id: 84kw7y

Walczymy o życie Leona

Walczymy o życie Leona

Opis zrzutki

Cześć, jestem Leon.

TfqusMdakUuDaRt9.jpg

Podobno kot ma 7 żyć.


Ja swoje pierwsze dostałem pewnego czerwcowego dnia od bezdomnej, kociej mamy. Całe szczęście, na miejsce porodu wybrała starą stajnię na posesji ludzi, którym los kotów i innych zwierząt nie jest obojętny.

Miseczka z karmą i zadaszone, bezpieczne miejsce pomogły mi i dwójce mojego rodzeństwa cieszyć się pięknym latem.

Nasza mama szybko odeszła w swoją stronę i zostaliśmy sami. Tak dotrwaliśmy do września, kiedy nocne temperatury spadały do niskich temperatur, było wtedy bardzo zimno, mokro i smutno, szczególnie dla kilogramowego ciałka.


Wtedy pojawili się oni - mała Ada, Ida i Wojtek. I tak dostałem ze swoją siostrą, Matyldą swoje drugie życie.

DOM, czułe ręce, jedzonko, ciepłe posłanie, swoje właśne imię - Leon, ale przede wszystkim miłość i troskę.

Już nigdy nie było mi tak zimno jak w te wrześniowe noce.


Niestety po kilku dniach spędzonych w moim nowym domu bardzo rozbolał mnie mój wzdęty brzuszek, szybko pojawiły się wyniszczające mnie biegunki, odwodnienie, długotrwała gorączka, potężny stan zaplany jelit, anemia, wysięki wokół jelit.

Diagnoza - wyniszczenie przez biegunki lambliowe.

Zaczęliśmy długie leczenie, które przez wiele dni przebiegało w szpitalu, ze względu na mój słaby stan zdrowia.


W końcu, w połowie listopada wyszliśmy na prostą. Po dwóch miesiącach biegunki ustąpiły. Mogłem się regenerować i przybierać na wadze.

Dostałem szybkie, opóźnione już szczepienie, dzielnie zniosłem kastrację.


Nasz spokój i szczęście niestety nie trwały długo. W połowie stycznia znów nie czułem się dobrze, próbowałem odespać to, przeczekać, zrezygnowałem z aktywności, zabawy. Po kilku dniach wcale nie czułem się lepiej, wręcz przeciwnie - z każdym oddechem, czułem jakby ktoś ściskał moją klatkę piersiową.

Wizyta u lekarza ujawniła gorączkę, początek anemii, silny, przewlekły stan zapalny, ale przede wszystkim spore ilości płynu w opłucnej. To właśnie on sprawiał, że tak ciężko było mi oddychać ;-(

Znów jestem w szpitalu, kroplówki, wielokierunkowe badania, USG, RTG, dziesiątki wkłuć przy których pękają mi żyły, bolesne punkcje do opłucnej odciągające mi płyn, który uniemożliwia oddychanie, tlenoterapia.


Do głowy powraca natrętna myśl... Czy to oznacza, że tak skończy się moje drugie, ledwo zaczęte życie?

Proszę, to nie miało tak być, nie wtedy kiedy odnalazłem swoich ludzi, kórzy pokochali mnie z wzajmnością!


Cześć, jestem Ida, ludzka mama Leona.

Cieszę się, że wciąż czytasz, to znaczy, że nasza historia nie jest Ci obojętna. Dziękuję Ci za to. To wielka ulga czuć, że nie jesteś sama.

Po intensywnej diagnostyce, okazało się, że Leon cierpi na zaburzenia krzepnięcia, obniżoną odporność oraz ciężką i gwałtowną chorobę, która powoduje przewlekły stan zapalny w tkankach wyściełających organy. Wtedy reagują one wysiękiem do jam ciała, pojawia się wysoka, niepoddająca się leczeniu gorączka. I w końcu nadchodzi smierć.

U Leona pojawiła się głównie płucna postać choroby.

Do niedawna kończyła się ona szybką śmiercią kota. Dziś jest dostępny lek, który ma bardzo dużą skuteczność działania.

Na całym świecie, w tym w Polsce żyje szczęśliwie tysiące wyleczonych kotów.

Niestety leczenie, w zależności od reakcji organizmu kociaka, to ogromny koszt od kilku tysięcy złotych wzwyż.

Wydatki to nie tylko drogi lek, ale również wydatki na procedury weterynaryjne, częste badania kontrolne (jak USG, RTG, punkcje ściągające nagromadzny w opłucnej płyn, kroplówki, suplementacja, wielokrotna kontrola złożonych parametrów krwi, leki wspomagające odporność).

W pierwszej chwili było dla mnie jasne, że nie podołamy takiemu wydatkowi, że naszym jedynym wyborem jest eutanazja, która będzie jedyną drogą do przerwania tego cierpienia.

Jednak po wstępnej wycenie kosztów i zuchwałej myśli, że przecież w ilości nasza siła, pojawiła się nadzieja, że możemy spróbować zawalczyć o tego czułego, wesołego kotka, który stał się ukochanym przyjacielem mojej 9-cio letniej córci.


Wczoraj, dzięki jednej z cudownych osób zajmujących się opieką i ratowaniem chorych, bezodmnych kotów, otrzymaliśmy pierwszą dawkę leku.

Następnego dnia Leon pierwszy raz od wielu dni powitał mnie w progu drzwi, a nie swoim zmarniałym, nieruchomym ciałkiem na kocim posłaniu. Musimy kontynuować leczenie przez kolejne tygodnie!

Dlatego naszym wyzwaniem, obok finansów jest również czas! Bez leku Leon będzie odchodził w galopującym tempie.

Musimy w poniedziałek rozpocząć procedurę pozyskania go, aby zdążyć zanim Leon przestanie oddychać.


Los zwierząt nigdy nie był mi obcy, wychowałam się w domu pełnym przygarniętych bied, każdy zwierzak był zawsze członkiem rodziny, o którego walczyło się do momentu gdy były możliwości i środki. Nie potrafię poddać się bez walki o Leona, nie kiedy lek jest dostępny na wyciągnięcie ręki i jedyną przeszkodą jest kilka tysięcy złotych!

Od przeszło pół roku wydatki związane z diagnostyką, leczeniem, specjalistycznymi, wysokobiałkowymi karmami dla obu kotów przekraczają możliwości finansowe naszej zwykłej rodziny.

Koszt samych tylko wizyt weterynaryjnych, diagnostyki z ostatniego tygodnia już przekroczył tysiąć złotych, a to tylko kropla w morzu wydatków, które już ponieśliśmy jesienią, które wciąż przed nami, które w większości postaramy się pokryć zupełnie sami.

Chyba nigdy nie prosiłam o pomoc dla samej siebie, zawsze łatwiejsze było być jej dawcą. Ale teraz to ja proszę w swoim imieniu, w imieniu naszej rodziny i przede wszystkim Leona.

Proszę podarujmy mu to trzecie, z siedmiu kocich żyć!

Za każde wsparcie, niezależnie od kwoty, ogromnie dziękujemy.


Wszystkie niewykorzystane środki podarujemy organizacjom ratującym ciężko chore koty.














Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Ta zrzutka nie ma jeszcze opisu.

Lokalizacja

Download apps
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!
Pobierz aplikację mobilną Zrzutka.pl i zbieraj na swój cel gdziekolwiek jesteś!

Komentarze

 
2500 znaków
Zrzutka - Brak zdjęć

Nikt jeszcze nie dodał komentarza, możesz być pierwszy!