo a/proszenie o pomoc zawsze mnie stresuje, b/upubliczniam swoją historię i wszyscy będą wiedzieć, c/boje się, że nie zasługuję na pomoc ponieważ jest mnóstwo osób, która ma gorzej.
Jednak poczułam, że te wszystkie lęki to jest po prostu ego, a ja jestem na ścieżce na której wybieram sercem i każdego dnia staram się właśnie rozpuszczać ego – dlatego proszę o pomoc i wsparcie i miłość, bo każdy, absolutnie KAŻDY na to zasługuje, ja i Ty również. Bo każdy taki gest jest miłością, której bardzo potrzebujemy. Ja, która może go otrzymać i Wy którzy w ten sposób możecie mnie obdarować. Ja wierzę, że wszystko co dajemy wraca do Nas ze zdwojoną mocą. Ja otwieram się na to co wszechświat chce mi tą podróżą, która rozpoczęła się 1 września dać i codziennie jestem wdzięczna za każdy mój kolejny dzień na Ziemi.
Z miłością która wypełnia całe moje przepiękne i mądre ciało przytulam Ciebie i kocham bardzo!
Żenia <3<3<3
Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Stwórz swój własny link do promocji zrzutki i sprawdzaj na bieżąco statystyki!
Best wishes for a prompt recovery!
ciepło i dużo o Tobie myślę! wspieram całym serce, trzymaj się dzielnie
Kochana, wiem, że dasz radę! Jeszcze pójdziemy na tany razem ;)
Przytulam Cię.
Zdrówka przez duże Z! :)