Mam na imię Ania, a mój Tata od lat prowadzi hodowlę koni.

17 listopada 2021r. w prowadzonym przez niego gospodarstwie wybuchł pożar. Akcja ratownicza siedmiu oddziałów straży pożarnej trwała aż 22 godziny. Spłonęły wszystkie zgromadzone plony. Oprócz siana, słomy i zapasu zbóż, które były niezbędnym elementem wyżywienia zwierząt, pożar pochłonął również część sprzętów wykorzystywanych w pracach polowych. Na skutek destrukcyjnej działalności płomieni całkowitemu zniszczeniu, a w konsekwencji zawaleniu uległy również budynki gospodarcze, w których wymienione wcześniej zbiory i maszyny były przechowywane.

Nie jest łatwo prosić o pomoc i chyba jeszcze trudniej jest ją przyjmować. Jeśli jednak mogę jakkolwiek wesprzeć Tatę w tej sytuacji, to spróbuję!

Niezależnie od efektów tej zbiórki jestem już teraz niezwykle wdzięczna zarówno tym, którzy zdecydują się wpłacić choćby symboliczną złotówkę, jak i osobom, które po prostu ciepło o nas pomyślą.