„Kocham Was, widzimy się w święta!”

Tak Marek pożegnał się z Anią i ich 13 letnia córką Majką. 

30.11 poleciał w delegacje do Szwecji 3 tys km od domu. Chciał dorobić, żeby zapewnić rodzinie cudowne święta, a córce kupić wymarzony prezent.

Wszystko wydawało się podążać właściwym torem, dopóki nie odebrała telefonu z informacją, że Marek stracił przytomność. Od tego momentu każda minuta dłużyła się w nieskończoność, gonitwa myśli, w głowie najgorsze scenariusze. Kolejny telefon: ”Marek się nie obudził, nie żyje”. Jedno krótkie zdanie, które sprawiło, że świat Ani i Majki rozpadł się na kawałki.

39 letni Marek zmarł nagle 3000 km od domu zostawiając Anię i osierocając 13 letnią córkę.

Z dnia na dzień, bez pożegnania odszedł już na zawsze. Zostały całkiem same. Rodzice Ani zmarli gdy była mała, ma jedynie brata. Zostaje pytanie, które jeszcze długo będzie dręczyć wszystkich: Co dalej?

Ciężko na nie odpowiedzieć. Jednak w porozumieniu z Anią zakładam tą zbiórkę, aby pomóc jej tu i teraz. Chcę odciążyć jej myśli, serce z pytania jak ona ma utrzymać rodzinę. Pieniądze będą potrzebne przede wszystkim na życie - na bieżące rachunki, wydatki i jedzenie. Będę wdzięczna z każdą okazaną pomoc, za każdą złotówkę. Każde wsparcie jest w tej chwili im bardzo potrzebne.

Majka została bez ojca a Ania bez swojej drugiej połówki, po 17 latach zabraknie go przy stole wigilijnym w tym roku. Mam jednak ogromną nadzieję, że nie zabraknie ciepła dobrych ludzi, którzy przyniosą to minimalne ukojenie dla nich. Dzięki czemu ten jeden problem zostanie odjęty z Ani serca i myśli w tym ciężkim okresie.

Z całego serca dziękuję za pomoc.